Tylko dwa lata potrzebował Dom Maklerski IDMSA, aby wspiąć się na szczyt giełdowej chwały. Spada z niego jeszcze szybciej.
Lipiec 2005 roku. Dom Maklerski IDMSA sam dla siebie przeprowadza publiczną emisję akcji. Papiery rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Przez kilka kolejnych tygodni notowania giełdowe obniżają się o 30 proc., ale w grudniu ruszają w górę. Pół roku później firma jest warta pięć razy więcej (ponad 0,5 mld zł). Zyski rosną w szybkim tempie, ale zarząd ani myśli przeznaczać ich na dywidendę. Każda złotówka jest inwestowana w nowe przedsięwzięcia. W 2007 roku, w którym zysk netto grupy wyniósł ponad 139 mln zł, rynkowa wartość IDMSA sięga aż 2,25 mld złotych.
Recepta na sukces była prosta. Większość zysków pochodziła z inwestycji w akcje innych spółek. Najwyższe stopy zwrotu, idące nawet w setki procent, dom maklerski osiągał, uczestnicząc w przeprowadzanych przez siebie niepublicznych emisjach akcji firm, które później za znacznie większe pieniądze trafiały na GPW.
DM IDMSA nie przypuszczał, że spadki na giełdach z końca 2007 r. mogą się przerodzić w długą bessę, i kontynuował agresywną politykę inwestycyjną. Grzegorz Leszczyński, prezes spółki, snuł bardzo odważne plany.
? Naszą ambicją jest, aby grupa IDMSA za dwa, trzy lata stała się jedną z silniejszych polskich grup finansowych z zyskiem na poziomie 1 mld zł netto. Dlatego pracujemy nad włączeniem do niej banku, kolejnymi akwizycjami, budujemy biznes za granicą ? opowiadał Leszczyński na spotkaniu z dziennikarzami.
Inwestorzy nie podzielali tego optymizmu i od początku 2008 r. zdecydowanie wyprzedawali akcje. IDMSA znalazł się w pierwszej dziesiątce najbardziej przecenionych firm na GPW, choć po trzech kwartałach 2008 r. miał 56,7 mln zł zysku netto ? mniej niż w rekordowym 2007 r., ale o wiele więcej niż we wcześniejszych latach. Kryzys finansowy jest tylko częściowym wytłumaczeniem spirali spadków.
? Zarząd IDMSA ponosi konsekwencje agresywnych i często nieetycznych metod działania. W trakcie hossy akcjonariusze spółki przymykali na to oko, bo rosły zyski, ale teraz ze zwielokrotnioną siłą ograniczają do niej zaufanie ? twierdzi dyrektor inwestycyjny jednego z największych TFI.
Kontrowersje pojawiały się przy ofertach publicznych realizowanych przez tego brokera. W trakcie emisji Pol-Aquy zarząd IDMSA i powiązane z nim osoby złożyły zapisy o wartości 186 mln złotych. Konflikt interesów przy tak dużej kwocie był oczywisty. Podczas IPO LC Corp klientom detalicznym zaoferowano kredyty stanowiące 99-krotność środków własnych. To przełożyło się na gigantyczną redukcję zapisów i ograniczało inwestorom szanse osiągnięcia zysków wystarczających na pokrycie kosztów obsługi zadłużenia. W tej i innych emisjach broker stosował długie okresy między ofertą a przydziałem akcji, co pozwalało mu osiągać spore zyski na odsetkach. Ponieważ musiał się nimi dzielić z bankami, wymyślił, że stworzy własny bank. Projekt ten jest już realizowany, ale wcale nie ma pewności, że skończy się sukcesem. Dotychczas mógł pochłonąć kilkanaście milionów złotych, a do wydania jest jeszcze nawet 100 milionów. Niejeden inwestor w takich czasach zawiesiłby plan tworzenia banku. ? Czas na tworzenie banku nie jest teraz najlepszy ? przyznaje Grzegorz Leszczyński. ? Analizujemy sytuację i rozważamy każdy wariant.
Gros środków na finansowanie banku IDMSA pozyskał podczas zeszłorocznej emisji, która przyniosła także problemy. Lider we wprowadzaniu firm na GPW we własnym prospekcie popełnił wiele błędów, co skrzętnie wykorzystał Jarosław Supłacz, kontrowersyjny analityk, który wsławił się negatywnymi raportami o niektórych spółkach. Supłacz zmusił KNF do wszczęcia postępowania administracyjnego, którego skutkiem mogło być przerwanie oferty publicznej. Ostatecznie, po serii aneksów korygujących błędy, emisja została przeprowadzona. Jednak do dziś nie zarejestrował jej sąd, co także jest wynikiem uwag zgłaszanych przez Jarosława Supłacza. Grzegorz Leszczyński ryzyko, że podwyższenie kapitału zakładowego może nie zostać zarejestrowane, ocenia na mniej niż 1 proc., ale nie potrafi podać terminu, w którym problem ten zostanie rozwiązany. Dla domu maklerskiego specjalizującego się w pozyskiwaniu kapitału dla małych i średnich spółek jest to poważna wpadka.
Sposób, w jaki broker rywalizuje o niektóre transakcje, wyjaśnia opisywany przez media konflikt ze spółką Sovereign Capital, której KNF zablokowała wejście na giełdę. Drogi biura maklerskiego i SC skrzyżowały się przy okazji emisji znajdującego się w tarapatach Mostostalu Zabrze (realizował ją IDMSA, a Sovereign był wierzycielem Mostostalu). Sovereign Capital zarzucał maklerom, że powołując się na wpływy w Komisji Nadzoru Finansowego, zagrozili spółce problemami przy wejściu na GPW.
Niekorzystne artykuły prasowe i podsycanie atmosfery wokół spółki przez Jarosława Supłacza sprawiły, że indywidualni inwestorzy zaczęli wątpić w wiarygodność wyników finansowych prezentowanych w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku. Podczas hossy IDMSA co chwila organizował konferencje prasowe, chwaląc się osiągnięciami i planami. Gdy zaczęły się kłopoty, szefowie biura maklerskiego, uznawani wcześniej za specjalistów od relacji inwestorskich, ograniczyli kontakty z akcjonariuszami. Zamarły też spotkania prasowe, a to tylko prowokowało kolejne plotki. ? Nie unikamy kontaktów z inwestorami. Po prostu nie mamy o czym informować. A z plotkami nie ma sensu walczyć, bo one i tak się nie skończą ? tłumaczy Grzegorz Leszczyński.
Prezes zapewnia, że spółka ma się dobrze. ? Choć w najczarniejszych scenariuszach nie spodziewaliśmy się, że na rynku będzie tak źle, to większość obszarów naszej działalności jest cały czas rentowna ? zapewnia. Problem w tym, że zyski z segmentów, o których mówi Leszczyński, mają się nijak do rozmiarów i wyników inwestycji kapitałowych przeprowadzanych przez IDMSA. Dobitnie pokazał to raport za IV kwartał 2008 roku. 56,7 mln zł zysku po 9 miesiącach ubiegłego roku, na koniec grudnia zmieniło się w 82 mln zł skonsolidowanej straty. Składa się na nią odpis z tytułu utraty wartości przejętego Electusa (70 mln zł) i kolejnych kilkudziesięciu milionów złotych, które pochłonęło przeszacowanie w dół wartości aktywów niepublicznych i giełdowych.
Pierwsza strata IDMSA w jego giełdowej karierze i od razu tak duża jest spełnieniem obaw inwestorów, którzy dotychczas bez ceregieli wyprzedawali akcje. Dzisiaj giełdowa kapitalizacja firmy wynosi 150 mln zł (pod warunkiem zarejestrowania emisji akcji), a więc tylko trochę więcej niż podczas debiutu. Grzegorz Leszczyński uważa, że kierowana przez niego firma jest warta tyle, ile wynosi jej wartość księgowa (618 mln zł), ale dopóki głównym składnikiem aktywów IDMSA będą udziały i akcje innych spółek, a na giełdach trwać będzie bessa, dopóty inwestorzy nie dadzą wiary takiej wycenie.
Grzegorz Uraziński
www.Forbes.pl