"Materiał pochodzi z Portalu Edukacji Ekonomicznej NBPortal.pl"Oszczędzanie to nie tylko gromadzenie nadwyżek finansowych czy zbieranie pieniędzy np. na nowy telewizor. Zaoszczędzone przez aktywnych zawodowo ludzi środki pozwalają im przetrwać okresy bezrobocia i zapewniają spokojną starość. Dla gospodarki, oszczędności są paliwem napędzającym wzrost gospodarczy. Nic więc dziwnego, że oszczędności znalazły się w centrum uwagi wielu wybitnych ekonomistów.
Oszczędności to część dochodów nie przeznaczona w danej chwili na konsumpcję. Zainwestowane oszczędności tworzą kapitał, który umożliwia osiągnięcie w przyszłości zysków, które będzie można przeznaczyć na późniejszą konsumpcję i … na przyszłe oszczędności. Odsetek dochodów przeznaczanych na oszczędności nazywamy stopą oszczędności. Gdyby nie było budżetu państwa i żadnych kontaktów handlowych z zagranicą, inwestycje musiałyby być równe oszczędnościom. Zapisuje się to w postaci banalnego równania: I=S, gdzie I to inwestycje, a S to oszczędności. W rzeczywistości, zarówno budżet państwa jak i zagranica istnieją, dlatego oszczędności krajowe nie muszą być równe inwestycjom krajowym. Niemniej jednak, przy niezmienionych innych wartościach, wzrost inwestycji musi być sfinansowany wcześniejszym wzrostem oszczędności.
Oszczędności a wzrost gospodarczy
W latach trzydziestych dwaj ekonomiści: Roy F. Harrod i Evsey D. Domar, niezależnie od siebie, doszli do wniosku, że wzrost gospodarczy zależy od produktywności inwestycji i poziomu oszczędności . Udowadniali, że im wyższa stopa oszczędności, tym większe inwestycje, a zatem – tym szybszy wzrost. Produktywnością inwestycji nazywamy wzrost PKB dokonany dzięki inwestycjom. Na przykład, jeśli zainwestowanie 10 złotych zwiększy wartość produkcji o 2 złote, to produktywność inwestycji wynosi 20 proc. (2 : 10). Założenie, że produktywność inwestycji jest stała było jednak nadmiernym uproszczeniem rzeczywistości. Jako pierwszy zajął się tym problemem amerykański ekonomista Robert Solow, który w 1956 roku sformułował swój klasyczny już model wzrostu gospodarczego, w którym oszczędnościom przypisano kluczową, choć nie aż tak ważną jak u Harroda i Domara, rolę.
Oczywiście, oszczędności nie będą pożyteczne dla gospodarki, jeśli będą polegały wyłącznie na "chomikowaniu pieniędzy", lecz wtedy, gdy będą inwestowane. Pieniądze spoczywające w przysłowiowej skarpecie są "bezużyteczne", natomiast pieniądze zainwestowane na przykład w linię produkcji czekolady dają pracę ludziom produkującym maszyny do tej linii, ludziom produkującym maszyny do produkcji tych maszyn, dostarczającym surowce i tak dalej, i tak dalej. Jeżeli składamy pieniądze choćby na zwykłym koncie bankowym istnieje możliwość, że bank pożyczy je producentowi czekolady. Wybór między natychmiastową konsumpcją a oszczędzaniem może być więc porównany do wyboru między tabliczką czekolady teraz a urządzeniem, które wyprodukuje wiele takich czekolad w przyszłości.
We wspomnianym wyżej modelu Solowa, podobnie jak w modelu Harroda-Domara, zwiększenie stopy oszczędności podnosi poziom inwestycji. Inwestycje tworzą kapitał, toteż zwiększenie stopy oszczędności przyczynia się do zwiększenia ilości kapitału. W efekcie mamy wzrost gospodarczy. Jednak im więcej jest kapitału, tym mniejsza jest jego produktywność. Z czasem więc tempo wzrostu gospodarczego maleje, aż w końcu wraca do tego samego poziomu na jakim było zanim stopa oszczędności wzrosła. Z analizy Solowa wynika więc, że w długim okresie intensywniejsze oszczędzanie nie przekłada się na szybszy wzrost gospodarczy. Czy to oznacza, że nie warto więcej oszczędzać? Ależ skąd. Co prawda wg Solowa po pewnym czasie tempo i tak wzrostu wróci do pierwotnej wartości, ale wtedy PKB będzie już na wyższym poziomie niż byłby gdyby nie szybki wzrost wywołany przez większe oszczędności.
Późniejsze badania wykazały jednak, że wpływ oszczędności na wzrost gospodarczy nie musi wygasać zgodnie z modelem Solowa, jeśli uwzględnimy inwestycje nie tylko w kapitał rzeczowy (budynki, maszyny, fabryki itp.), ale także inwestycje w kapitał ludzki, czyli w wykształcenie i umiejętności pracowników. Kapitał ludzki różni się od rzeczowego między innymi tym, że przynosi korzyści nie tylko tym, którzy w niego zainwestowali, ale wszystkim, którzy go potrafią wykorzystać. Wykształcony pracownik może przecież zmienić pracę albo założyć własny biznes, wykorzystując wiedzę zdobytą dzięki poprzedniemu pracodawcy.
Model Solowa był rozszerzany przez ekonomistów G. Mankiwa, D. Romera i D. Weila, którzy dodali do niego czynniki nie uwzględnione przez Roberta Solowa. Nie zmienia to faktu, że oszczędności grają w ich modelach podobną rolę jak u Solowa. Należałoby jednak zapytać, jaki właściwie powinien być optymalny (idealny z punktu widzenia potrzeb gospodarki) poziom oszczędności. Problemem tym zajął się w 1961 roku Edmund Phelps w raczej nietypowym artykule traktującym o królestwie Solovia, którego mieszkaniec, Oiko Nomos wygrał nagrodę za wyznaczenie najlepszej stopy oszczędzania dla królestwa. Oiko sformułował tzw. Złotą Regułę Wzrostu, która wyznacza optymalny punkt między dwiema skrajnościami. Po pierwsze, społeczeństwo mogłoby nie oszczędzać w ogóle, wszystkie dochody przeznaczając na konsumpcję. Oznacza to "pozostawienie na lodzie" przyszłych pokoleń, ponieważ kiedy nagromadzony wcześniej kapitał się wyczerpie nie będzie go czym zastąpić. Takie postępowanie jest niesprawiedliwe wobec potomków. Gdyby jednak konsumować tylko tyle, ile konieczne aby utrzymać się przy życiu, przyszłe pokolenia skorzystałyby w nadmiarze z efektów pracy współczesnych. To również jest niesprawiedliwe.
Złota reguła wyznacza taki poziom oszczędności, by współcześni i ich potomkowie mogli osiągnąć ten sam poziom konsumpcji. Nie uwzględnia wzrostu bogactwa wynikającego z postępu technicznego, a tylko ten z akumulacji kapitału. Stanie się tak w momencie, kiedy produktywność inwestycji będzie równa stopie wzrostu dochodu, albo, inaczej, udział oszczędności w dochodach będzie równy udziałowi kapitału w PKB. To dość skomplikowane, toteż w praktyce test złotej reguły przeprowadza się według uproszczonych zasad: bada się, czy zyski są większe od inwestycji a także, czy dochody z inwestycji są dodatnie.
Jeśli poziom oszczędności jest większy niż wyznaczony przez złotą regułę (zyski są mniejsze od inwestycji) gospodarka jest w stanie tzw. dynamicznej nieefektywności. Obecne pokolenie mogłoby konsumować więcej bez uszczuplenia dobrobytu pokoleń przyszłych, nie ma więc podstaw do większego oszczędzania. Jeśli stopa oszczędności jest niższa niż wynika to ze złotej reguły wzrostu (czyli zyski są większe od inwestycji), gospodarka jest dynamicznie efektywna. Oznacza to, że bardziej oszczędzając możnaby zwiększyć zarówno PKB jak i, w nieodległej przyszłości, konsumpcję. Gospodarki większości krajów rozwiniętych są dynamicznie efektywne. Na przykład, w latach 1960 i 1984 zyski krajów kapitalistycznych przekraczały inwestycje co najmniej o 5 proc. Może to znaczyć, że kraje te oszczędzały zbyt mało.
Koniec części I
Tekst pochodzi z Portalu NBPortal.
"Copyright by Portal Edukacji Ekonomicznej NBPortal.pl"
www.nbportal.pl
Przejdź do spisu treści porad/artykułów >>> kliknij
Przejdź do bloga >>> kliknij
Przejdź do forum >>> kliknij