Jeśli pracujesz na umowę o pracę możesz uznać się za szczęśliwca. Z roku na rok ubywa bowiem osób zatrudnionych na czas nieokreślony. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego pracujących na stałe, w trzecim kwartale 2005 roku było 7 mln 766 tys. osób. tj. ponad 200 tys. mniej niż w analogicznym kwartale 2003 roku. Z danych Gazety Prawnej wynika, iż w 2000 roku na umowę na czas nieokreślony zatrudnionych było 9 milionów 908 tys. pracowników. Statystyki pokazują również, że w 2005 roku o prawie 800 tys., w porównaniu do 2003 roku, wzrosła liczba pracujących dorywczo. Reasumując, liczba osób pracujących na umowę stałą zmalała w przeciągu 5 lat o ponad 2 mln osób.
Pomimo szybkiego wzrostu PKB w 2004 r.- 5,4%, w 2005 r. – 3,2%, liberalizacji kodeksu pracy i obniżki podatków dla firm z 27% do 19%, firmy niechętnie zatrudniają nowych pracowników.
Dlaczego tak się dzieje?
Koszty, koszty i jeszcze raz koszty. Ciągle zbyt wysokie koszty pracy powodują, iż pracodawcy wykorzystują wysokie bezrobocie i unikają zawierania umów o pracę. Chcąc konkurować na coraz trudniejszym rynku muszą szukać oszczędności. Największe koszty stałe dla firmy to właśnie wynagrodzenia pracowników. Nawet zatrudnienie pracownika na minimalne wynagrodzenie ok. 850 zł brutto na miesiąc to dla pracodawcy wydatek rzędu ponad 1400 zł.
Pracodawcy mają do dyspozycji szereg możliwości na uniknięcie zawarcia umowy o pracę:
– umowa zlecenie,
– umowa o dzieło,
– samozatrudnienie pracownika, który prowadzi własną działalność gospodarczą świadcząc usługi na rzecz pracodawcy,
– praktyki, staże – często w zamian za możliwość zdobywania doświadczenia pracownicy nie otrzymują żadnego wynagrodzenia.
Dlaczego w ostatnich latach taką popularność zyskuje umowa o dzieło?
Powodów jest kilka:
1. Pracodawca nie musi odprowadzać za pracownika wysokich składek ZUS-owskich.
2. Nie udziela mu urlopu, przez co nie traci pracownika na 3-4 tygodnie w roku.
3. Łatwo może rozwiązać umowę bez konieczności zachowania okresu 3 miesięcznego wypowiedzenia.
4. Dla nieuczciwych pracodawców bywa okazją do nadużyć. Skoro nie ma umowy o pracę – pracownikowi trudno dochodzić swoich praw.
Oczywiście umowa o dzieło lub zlecenie jest lepsza jak żadna. Zazwyczaj jednak traktowana jest przez pracownika jako rozwiązanie tymczasowe, do czasu znalezienia czegoś stałego. Gorzej jeśli taki stan trwa dłużej – rok, dwa. Wówczas korzyści czerpie głównie pracodawca, gdyż ma pełnowartościowego pracownika za koszty niższe niż jego konkurenci zatrudniający na umowę o pracę. A pracownik niestety jest cały czas w zawieszeniu. Nie posiada umowy o pracę, więc nie może zaciągnąć kredytu w banku. Nie ma odprowadzanych składek na ZUS, a więc pozbawiony jest dostępu do publicznej opieki lekarskiej. Poza tym nie nabiera praw do emerytury, ani nie ma odprowadzanych składek do OFE.
Szara strefa rośnie – co dziesiąty pracujący Polak nie ma umowy z pracodawcą.
Jak ogłosił w 2005 roku Główny Urząd Statystyczny, liczba osób pracujących “na czarno” wyniosła ponad 1,3 mln. Stanowi to 10% ogółu zatrudnionych.
Co dziesiąty Polak nie ma podstawowych świadczeń ZUS, a co za tym idzie, jakiejkolwiek ochrony na wypadek choroby czy wypadku, nie wspominając już o zabezpieczeniu emerytalnym.
W takiej sytuacji tracą wszyscy za wyjątkiem pracodawców. Traci państwo gdyż nie ma wpływów z tytułu podatków, traci Zakład Ubezpieczeń Społecznych gdyż nie otrzymuje świadczeń na wypłaty bieżących i przyszłych rent i emerytur. W najgorszej sytuacji są oczywiście zatrudnieni “na czarno”, którzy pracują bez żadnego poczucia bezpieczeństwa. Nie są związani żadną umową o pracę, więc w każdej chwili mogą zostać zwolnieni. Żyją z dnia na dzień, coraz bardziej popadając w poczucie beznadziei i utratę wiary w znalezienie normalnej, godnej pracy. Pracują głównie dorywczo lub sezonowo. Wraz z upływem czasu rośnie więc ilość osób biernych zawodowo i trwale zniechęconych do poszukiwania pracy.
Warto pamiętać, że aby otrzymać prawo do emerytury mężczyzna musi mieć opłacane składki przez 40, a kobieta minimum 30 lat. To strasznie długa perspektywa – pracować przez 30-40 lat na etacie. Praca “na czarno” tym bardziej nie przybliża do wymarzonej emerytury.
Praca to podstawa wszelkich działań finansowych. Bez pracy nie mamy pieniędzy na bieżące wydatki, nie mamy możliwości zaciągnięcia kredytu. Bez środków pieniężnych jesteśmy pozbawieni tego co napędza gospodarkę.
Brak pracy = brak pieniędzy = brak popytu = brak sprzedaży = upadek firm = wzrost bezrobocia.
Za taką, a nie inną sytuację płacą nie tylko osoby pracujące “na czarno” lub na umowy zlecenie, ale pośrednio zapłacimy wszyscy. Brak wystarczającej ilości osób opłacających składki ZUS i podatki z tytułu PIT powoduje wyrwę w dochodach państwa do której dopłacają ci, którzy pracują.
Sytuację pogarsza jeszcze odpływ młodych ludzi do pracy za granicą. Bezrobocie sięgające 40% wśród osób w wieku 24-30 lat skłoniło w przeciągu ostatniego 1,5 roku do wyjazdu do Anglii, Irlandii i Szwecji ponad 350 tys. Polaków. Dochodzi do groźnej sytuacji, w której Polacy zasilają budżety zachodnich państw zamiast Polski. Płacą tam podatki, kupują towary, a dzięki niższym wymaganiom płacowym przynoszą oszczędności pracodawcom w Anglii czy Irlandii. To zachodnie kraje korzystają często z wysoko wykwalifikowanych pracowników, dla których zabrakło miejsca w ojczyźnie.
Do czego to doprowadzi?
Powyższe zjawisko tylko pogłębia i tak już poważny kryzys i sprawia, że nie ma możliwości obniżki podatków i kosztów pracy, bo to spowodowałoby nadmierny odpływ dochodów i gwałtowne zwiększenie deficytu budżetowego. Jakimi grozi to sankcjami ze strony UE nie muszę pisać.
Zamiast dawać ludziom przysłowiową rybę, trzeba dać im wędkę.
Dopóki jednak zmianie nie ulegnie polityka mająca na celu zmniejszenie wydatków socjalnych (zasiłki, “becikowe”, “senioralne”) i przeznaczenie tych pieniędzy na redukcję kosztów pracy, obecna trudna sytuacja szybko się nie zmieni i umowa o pracę będzie luksusem dla nielicznych.
Chcesz zawrzeć korzystną umowę zlecenie, o dzieło?
Polecam lekturę publikacji “Umowa zlecenie i o dzieło”