Ostatnie tygodnie to niemal bezustanne bombardowanie inwestorów negatywnymi informacjami. Napływają one w kontekście prognozowanej recesji w USA i automatycznie przeistaczającej się w globalne spowolnienie gospodarcze. Ceny żywności i energii rosną, co napędza inflację praktycznie w każdym kraju, a zawodność organizacyjna niektórych instytucji finansowych doprowadza do kilku miliardowych strat przez pojedynczego dilera.
Kryzys
Każdy kto na fali euforii zainwestował w Polsce w fundusze specjalizujące się w małych i średnich spółkach, w kontekście których częściej mówiło się o potencjalnych zyskach niż ryzyku, dziś często zastanawia się jak mógł na to pozwolić. Przyznajmy szczerze – nie szczególnie rozpatrywał ktoś taki ryzyko związane z tym segmentem rynku. Euforyczne zakupu mają to do siebie, że inicjowane są tuż przed równie spektakularną ucieczką z rynków. Mechanizm był dość klarowny: sierpniowe spotęgowanie kryzysu w sektorze nieruchomości w USA przelane zostało natychmiast do sektora bankowego, gdzie problem urósł do miana kryzysu kredytowego. Jeżeli dodamy do tego widmo drastycznego spowolnienia gospodarczego w Stanach i niewiele lepsze prognozy w ujęciu średnim dla reszty świata, recepta na panikę jest gotowa. I tak się stało… Styczeń przez wielu będzie zapamiętany na bardzo długo. W zaledwie kilkanaście dni najważniejsze światowe indeksy akcji zniżkowały po 6-7%, co w przypadku kilku giełd nabrało cech absolutnej paniki, która zniwelowała wielomiesięczne zyski w tak krótkim czasie. Gwałtowne umarzanie jednostek uczestnictwa funduszy i zamykanie pozycji na innych instrumentach wywoływało efekt kuli śnieżnej, która dosłownie zmiotła z rynków kilkaset miliardów dolarów. Kryzys, którego jesteśmy świadkami jest dość charakterystyczny, ponieważ uwypuklił fakt, iż dywersyfikacja ryzyka w obecnej formie w takich momentach zawodzi. Nie jest to podważenie żelaznej zasady o niewkładaniu wszystkich jajek do jednego koszyka, lecz uświadomienie, iż koszyków tych powinno być znacznie więcej. Nie wystarczy zatem wzbogacanie portfela akcji polskich o udziały w spółkach telekomunikacyjnych w Kuwejcie. Rozwiązaniem jest tu zastosowanie odmiennych instrumentów związanych najczęściej z zupełnie innymi rynkami. Najwyższa pora poważnie rozważyć inwestowanie w alternatywne klasy aktywów.
Czym są inwestycje alternatywne?
O ile słusznie utożsamiać można inwestycje alternatywne z czymś odmiennym czy też innowacyjnym, najbardziej trafną definicją jest ujęcie przez pryzmat zależności od tradycyjnych klas aktywów. Do tych drugich zazwyczaj zalicza się akcje i obligacje, do których dostęp mamy również przez instrumenty instytucji takich jak fundusze inwestycyjne. Sama jednak obecność tych klas inwestycji nie klasyfikuje jednoznacznie do klasycznych aktywów. Najlepiej zbadać historyczną zależność, którą w analityczny sposób weryfikuje się przy zastosowaniu współczynnika korelacji. Mała wartość tego parametru w kontekście danych inwestycji na tle tradycyjnych rynków wskazuje na ich alternatywny charakter. Zaliczyć można do nich zatem surowce takie jak złoto, platyna, ropa naftowa czy pszenica i kawa; wszelkie przejawy sztuki, jak również wartościowe wina. Są nimi również fundusze hedge – niezwykle kontrowersyjne instytucje, lecz niejako statutowo dążące do osiągania dodatnich stóp zwrotu bez względu na warunki gospodarcze na świecie. Najbardziej popularne w Polsce są jednak produkty strukturyzowane, które często są mieszanką powyższych, a ich „przyjazne opakowanie” związane najczęściej z lokatami bankowymi czy polisami ubezpieczeniowymi kreuje nową modę na inwestowanie w naszym kraju. Warto dodać, iż często przy pośrednictwie tzw. struktur mamy dostęp do akcji i obligacji, jednak umiejętne nimi „manipulowanie” pozwala na najistotniejsze – uniezależnienie wyników od tradycyjnych rynków. Za inwestycje alternatywne uznaje się ponadto monety kolekcjonerskie, coraz częściej klasyczne samochody a nawet damskie torebki czołowych projektantów, jednak poniżej skupię się na tych najistotniejszych przedstawiając jednocześnie ich wyniki na tle głównie rynków akcyjnych.
2007 był praktycznie podzielony na dwie równe części. Pierwsze półrocze to euforia zakupów, która nie ustawała w miarę jak spragnieni kolejnych zysków inwestorzy wpłacali swoje oszczędności do agresywnych funduszy. Na małych spółkach w Polsce można było zarobić nawet 80 %. Nie inaczej było na światowych giełdach, również których indeksy tzw. blue chipów dynamicznie wzrastały: S&P 500 zwyżkował o 16%, Don Jones 17%, FTSE o ponad 9,5%, natomiast azjatycki Hang Seng ponad 65%. Jakże dotkliwa była jednak wyprzedaż, której doświadczyliśmy w drugiej połowie. Latem, gdy kolejne rzesze rynkowych graczy uświadamiały sobie skalę i powagę kryzysu na rynku kredytów hipotecznych w USA, trend gwałtownie się odwrócił. W kilkadziesiąt dni S&P 500 stracił 13,5 %, DJIA ponad 8%, natomiast FTSE ok. 16%. Na warszawskiej GPW najbardziej oberwało się małym i średnim spółkom, które zanotowały spadki po ok. 40%. Problem 2007 roku w zasadzie sprowadza się do jego drugiej części, gdyż na samym końcu hossy trwającej w pierwszej części roku na rynki wkraczało najwięcej niedoświadczonych inwestorów. Ponieśli oni dotkliwe straty, których wymiar spotęgowany został na początku 2008. Uważny łowca potrafił na parkietach akcyjnych wyśledzić w 2007 spółki przynoszące kilkudziesięcioprocentowe stopy zwrotu, jednak wytypowanie wyłącznie zwycięzców graniczy z cudem, a w ramach szerszych portfeli, które oferują fundusze inwestycyjne, zapaść, której byliśmy świadkami dotyczy praktycznie wszystkich spółek. Odpowiednią strategią powinna być efektywna dywersyfikacja ryzyka, a tą umożliwiają alternatywne instrumenty.
Surowce
Dotychczas segment rynków finansowych związany z surowcami kojarzył się raczej ze złotem, na które popyt rósł w kryzysowych momentach. Nie musiały być one związane z aspektem czysto gospodarczym, gdyż nadejście monsunu w Indiach również skłaniało wielu do nabywania sztabek żółtego metalu. Złoto, podobnie jak srebro i platyna w ujęciu znacznej większości inwestorów chronią przed zjawiskami inflacyjnymi, dlatego dzisiaj również widzimy znaczne zainteresowanie ze względu na rosnące ceny szczególnie energii i żywności. Na początku 2007 roku za uncję złota płacono ok. 605 USD, co w relacji do ok. 900 USD zanotowanych w grudniu dało zysk w wysokości 48%. Pomijam tu oczywiście aspekt dźwigni finansowej, która dla wielu mogłaby zakończyć przygodę z tym metalem po kilku spadkowych korektach.
Podobnie zachowywała się platyna, która ze 1 130 USD za uncję zanotowała na koniec 2007 roku przyrost o niemal 33 %. Rynek ten jednak znacznej akceleracji nabrał na skutek ostatnich wydarzeń związanych z problemami w dostawie energii elektrycznej w RPA. Kraj ten odpowiada za 80 % wydobycia w skali światowej, a wstrzymanie produkcji drastycznie zatem wpływa na podaż surowca – cena w samym tylko lutym 2008 zwyżkowała o ponad 24%.
Rosnące ceny żywności odczuwają wszyscy we własnych portfelach, jednak można zrekompensować sobie większe wydatki poprzez inwestycje w surowce rolne, które biły rekordy cenowe w 2007 roku i kontynuują ruch ku górze także w 2008. Wzrostowe czynniki mają charakter strukturalny. Nieustannie oddziaływujące zmiany klimatyczne ograniczają areały upraw poprzez degradację ziem oraz gwałtowne zjawiska w postaci powodzi lub huraganów. Aspekt subsydiów w zakresie zbóż jest również kluczowy. Za przykład może posłużyć kukurydza, której buszel (ok. 35 litrów) w latach 70tych nie spadał nigdy poniżej 1 dolara. Lata 80te i 90te do wahania w zakresie 2-4 dolarów, by ostatnio dojść do ponad 5 dolarów. Wsparcie jednak amerykańskiej administracji w kontekście biopaliw (w szczególności wytwarzanego z kukurydzy etanolu) zachęca farmerów do zwiększania upraw tego zboża kosztem pszenicy i soi, które automatycznie wskutek zmniejszonej podaży również drożeją. Dynamika wielkości popytu także nadaje ton tym rynkom i zapowiada się, iż będzie to trwało nadal. Występuje znaczny wzrost konsumpcji w ramach coraz bogatszych nacji Chin i Indii, których zwyczaje żywieniowe również ulegają transformacji na rzecz m.in. zwiększonego spożycia mięs (więcej zbóż przeznaczone jest na pasze dla zwierząt hodowlanych).
Kończące się zasoby ropy naftowej oraz ogromne tempo wzrostu jej zużycia pchają ceny tego surowca na nowe szczyty cenowe. W styczniu 2007 za baryłkę płacono ok. 50 USD, w grudniu cena zbliżyła się już do 100 USD. Ta psychologiczna granica już kilkakrotnie była testowana i przy założeniu, iż globalna gospodarka gwałtownie nie zwolni, kolejne rekordy najprawdopodobniej nas czekają.
Atrakcyjność rynków towarowych nie opiera się wyłącznie na fakcie trwającej hossy, gdyż zarabianie na spadkach również jest możliwe. Uwagę przyciąga klarowność obecnej tendencji i trudno obstawiać opozycyjną wersję. Zasadniczo rynki te zachowują się w odizolowaniu od rynków akcyjnych, co jest podstawową zaletą pod kątem budowania portfela inwestycyjnego .
Fundusze hedge
Choć w Polsce nie są jeszcze bardzo rozpowszechnione, dają spore możliwości zarobku tym, którzy poświęcą trochę czasu na dotarcie do nich. Swą historię fundusze hedge mają burzliwą i szereg kontrowersji wokół ich bezpieczeństwa i polityki inwestycyjnej wielokrotnie zwracał uwagę całego świata. Fundusze te od początku swego istnienia stosowały się do podstawowego wyznacznika efektywności jakim jest dodatnia stopa zwrotu bez względu na warunki rynkowe. Umożliwia im to polityka inwestycyjna, która opiera się często na niszowych instrumentach, a w kontekście bardziej znanych stosują wyszukane strategie, opierające się o tzw. lewarowanie, czyli posługiwanie się pożyczonymi środkami dla zwiększenia zaangażowania w konkretny instrument. Wiele z funduszy hedge od kilkunastu lat osiąga systematycznie kilkudziesięcioprocentową stopę zwrotu, lecz ostatnie zawirowania wywołały zwątpienie wśród licznych inwestorów. Wiele tych instytucji poprzez kryzys na rynkach kredytowych przestało istnieć, jednak znalazły się takie jak fundusz Credit Opportunities w ramach Paulson&Co, który zainkasowały w 2007 roku zysk dochodzący do 590%. Styczeń 2008 był najgorszym miesiącem dla branży funduszy hedge, jednak w globalnym ujęciu portfel oparty o tą grupę aktywów nadal bardzo korzystnie wpływa na wyniki w relacji do ryzyka inwestycyjnego.
Produkty strukturyzowane
Instrumenty te są niezwykle popularne w Azji a szczególnie u naszych zachodnich sąsiadów. Dziś szerokim strumieniem wlewają się na nasz rynek. Ich konstrukcja jest bardzo kusząca dla wielu, którzy na własnej skórze doświadczyli panicznej wyprzedaży na parkietach akcyjnych, gdyż oferuje coś dotychczas niespotykanego: możemy precyzyjniej ustalić naszą awersję w aspekcie ryzyka poprzez ustalenie maksymalnej straty jaką gotowi jesteśmy ponieść. Może to być nawet gwarancja zwrotu zainwestowanego kapitału lub konkretna stopa zwrotu wzbogacona o premię w razie, gdy scenariusz inwestycyjny, który zakładaliśmy zostanie zrealizowany. Naturalnie, im więcej gotowi jesteśmy stracić, tym większy nasz potencjalnych zysk. Zaletą produktów strukturyzowanych jest to, iż w „przyjaznym opakowaniu” dostajemy zaawansowany produkt inwestycyjny. Mamy dzięki nim dostęp do egzotycznych rynków, do których dotarcie dla przeciętnego inwestora jest praktycznie niemożliwe.
Sama możliwość gwarancji zainwestowanego kapitału czyni je w znacznym stopniu niewrażliwe na warunki rynkowe, ale pamiętać należy, iż nie zawsze wzrosty na konkretnym rynku przekładają się na nasz zarobek – nie ma nic za darmo.
Niezwykle bogatą rodzinę tych instrumentów zaprezentuję w oparciu o dwa przykłady.
{mosgoogle}
W ofercie Wealth Solutions obecna jest lokata „Hat-trick”, która poza gwarancją zwrotu kapitału zawiera dodatek w postaci indeksu z Deutsche Bank – Long-Short Momentum opartego o strategię kupowania najlepszych w danym okresie aktywów (akcje, obligacje, surowce) przy jednoczesnej sprzedaży tych z najniższymi stopami zwrotu. Amerykański indeks S&P 500 zanotował w 2007 roku wzrost o 3,2%, gdy w tym samym czasie LSM zainkasował 16,7%.
New World Alternative Investment udostępnia natomiast produkt oparty o sektor energetyczny. Zysk generowany jest z inwestycji bezpośrednio w surowce energetyczne oraz spółki operujące w tej branży. Od uruchomienia w sierpniu 2007 do grudnia tego roku zysk wyniósł ok. 23 %, co jest doskonałym wynikiem uwzględniając fakt, iż WIG 20 zanotował w tym czasie spadek o prawie 6 %.
Dziś niemal każda instytucja finansowa ma w swej ofercie „struktury”. Wielu inwestorów już zaangażowanych jest w te instrumenty, mimo że nie zdają sobie z tego sprawy. Rynek będzie rósł, a my dostaniemy jeszcze więcej cennych narzędzi inwestycyjnych.
Czy inwestycje alternatywne są maszynką do zarabiania pieniędzy?
Oczywiście odpowiedź brzmi nie, gdyż nie można jednoznacznie stwierdzić, iż są to okazje do pewnego zysku, jednak ideą tych klas inwestycji jest wzbogacanie portfela. W miarę ich upowszechniania mogą kiedyś być rozpatrywane jako te „tradycyjne”, jednak zawsze znajdą się jakieś „alternatywne”, które w tym samym stopniu wpływać będą korzystnie na relację zysku do ryzyka w naszym portfelu inwestycyjnym.
Autorem jest Pan Michał Poła InwestycjeAlternatywne.pl
Serdecznie dziękuję za jego udostępnienie.
www.inwestycjealternatywne.pl
Przejdź do początku tekstu >>> kliknij
Przejdź do spisu treści 500 porad/artykułów >>> kliknij
Przejdź do katalogu polecanych publikacji >>> kliknij
Przejdź do bloga >>> kliknij
Przejdź do forum >>> kliknij
Przeczytaj inne artykuły o produktach strukturyzowanych:
Lokaty strukturyzowane,
Produkty strukturyzowane – czym są i do kogo są skierowane,
Jesienne grzybobranie produktów strukturyzowanych,
Produkty strukturyzowane – fakty i mity,
W co inwestować w 2008 roku: Lokaty Strukturyzowane,
2008 – rok lokat strukturyzowanych
{rdaddphp file=wstawki/newsletter.php}