Mimo rosnących oszczędności Polaków, sięgających już ponad 700 mld zł, wskaźnik ich udziału w PKB w Polsce wynosi ok. 60 proc., a w krajach starej Unii ponad 220. Rosną PKB, dynamika zakupów, płace i ceny. Jednocześnie wzrasta zadłużenie obywateli i gospodarstw domowych. W sumie jesteśmy winni bankom ok. 210 mld zł.
Na razie aż na 10 mld zadłużyli się Polacy tylko na kartach kredytowych. Do końca 2008 r. dług ten może wzrosnąć nawet do 15 mld zł, a to jeden z najdroższych kredytów. Do tego mamy ok. 10 mld zadłużenia na rachunkach bankowych, nieco ponad 70 mld zł w kredytach konsumpcyjnych i ponad 121 mld w kredytach hipotecznych. Do końca 2008 r. kredyty hipoteczne mają wzrosnąć o kolejne 70 mld zł. Co łącznie dawałoby kwotę zadłużenia Polaków i gospodarstw domowych na koniec 2008 r. na poziomie blisko 300 mld zł. Czy to dużo czy nie? Czy warto podnosić alarm, przecież wiele krajów świata, wiele nowoczesnych gospodarek jest znacznie bardziej zadłużonych. Anglicy tylko na samych kartach kredytowych mają zadłużenie blisko 270 mld zł, Amerykanie ponad 900 mld zł w przeliczeniu na polską walutę. Bardziej od nas zadłużeni są: Grecy, Włosi, Hiszpanie czy Portugalczycy.
Toniemy w długach. Pożyczamy nawet w internecie. Zadłużenie na kartach kredytowych rośnie w ostatnich latach o blisko 50 proc. rocznie. Podobnie rzecz się ma z kredytami hipotecznymi, a kredyty gotówkowe rosną o ok. 30 proc. rocznie.
W 2007 r. wzięliśmy z banków ok. 60 mld zł. Obecnie mamy już ponad 1,1 mln zł kredytów. A rosnące jeszcze do niedawna lawinowo ceny mieszkań i rosnące koszty kredytów powodują, że musimy pożyczać coraz większe sumy.
Pożyczamy coraz więcej w walutach zagranicznych, zwłaszcza w coraz tańszym franku szwajcarskim. W 2007 r. w polskiej walucie pożyczyliśmy ok. 30 mld zł, w walutach obcych 24 mld zł. Ale w 2008 r. proporcje mogą być odwrotne. Trudno się dziwić młodym, dobrze zarabiającym Polakom, że chcą mieszkać w ładnym domku na przedmieściu i biorą kredyt na 40-50 lat i nie myślą dziś o widmie kryzysu, recesji i zdecydowanie wierzą reklamom. Jednak blisko 1,2 mln Polaków ma bardzo poważne kłopoty ze spłatą zadłużenia i ta liczba stale rośnie. Ok. 7 mld zł to są zaległości Polaków wobec wierzycieli. Co będzie gdy stopy procentowe wzrosną po raz ósmy czy dziesiąty z rzędu w tym roku, do poziomu 8-9 proc.?
My dłużnicy
Jaka jest charakterystyka przeciętnego polskiego dłużnika? To mężczyzna w wieku ok. 45 lat, z wykształceniem zawodowym lub średnim, mieszkaniec miasta, żyjący w wieloosobowym gospodarstwie domowym, o dochodach poniżej średniej. To poważnie zagrożona grupa dłużników. Młodzi, którzy uwierzyli w cud drugiej Irlandii, mają dziś łatwiejszy dostęp do kredytów. Banki obniżają marże, pożyczają kwoty przewyższające wartość nieruchomości czy poszerzają katalog akceptowanych dochodów klienta. Osoby beztrosko decydujące się na kredyt, nie zakładają choroby, utraty pracy, nie mówiąc już o tym, że RPP może wywindować
cenę kredytu i to do niebotycznych rozmiarów. Wielu nie udźwignie tego ciężaru, zwłaszcza ci, którzy mają kredyt w złotych.
Drogie kredyty
Od kwietnia 2007 r. RPP już siedem razy zaostrzyła politykę monetarną i jak na razie wywindowała stopy procentowe do poziomu 5,85 proc. Na koniec roku podstawowa stopa redyskontowa może wynieść ok. 7 proc. a nawet więcej. W 2007 r. RPP dokonywała podwyżek stóp zwykle co dwa miesiące i jak na razie jak widać bez większego efektu antyinflacyjnego. To nie najwyższe obciążenie polskich kredytobiorców, bowiem stopa redyskontowa weksli to już 6 proc., stopa lombardowa 7,25 proc., a kredyt na 13-16 proc. to też powszechne zjawisko. Od serii podwyżek stóp procentowych RPP przeciętna rata kredytu 30-letniego wzrosła o ponad 20 proc. Do końca roku przy takiej tendencji koszt ten może wzrosnąć nawet do 30-35 proc., co znacząco pogorszy sytuację kredytobiorców. W 2008 r. banki podniosą marżę i zrekompensują sobie kryzys bankowy na zachodzie Europy i w USA, który do tej pory już kosztował świat blisko 430 mld dolarów.
Ważny WIBOR
W zaciszu bankowych gabinetów zapadają decyzje istotne dla kredytobiorców. Łączne zadłużenie polskich gospodarstw domowych i firm wynosi ponad 330 mld zł. Każda podwyżka stóp dokonana przez RPP w wysokości 0,25 pkt. proc. to blisko 1 mld zł dodatkowych odsetek rocznie. Ktoś musi ponieść koszt tego przedsięwzięcia. Banki podnoszą cenę kredytu znacznie szybciej i wyżej niż wynikałoby to z podwyżek stóp, często o 50, a nawet 100 proc. Najważniejsze dla kredytobiorców nie są więc same stopy procentowe ustalane przez RPP, ale stawki WIBOR, czyli rynkowa stopa procentowa. Określa on po jakiej cenie banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze. Do tej stawki doliczają jeszcze marżę i dopiero taki produkt oferują kredytobiorcy. Przeciętny kredyt jest oprocentowany na poziomie 1,5 proc. wyższym niż WIBOR, a pamiętajmy, że kredyt gotówkowy np. na zakup samochodu nadal waha się w granicach 19-20 proc.
Inflacja a stopy
W 2008 r. Polacy nie będą się tak szybko i znacząco zadłużać, jak choćby w 2006 czy 2007 r. Chyba, że kłopoty ze starymi długami wymuszą kolejne kredyty w tym tzw. kredyty konsolidacyjne. Niezbyt różowo rysuje się perspektywa tych, którzy zaciągnęli kredyty na grę giełdową czy zakup jednostek uczestnictwa w TFI. Ostatnia podwyżka stóp procentowych niewiele rozwiąże w kwestii walki z inflacją. Chodzi o spodziewane podwyżki gazu, elektryczności (o 20-30 proc.), żywności (o 15-20 proc.). Średnie oprocentowanie złotowych kredytów hipotecznych wzrośnie na koniec 2008 r. z obecnych 7,05 proc. do 8-8,5 proc.
Zaufanie w reklamy
Stałe podnoszenie bez większej refleksji stóp, może spowodować stagnację, a nawet recesję przy utrzymującej się nadal wysokiej inflacji. To osłabi nasz wzrost gospodarczy. Jesteśmy więc w obliczu pęknięcia kolejnej bańki, tym razem bańki kredytowej, która obnaży iluzję osiągnięcia szybkiego dobrobytu płynącego z telewizyjnych reklam, mówiących o tym, jak to łatwo wpaść po szybki kredyt nawet na rowerze czy o tym że pieniądze są dla ludzi. Czy kryzys hipoteczny uderzy też w polski rynek nieruchomości? Czy działania KNF wystarczą, by powstrzymać rosnące zadłużenie polskich kredytobiorców? Czy przeważą zasady amerykańskie, że kredyt można dostać na puls wtedy, kiedy się go ma, czy też raczej stara polska maksyma: dobry zwyczaj nie pożyczaj.
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym
Przeczytaj również:
Lokaty strukturyzowane – moda czy faktyczne korzyści,
Inwestowanie w złoto lekiem na spadki na GPW,
Przejdź do spisu treści 500 porad
Menu strony porady publikacje blog aukcje kredytowe
{rdaddphp file=wstawki/newsletter.php}