Od kilku miesięcy możemy obserwować w Polsce prawdziwy boom na zagraniczne fundusze inwestycyjne. Ilość dostępnych funduszy może przyprawić o zawrót głowy. Co powoduje tak duże zainteresowanie ich ofertą? Czy zawsze warto inwestować w zagraniczne fundusze inwestycyjne?
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej staliśmy się częścią wielkiego rynku, na którym panuje ogromna konkurencja i nieograniczone wręcz możliwości lokowania kapitału. Musiało jednak minąć blisko półtora roku nim światowi giganci rynku funduszy inwestycyjnych, jak Merrill Lynch czy Franklin Templeton, dostrzegli nasz rynek. Prawdziwy szturm na polski rynek rozpoczął się właściwie w tym roku.
Szeroko zakrojona akcja reklamowa zagranicznych funduszy inwestycyjnych ma zachęcać Polaków do nabywania ich jednostek. Czy jednak oferta krajowych funduszy jest zbyt uboga, a zyski zbyt niskie, aby klienci decydowali się na zagraniczne fundusze? Nic z tych rzeczy.
Aktywa rodzimych TFI biją rekordy wielkości i sięgają blisko 90 mld zł. Niektóre fundusze muszą wręcz ograniczać sprzedaż jednostek, gdyż klienci chcą ulokować znacznie więcej, niż fundusze zakładają.
Czy w takiej sytuacji jest jeszcze miejsce na zagraniczne fundusze inwestycyjne?
Wydaje się, że zagranicznym funduszom inwestycyjnym chodzi w dużym stopniu o to, aby zaistnieć w świadomości klientów na fali popularności funduszy. W czasach dobrej koniunktury o wiele łatwiej ich pozyskać, niż w okresie spadków na giełdzie, a co za tym idzie, także mizernych wyników funduszy.
Dla kogo zatem są zagraniczne fundusze inwestycyjne?
Przede wszystkim dla klientów o zasobniejszych portfelach, którzy szukają nowych sposobów do ulokowania kapitału. Wydawać się wręcz może, że obserwowany boom jest w dużej mierze zasługą marketingu, a nie faktycznych korzyści jakie mogą przynieść inwestycje w zagraniczne fundusze inwestycyjne.
Za takim podejściem do tematu przemawiają fakty:
– nabywając jednostki zagranicznych TFI płacimy znacznie wyższe prowizje niż w przypadku krajowych funduszy, sięgające nawet 5% od kupna i sprzedaży,
– porównując z wynikami krajowych TFI, wyniki TFI zagranicznych są często niższe,
– musimy pamiętać o ryzyku kursowym. W okresie silnego złotego inwestycja w zagraniczne fundusze staje się znacznie mniej atrakcyjna.
Podsumowując na przykładzie.
Nabywamy jednostki zagranicznego funduszu X. W okresie roku wartość jego jednostek wzrasta o 40%. Odliczając opłatę manipulacyjną 5% za kupno i sprzedaż jednostek i uwzględniając umocnienie złotego wobec dolara o 10% okazuje się, że nasz realny zysk wyniesie ok. 20%. Żadna to rewelacja wobec krajowych funduszy, z których najlepsze dały w tym samym czasie zarobić 60-70% bez ryzyka kursowego.
Ponieważ popularność zagranicznych funduszy w Polsce trwa stosunkowo krótko, trudno o rankingi zysków czy strat i porównania ich wyników z wynikami krajowych funduszy. Póki co w reklamach fundusze posiłkują się danymi historycznymi, co jak wiadomo nie może być prognostykiem na przyszłość. 100% w 3 lata. Taka informacja o zagranicznych funduszach może robić wrażenie.
Robi, dopóki nie porównamy jej z wynikami niektórych krajowych funduszy, które w tym samym czasie dały ponad 200% zysku.
Wszystko zatem zależy od tego jak podana jest informacja.
Czy zatem warto inwestować w zagraniczne fundusze inwestycyjne?
Obecnie poprzez największe towarzystwa fundusze: Merrill Lynch, Frankin Templeton, Legg Mason dostępnych jest ponad 100 rożnych subfunduszy. Wybierać jest więc w czym. Dopóki jednak koniunktura na Giełdzie Papierów Wartościowych będzie się utrzymywać a złoty pozostanie silny, trudno będzie zagranicznym funduszom błysnąć zyskami większymi od tych jakie, można osiągnąć na polskim rynku.
Więcej o zagranicznych funduszach przeczytasz tutaj:
Fundusze inwestycyjne amerykańskich obligacji i akcji.
Fundusze latynoamerykańskie, czyli nie ma zysku bez ryzyka.
Zagraniczne fundusze inwestycyjne dostępne dla polskich inwestorów