Rok 2009 r. był dla rynku akcji wyjątkowo udany ? praktycznie nikt nie spodziewał się takiej skali wzrostów. W 2010 r. jednak nie ma co liczyć na podobny scenariusz. W konsekwencji nagłego powrotu optymizmu wśród inwestorów główne światowe indeksy zakończyły miniony rok na plusie.
W Polsce WIG zyskał w skali całego 2009 r. ok. 47 proc., a WIG20 ? 33 proc. Entuzjazm mediów wieszczących rychłe zakończenie recesji i trwały powrót hossy sukcesywnie zachęcał rzesze inwestorów do nabywania jednostek funduszy inwestycyjnych. Po wielu miesiącach dodatnich napływów kapitału do funduszy wartość aktywów na koniec grudnia według Analiz Online wyniosła 93 mld zł, z czego największa część ? 29,1 proc. przypadła na agresywne fundusze akcji. Fundusze mieszane i dłużne poszły w przysłowiową odstawkę, a Polacy, atakowani wszechobecnym lobbingiem, najwyraźniej zaczynają zapominać o bolesnej lekcji z lipca 2007 r.
A zapominać nie powinni, ponieważ fundamenty makroekonomiczne nie napawają optymizmem. W Chinach pęcznieje bańka na rynku nieruchomości. Z kolei w USA bezrobocie nadal pozostaje na wysokim poziomie (10 proc.), sektor finansowy z różnym skutkiem próbuje lizać rany, deficyt budżetowy przekracza 12 proc. PKB (choć w porównaniu do Japonii, gdzie deficyt sięga 200 proc. PKB, w USA można świętować), a rynek nieruchomości nijak nie ma się lepiej. Co prawda, wielu analityków uważa sytuację na amerykańskim rynku nieruchomości za stabilną, jednak wydaje się ona być daleka od stabilności, zwłaszcza biorąc pod uwagę rezygnację z zachęt podatkowych ze strony państwa.
W Europie sytuacja też nie wygląda najlepiej, zwłaszcza w Grecji, Hiszpanii, Irlandii, Estonii czy na Łotwie. Polska zdaje się być na tym czerwonym tle zieloną wyspą. I rzeczywiście, kryzys nie był dla naszego kraju aż tak dotkliwy, aczkolwiek sytuacja globalna (pompowanie rynków akcji i surowców kapitałem spekulacyjnym w odpowiedzi na niskie stopy procentowe), 11-proc. bezrobocie, ostry spadek PKB, rosnący deficyt budżetowy i dług publiczny zdecydowanie nie stanowią przesłanki dla dalszych wzrostów.
Przez wiele miesięcy inwestorzy ignorowali słabe fundamenty makroekonomiczne czołowych światowych gospodarek, a analitycy, mający interes w pompowaniu rynków akcji kapitałem napływającym do TFI od naiwnych i nieświadomych lobbingu Polaków, skutecznie im w tym pomagali. W efekcie rok 2009 zakończył się wynikiem 1:0 dla optymistów, a zapowiadana głębsza korekta nie nadeszła. Jaki będzie 2010 r.? Tradycyjnie zdania są podzielone. Biorąc jednak pod uwagę sygnały napływające z przegrzanych rynków, powtórka 2009 r. na rynkach akcji jest mało prawdopodobna ? raczej należałoby się spodziewać już dawno zapowiadanej głębokiej korekty.
Racjonalne decyzje klientów ?odmrożą? rynek
Zachowania klientów funduszy inwestycyjnych w 2009 roku nie wskazują, że warszawska giełda odnotowała najlepszy wynik od 13 lat ? WIG wzrósł o 47 proc. Trudno co prawda spotkać inwestora, który przyzna, że podejmuje decyzje pod wpływem emocji, jednak większość z nas w pewnym stopniu ulega ?cyklowi emocji giełdowych?.
Marek Przybylski ? Najpierw ?przegapiamy? początek hossy na rynku akcji, bo właśnie ?obraziliśmy się? na giełdę pod wpływem strat z ostatniej bessy. W kolejnych etapach hossy dociera do nas coraz więcej sygnałów, że właśnie marnujemy okazję na zyski. Dopiero gdy giełdowe indeksy sięgają zenitu, odważnie wpłacamy pieniądze do funduszy akcyjnych, aby też ?załapać? się na hossę. Zwykle niedługo potem przychodzi albo głębsza korekta, albo długotrwała bessa, która redukuje wartość akcji w naszym portfelu. Najpierw opieramy się pokusie sprzedaży, by zminimalizować straty. ?Pękamy? dopiero wtedy, gdy spadki są naprawdę poważne. I straty ?papierowe? zamieniamy w rzeczywiste. Pod wpływem emocji kupujemy ?na górce?, a sprzedajemy ?w dołku?, czyli odwrotnie niż powinniśmy.
Najlepszym wnioskiem z takiego doświadczenia jest racjonalizacja decyzji dotyczących zarządzania oszczędnościami. Dobry czas na inwestowanie jest zawsze, jeśli się mądrze inwestuje, czyli dobiera fundusze zgodnie ze swoją gotowością do ponoszenia ryzyka, zakładanym okresem inwestowania i sytuacją finansową.
Oczekujemy, że w 2010 roku, podobnie jak w ostatnich miesiącach, atrakcyjne będą fundusze aktywów zagranicznych. Szczególnie te inwestujące na rynkach o korzystnych perspektywach ożywienia po kryzysie. Utrzyma się też zainteresowanie funduszami z różnymi formami zabezpieczenia kapitału klienta. Widzimy też miejsce dla funduszy taktycznej alokacji. Jako Aviva Investors TFI zamierzamy zaoferować fundusz akcyjny, który będzie zarazem funduszem nominalnego wzrostu ? jego zadaniem będzie zarabianie praktycznie w każdym okresie. Dość optymistyczne perspektywy polskiego rynku akcji przyciągają na nowo uwagę do klasycznych funduszy z udziałem akcji.
Efektem ostatniego kryzysu finansowego ? obok bardziej racjonalnych decyzji klientów ? będzie również wzrost znaczenia marek na rynku TFI. Klienci postawią raczej na duże, znane i stabilne instytucje.
Najlepszym pomysłem dla większości klientów funduszy inwestycyjnych są ? niedoceniane dotychczas ? programy systematycznego oszczędzania. Mają one wiele atutów. Pozwalają na dywersyfikację aktywów i zmianę ich struktury z czasem. Mobilizują do inwestowania i premiują długi czas oszczędzania. Są tańsze dla klientów. Przede wszystkim jednak izolują od ?cyklu emocji giełdowych?, bo regularne wpłaty ?wyrównują? skutki zawirowań koniunktury.
Autor jest prezesem Aviva Investors TFI
Zysk niezależny od koniunktury
W minionym roku wśród funduszy inwestycyjnych największe zyski przyniosły fundusze akcyjne. Najlepsze z nich osiągnęły roczną stopę zwrotu na poziomie 40-55 proc. Szczególnie wysokie zyski osiągnęły fundusze, które postawiły na wzrost akcji banków, KGHM czy niektórych małych i średnich spółek.
Grzegorz Łętocha ? Dobrymi wynikami mogły się również pochwalić fundusze obligacyjne. Duża ich część odnotowała wynik na poziomie 8-20 proc., czyli znacznie lepszym niż lokaty bankowe. W tym segmencie funduszy, tak samo jak w funduszach akcji, liczyło się przede wszystkim wyczucie okazji inwestycyjnych. Na początku 2009 r. ceny obligacji były wyjątkowo atrakcyjne. Zyski, choć nieco mniejsze, przyniosły też fundusze pieniężne. Najlepsze z tej grupy miały roczną stopę zwrotu na poziomie ok. 5-10 proc. Warto pamiętać, że wysokie napływy odnotowano w minionym roku właśnie w funduszach pieniężnych oraz obligacyjnych. Na rynku funduszy inwestycyjnych w 2009 r. pozytywnie wypadły też fundusze sektorowe, zwłaszcza te inwestujące w sektor nieruchomości czy finansowy, a także fundusze inwestujące na rynkach wschodzących takich, jak Rosja czy Turcja oraz nieliczne w naszym kraju fundusze surowcowe.
Oczekiwania klientów
Sytuacja, gdy rynek spada o 15 proc., a uczestnik funduszu traci tylko 10 proc., nie jest dla inwestorów satysfakcjonująca. Dlatego też sukcesywnie należy wprowadzać nową koncepcję zarządzania aktywami. Przy takim spadku zarządzający funduszem absolute return mogą wycofać się z giełdy, dzięki czemu klienci mają duże szanse, by nie stracić albo stracić dużo mniej niż rynek. Strategia absolute return ? zysk absolutny ? polega na dążeniu do wypracowywania dodatnich stóp zwrotu bez względu na sytuację rynkową, a nie na pokonywaniu przyjętego dla wyników punktu odniesienia, jakim jest indeks czy kombinacja kilku indeksów.
Przyszłość funduszy inwestycyjnych
Produkty absolute return, których stopy zwrotu charakteryzują się mniejszą zmiennością, będą przyszłością całego rynku funduszy inwestycyjnych, a rola tradycyjnych funduszy benchmarkowych będzie mniejsza niż dziś. Taki kierunek rozwoju rynku TFI wymusi w pewien sposób sytuacja na giełdach. Przewidujemy, że choć najbliższe kwartały będą dla gospodarki optymistyczne, potem może być trudniej, a giełdę może czekać już wkrótce głębsza korekta. Fundusze absolute return plasują się pomiędzy funduszami tradycyjnymi a hedgingowymi, zatem podlegając nadzorowi, mają zabezpieczenia ustawowe, a jednocześnie ukierunkowane są na osiąganie zysku w miarę niezależnego od bieżącej koniunktury.
Autor jest dyrektorem departamentu Zarządzania Aktywami BPH TFI
Dobra passa funduszy akcyjnych rynków wschodzących
Na rynku nie obędzie się prawdopodobnie bez zawirowań czy korekt, jednak bieżące dane makroekonomiczne i sytuacja gospodarcza dają podstawę do optymizmu w kilkuletnim horyzoncie.
Szymon Borawski-Reks ? Dramatyczna sytuacja w 2008 r. i gwałtowna poprawa w ubiegłym roku spowodowały, że inwestorzy osiągnęli bardzo wysokie stopy zwrotu na rynku akcji. Na rynkach rozwiniętych indeks S&P500 zyskał 23,5 proc., niemiecki DAX 23,8 proc., a brytyjski FTSE 22,1 proc. Jednak o wiele bardziej imponujące zyski można było osiągnąć, inwestując na tzw. emerging markets. Indeks wszystkich rynków wschodzących MSCI wzrósł o 74,5 proc., z czego, np. Turcja zyskała prawie 97 proc., a Chiny 80 proc. Warto też wspomnieć, że nawet kłopoty Grecji i zawirowania wokół Dubaju nie spowodowały korekty, co w naszym przekonaniu świadczy o dużej sile rynków akcji. Przez cały miniony rok obserwowaliśmy duże napływy do funduszy akcji. Na rynku było tak dużo wolnej gotówki, że inwestorzy wykorzystywali każdą korektę jako okazję do zakupów, zwłaszcza, że alternatywa w postaci obligacji skarbowych nie była zbyt zachęcająca.
Początek cyklu koniunkturalnego?
Rok 2009 był bardzo podobny do roku 2003. Wówczas również na początku mieliśmy do czynienia z dużymi spadkami oraz w dalszej części roku z gwałtownym odbiciem. Co ciekawe, indeks S&P500 zakończył rok prawie na tym samym poziomie co w roku 2003. Oznacza to, że w bieżącym roku i w następnych latach na pewno trudno będzie osiągnąć tak duże zyski jak w roku poprzednim. Pomimo znaczących wzrostów wyceny spółek są nadal na relatywnie niskich poziomach. Wydaje się, że ciągle jesteśmy na początku kolejnego cyklu koniunkturalnego. To pozwala patrzeć na przyszłość z optymizmem. Oczekujemy, że nadal najlepsze rezultaty będzie można osiągnąć na tzw. rynkach wschodzących, do których zalicza się tzw. Europa Środkowo-Wschodnia, w tym Polska. Jednak znacznie ciekawsze inwestycje widzimy w innych krajach regionu, poza Polską. Jednym z powodów jest relatywnie wysoka wycena polskich spółek oraz zbliżające się duże oferty prywatyzacyjne. W długim horyzoncie będzie to wpływać pozytywnie na zwiększającą się kapitalizację GPW i zainteresowanie inwestorów zagranicznych, ale w krótkim terminie duża podaż akcji, którą szacuje się nawet na 40 mld zł, może nieco ograniczać wzrosty na GPW.
Czy scenariusz W?
Wielu analityków wieszczy nadejście drugiej fali kryzysu czy też tzw. scenariusz W. Główne argumenty zwolenników tej tezy to ciągle wysokie bezrobocie, kiepski stan finansów publicznych oraz wycofywanie rządowych pakietów pomocowych. Uważam jednak, że zarówno rządy, jak i banki centralne są świadome powagi sytuacji i będą swoją pomoc wycofywały z rozwagą. Spodziewamy się, że stopy procentowe pozostaną jeszcze przez jakiś czas na niskim poziomie, a ewentualne podwyżki będą bardzo wyważone. Do argumentów przeciwko drugiej fali kryzysu można zaliczyć koniec bezrobocia w USA, stabilizację na tamtejszym rynku nieruchomości oraz najwyższe od 3,5 roku wskaźniki aktywności przemysłowej na świecie. W wielu sektorach mamy do czynienia z niskim poziomem zapasów, co może oznaczać konieczność zwiększenia produkcji. Oczywiście na rynku nie obędzie się pewnie bez zawirowań czy korekt, niemniej jednak bieżące dane makroekonomiczne i sytuacja gospodarcza dają podstawę do optymizmu.
Ewa Chronowska – autor jest zarządzającym funduszami w BZ WBK AIB TFI, m.in. Arką BZ WBK Akcji FIO www.GazetaFinansowa.pl