Z całą pewnością bardzo trudno o stwierdzenie, że inwestowanie na giełdzie jest bezpieczne. Dla wielu osób mechanizmy giełdy mogą wydawać się niezrozumiałe, przez co budzą podświadomą nieufność. Jeśli jednak spojrzymy na wyniki jakie osiągają inwestorzy, którzy kupili akcje niektórych spółek giełdowych, nieufność ta odchodzi nieco na bok. Do każdego, bez względu na to czy zna się na inwestowaniu czy nie, przemawiają liczby. Zyski rzędu 300% rocznie na akcjach muszą robić wrażenie.
Czy łatwo je osiągnąć?
Oczywiście, że nie. Inaczej każdy inwestor byłby milionerem po kilku latach inwestowania. Takie zyski osiągają nieliczni, którzy kupili w danym momencie akcje tej a nie innej spółki. Skorzystali z dobrych perspektyw dla branży, w której działała firma, ona sama sumiennie wypełniała założenia rozwoju, a do tego sprzyjała jej ogólna koniunktura na GPW. Spółki te mają często za sobą jednego z największych inwestorów giełdowych (Leszek Czarnecki, Michał Sołowow, Roman Karkosik, Ryszard Krauze), a więc ludzi, którzy od lat słynną z talentu do zarabiania dla swoich akcjonariuszy.
Jak widać musi zostać spełniony szereg czynników, aby osiągnąć znaczny zysk.
Przykładem spektakularnych zysków jest Bioton – producent insuliny, który wchodzi w skład imperium Ryszarda Krauzego – twórcy firmy Prokom. Bioton przyniósł akcjonariuszom 1000% zysku w przeciągu roku notowań na GPW. Oczywiście trudno liczyć na takie zyski na każdej nowej spółce wchodzącej na parkiet, ale przykładów spółek, które dały inwestorom po 100% i więcej w ciągu roku od debiutu jest kilka np. Internetowy Dom Maklerski 400% zysku, Travelplanet 120%, AMREST 100% zysku.
Atrakcyjne debiuty giełdowe
W 2004 roku mieliśmy 36 debiutów na GPW. Rok 2005 nie był w tym względzie gorszy. Do końca grudnia zadebiutowało 35 spółek.
Jak pokazuje wskaźnik debiutów giełdowych, ok. 80% spółek przynosi inwestorom zysk już na pierwszej sesji. Spadki zdarzają się, lecz nie są one duże. Później różnie to bywa.
Można stosować różne strategie zakupu akcji, z których chcę wymienić dwie:
– kup w ofercie publicznej i sprzedaj w dniu debiutu,
– kup w ofercie publicznej i trzymaj przez kilka miesięcy lub lat.
Pierwsza strategia może przynieść spore zyski, gdy weźmiemy pod uwagę, że akcje wielu debiutantów już na pierwszej sesji pozwoliły zarobić nawet 20% (m.in. Bioton, Travelplanet, PGNiG, Tell, Teta w roku 2005 i North Coast, Cash Flow, Mispol, eCard w 2006 r.).
W praktyce oznacza to znaczny zarobek jeśli weźmiemy pod uwagę krótki okres jaki mija od zapisów na akcje do dnia debiutu. Często wynosi on 2-3 tygodnie (dla porównania jeszcze kilka lat temu trwało to ok. 2 miesięcy).
Musimy mieć jednak pamiętać, że większość ofert publicznych kończy się dużą redukcją zleceń (nawet ponad 80%), co oznacza że dostajemy tylko pewien procent akcji, a co za tym idzie nasze zyski są, owszem duże, ale liczone od małej kwoty.
Przykład:
Kupujemy 1000 akcji firmy X po cenie 10 zł
Płacimy za akcje 10000 zł (1000×10)
Redukcja zapisów wynosi 75%
Otrzymujemy więc 250 akcji za 2500 zł (250×10)
Zysk na pierwszej sesji wynosi 20%
Zarabiamy zatem 500 zł (2500×20%)
Zysk 500 zł w 2-3 tygodnie od zainwestowanych 2500 zł to rewelacyjny wynik, zwłaszcza jeśli porównamy go z zyskiem na rocznej lokacie terminowej oprocentowanej na 3,5% – gdzie od kwoty 2500 zł otrzymalibyśmy ok. 80-100 zł odsetek.
Przykład dotyczy zakupu akcji za gotówkę. W przypadku zakupu na kredyt proporcje byłyby znacznie gorsze. Koszt kredytu zjadłby bowiem znaczną część zysków.
Przekonali się o tym inwestorzy kupujący na kredyt akcje PGNiG. Tylko dzięki temu, że akcje podrożały w dniu debiutu o blisko 40%, nie ponieśli strat.
Druga strategia polega za zakupie akcji i potraktowaniu ich jako inwestycji długoterminowej. Oczywiście jeśli kurs spółki spada zamiast rosnąć, lepiej w porę akcje sprzedać, niż narazić się na niepotrzebne straty.
Przykłady wpływu cen surowców na ceny akcji
1. Bijące rekordy ceny ropy przekładają się na wzrost cen akcji spółek paliwowych (PKN Orlen, Lotos, MOL). Inwestując w te spółki można wykorzystać doskonałą koniunkturę na rynku ropy.
Oczywiście wysokie ceny ropy szkodzą wielu innym firmom, uzależnionym w znacznym stopniu od cen tego surowca. Producenci wyrobów gumowych (np. opon, kauczuku, wykładzin) muszą w takiej sytuacji ponosić wyższe koszty zakupu surowca. Do firm zależnych od cen ropy należą m.in. Dębica – opony, Dwory – kauczuk, Lentex – wykładziny oparte na gumie.
2. Koniunktura na rynku miedzi sprzyja z kolei akcjom KGHM. Olbrzymi popyt na miedź głównie za sprawą gospodarki Chin powoduje, że jej ceny na światowych rynkach biją rekordy.
Przykład wpływu kursu walut i sytuacji rynkowej na wyniki spółki.
Groclin – notowany na GPW producent tapicerek samochodowych.
Firma eksportuje ok. 90% swojej produkcji co powoduje jej ścisłe uzależnienie od kursu euro.
Od połowy 2004 roku kurs euro spadł wobec złotego blisko 20%, co nie pozostało bez wpływu na wyniki spółki. Dodatkowych problemów przysporzył kryzys na rynku samochodowym. Wzmożona konkurencja w branży kooperantów przełożyła się na spadek marż, a co za tym idzie obniżenie zysków. Jakby tego było mało rząd Ukrainy zafundował zagranicznym inwestorom zmianę przepisów na niekorzyść firm działających w tym kraju. Groclin ma tam fabrykę.
Groclin to przykład firmy, która była jedną z lepszych inwestycji na GPW jeszcze w 2003 roku. Przyznane przez środowisko biznesu wyróżnienia i pozytywne opinie analityków sprzyjały wzrostowi kursu akcji. To jednak nie wystarczyło, gdy warunki funkcjonowania na rynku się pogorszyły.
Wydaje się, że spadki kursu akcji tej dobrej bądź co bądź, spółki warto wykorzystać do zakupów jej walorów. Decyzję każdy musi podjąć sam mając jednak na uwadze fakt, że trudno liczyć na gwałtowny wzrost kurs euro i dynamiczny zwrot w branży motoryzacyjnej. Te dwa czynniki będą miały kluczowy wpływ na kurs akcji Groclinu w najbliższych latach.
Powyższy przykład jest jednym z wielu, który można przytoczyć, a który pokazuje jak czynniki zewnętrzne mogą zaszkodzić dobrej spółce.
Dlatego też, zachęcam do poznania sytuacji firmy, którą jesteśmy zainteresowani i sprawdzenia jaki udział w jej zyskach ma np. eksport. Polecam również czytanie komunikatów płynących ze spółki (można je znaleźć na stronie internetowej firmy i w prasie). Informacje tam zawarte powinny nam dać pewien obraz co do sytuacji w firmie.
Do wytypowania spółek wartych zainteresowania posłuży nam analiza fundamentalna.
Więcej o niej znajdziesz w artykule “Akcje – jak rozpocząć inwestowanie na GPW”.
Jakim jesteś inwestorem?
– okazjonalnym, który kupuje akcje przy okazji dużych prywatyzacji typu: PKO BP,
PGNiG. W czasie tych ofert publicznych biura maklerskie otworzyły po kilkadziesiąt tysięcy rachunków maklerskich, które pozostają “martwe” tzn. nie są dokonywane na nich żadne operacje.
– regularnym, który kupuje akcje kilka razy w roku np. akcje spółek debiutujących na giełdzie, a następnie sprzedaje je w dniu debiutu lub trzyma licząc na stabilny wzrost.
– długoterminowym, który traktuje swoje inwestycje jako źródło dodatkowego (rzadziej głównego) dochodu. Kupuje akcje na rynku wtórnym i pierwotnym kierując się długoterminową strategia opartą na fundamentach spółki. Stale obserwuje rynek i stara się wykorzystać nadarzające się okazje.
Określenie jakim jesteśmy inwestorem powinno nam pomóc w naszych inwestycjach.
Czy zatem jest coś takiego jak bezpieczne inwestowanie w akcje?
Może być względnie “bezpieczne”, ale pod pewnymi warunkami:
1. Musimy posiadać sporą wiedzę, która pozwoli nam wykorzystać dobrą koniunkturę. Trzeba poświęcić stałą ilość czasu na obserwację rynku akcji i ubiegać pewne sytuacje, zabezpieczać się przed spadkami nim nastąpią i pozwalać akcjom rosnąć kiedy rosną.
2. Powinniśmy unikać zbytniego angażowania się w kupno akcji na kredyt – lewary bywają bardzo niebezpieczne.
3. Nigdy nie inwestujmy całego kapitału w akcje jednej spółki.
4. Śledźmy informacje o spółce – wzrost lub spadek zysków ma zazwyczaj spory wpływ na kurs akcji.
5. Bardzo ważny jest dostęp do internetu, który pozwoli nam przeprowadzać transakcje po najniższych kosztach.
Podsumowując:
Na giełdzie można zarabiać.
Łatwo i szybko?
Na pewno nie.
Bez wiedzy i samodyscypliny można się tylko rozczarować i zrazić, a nie o to przecież chodzi.
Panuje taka opinia, iż powinno się inwestować w akcje 10% swoich oszczędności, tak aby móc sobie pozwolić na poniesienie strat, które nie wpłyną znacznie na naszą sytuację finansową. Nie mamy wówczas presji, nie podejmujemy gwałtownych nieprzemyślanych ruchów, a tym samym mamy czas na odrobienie poniesionych strat. Emocje odgrywają tu dużą rolę.
W polskich realiach trudno trzymać się poziomu 10% posiadanych oszczędności, gdyż niewiele osób posiada jakiekolwiek oszczędności, nie mówiąc już o kwotach rzędu 50 tys. zł czy 100 tys. zł, aby te 10% czyli 5 – 10 tys. zł dało jakieś możliwości inwestycyjne. Na pewno nie należy inwestować całych oszczędności, a jedynie ich część np. 20-30%. W razie wpadki wycofać się, przeczekać, zastanowić się co poszło nie tak. W żadnym razie nie angażować pozostałych oszczędności, aby się “odegrać”. O możliwych skutkach takiej strategii nie muszę chyba pisać.
Pamiętaj
Lepiej nie zarobić niż stracić.
Lepiej stracić 5 tys. zł niż 10 tys. zł.
Każdy niby o tym wie, ale kiedy górę biorą emocje łatwo o tym zapomnieć.
Życzę wielu udanych inwestycji, wysokich zysków, małych strat i dużo rozsądku.