Obserwując bardzo tradycyjne nastawienie polskiego rynku sztuki, można sądzić, iż ostatnie półwiecze nie było okresem, w którym stworzono prace godne docenienia. Najwyższe ceny są osiągane przez zupełnie klasyczne nazwiska, które są zupełnie nieczytelne w szerszym obiegu rynku sztuki.
Prace Jerzego Nowosielskiego, których wartość artystyczna jest niepodważalna stanowią jedne z najwyżej wycenianych podczas aukcji. Bardzo duża siła nazwiska nie koreluje jednak, z uznaniem kolekcjonerów zagranicznych. Trudno też oczekiwać żeby jego nazwisko było kiedyś podobnie rozpoznawalne jak np. Fridy Khalo, z która łączą go bardzo podobne inspiracje. W przypadku innych wysoko wycenianych klasycznych polskich malarzy rzecz wygląda bardzo podobnie.
„Konserwatywne nastawienie polskich kolekcjonerów jest chyba najbardziej uderzającą cechą polskiego rynku – mówi Mikołaj Iwański dyrektor inwestycyjny Stilnovisti – Jest to konsekwencja czynników, które rzutują na wiele innych sfer życia, dla których pochodną jest potoczna percepcja sztuki” – dodaje
Najbardziej paradoksalnym faktem jest to, iż w niewielkim stopniu wpływa to na samych artystów, którzy potrafią sobie doskonale radzić bez de facto rozwiniętego rynku sztuki. Wbrew opiniom żywionym przez instytucje zajmujące się obrotem rynkowym, to rynek potrzebuje artystów i otwarcia się na ich zaangażowanie światopoglądowe, jeśli ma kiedyś osiągnąć dojrzałą formę.
Nie zmienia to faktu, iż prace współcześnie tworzących artystów są pewną inwestycją. To co w dużej mierze dyskwalifikuje wielu krajowych kolekcjonerów w drodze do ich zakupu jest oporem o charakterze czysto światopoglądowym. „Jednym z bardziej szkodliwych mitów narosłych wokół sztuki jest przekonanie o podziale na kulturę wysoką i niską. Rzecz zupełnie absurdalna, pozwalająca utrwalać przekonanie o sztuce niezaangażowanej jako tej najwartościowszej – mówi Mikołaj Iwański dyrektor inwestycyjny Stilnovisti – To co naprawdę cenne w sztuce, to specyficzny dialog z rzeczywistością również tą ideologiczną i polityczną czy religijną” – dodaje Iwański.
Potwierdzeniem tego stanu rzeczy jest fakt, iż wielu z artystów mających czasowo problemy z wystawianiem w publicznych galeriach m.in. Piotr Uklański, Dorota Nieznalska czy Peter Fuss z powodzeniem sprzedają prace docenionych kolekcji poza granicami kraju. Przygnębiającego stanu rzeczy dopełnia fakt, iż jeszcze kilka lat temu, kiedy toczyła się polityczna awantura wokół brukselskiej Irreligii i proces Nieznalskiej, jako przykład światowego sukcesu promowany był w Polsce Igor Mitoraj. Wartość artystyczna prac, które wówczas wystawiał z największymi honorami w największych polskich miastach, była poza środowiskami bezpośrednio zaangażowanymi w jego ekspozycję otwarcie kwestionowana.
{mosgoogle}