Ktoś coś wie o Skotanie – Nie wiem, ale mam Skotanik i wiem jedno: warto trzymać Karkosiki! – Może się czepiam, ale ciągle nie rozumiem jak ze sprzedaży na poziomie 50 mln złotych Roman Karkosik chce zrobić w dwa lata 1,5 mld złotych. – To się nazywa spekulacja. Spółkę kupuje się, bo kupa ludzi już na niej zarobiła, a potem zamyka się oczy. Jak się jest młodym trzeba ryzykować, dlatego ja już jadę tym tramwajem. Na razie bilety w rozsądnej cenie.
Ta rozmowa dwóch giełdowych inwestorów na internetowym forum dobrze oddaje atmosferę, jaka dziś otacza toruńskiego miliardera. Inwestując w przejmowane na warszawskiej giełdzie spółki ok. 300 mln złotych, w ciągu ośmiu lat zbudował konglomerat hut, walcowni, fabryk polimerów i instalacji do biopaliw. Jego giełdowa wartość przekroczyła 9 mld złotych. Mało znany i niemedialny biznesmen – który inwestuje "na nosa" – stał się idolem tysięcy inwestorów. Kupują wszystko, czego się dotknie, dlatego wyceny jego spółek rosły dotąd jak szalone (choć w pierwszych dniach stycznia, gdy kończyliśmy ten tekst, tak jak całą giełdę nie ominęły ich spore spadki). W ubiegłym roku "Forbes" wyceniał majątek Karkosika na 2,9 mld zł, dziś przekroczył on 5,7 mld złotych.Toruński biznesmen twierdzi, że utrzyma tempo i wartość jego grupy będzie rosła o co najmniej 100 proc. rocznie, co – jak sam obliczył – w ciągu pięciu lat da mu drugą pozycję na liście najbogatszych ludzi na świecie, obok legendy inwestowania Warrena Buffetta (jego majątek dziś sięga 42 mld dol.). Pytanie – jak chce to zrobić, zważywszy, że już na aktualną wycenę jego spółek w dużej mierze składają się oczekiwania.
Ta wiara jest mu potrzebna jak nigdy. Fundusz Midas, najmłodsze dziecko Karkosika, planuje sprzedać 33 mln nowych akcji za ponad miliard złotych. Bardzo dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że przez pięć lat szybkiego rozwoju tej grupy z kieszeni swoich akcjonariuszy wyjął niecałe 200 mln złotych. Karkosik zapowiada, że inwestorzy nie stracą, gdyż w całości przeznaczy te pieniądze na dalsze inwestycje. Na rynku spekuluje się, że tym razem namierzył spółkę z WIG20.
– Zarabianie jest proste – rzuca Karkosik przyciskany o szczegóły swojej przyszłej strategii. Te uniki nie budują zaufania, ale są poniekąd zrozumiałe – wystarczy przypomnieć, jakie emocje wzbudzają jego inwestycje. Na wieść, że przejmuje NFI im. E. Kwiatkowskiego (dziś NFI Midas), kurs funduszu wzrósł dziesięciokrotnie, a tylko plotka o tym, że na jego celowniku znalazł się Stalexport, podniosła pod koniec 2005 r. wycenę spółki o 40 procent.
Trzeba przyznać, że do tej pory szło mu fenomenalnie. Firmy, w których zainwestował, zwykle szybko przynosiły zyski i zwiększały swoją wycenę.
– Jego siłą było to, że widział więcej niż rynek – uważa Sebastian Bogusławski, zarządzający OFE Pekao. Sukcesem zakończyły się inwestycje zrobione w końcówce dekoniunktury. Kupował średniej wielkości firmy, jak Elana czy Boryszew, których wartość po restrukturyzacji rosła osiem-dziesięć razy. Dziś jednak okazji do łatwego zarabiania jest coraz mniej, a przykład jego idola Warrena Buffetta świadczy, że prawdziwym wyzwaniem jest umiejętność zarządzania wzrostem. Fundusze Buffetta inwestując przez ponad 30 lat, pomnożyły powierzony im kapitał 5 tys. razy, ale kiedy urosły, wytraciły dynamikę. W ciągu ostatnich pięciu lat majątek genialnego inwestora wzrósł "tylko" o 31 proc. – z 32 mld do 42 mld dolarów.
– Pomysłów mi nie brakuje, a operując większymi pieniędzmi, ma się większe możliwości – upiera się Karkosik. – W roku 2006 przejąłem kontrolę nad NFI Midas, a pośrednio również nad Suwarami i Ferrum. Na początku tego roku Alchemia będzie finalizowała przejęcie Huty Bankowej. To są bardzo duże projekty – dodaje.
W jego układance najcenniejsze klocki to Impexmetal i Alchemia. W Impexmetalu nie odstraszyła go zagmatwana struktura tego metalurgicznego holdingu. Gotów był przejąć go w całości, natomiast konkurenci czyhali tylko na najcenniejszą hutę Aluminium Konin-Impexmetal (AKI). Dwa lata temu zapłacił za pakiet kontrolny Impexmetalu 250 mln złotych. Opłaciło się, po trzech kwartałach zeszłego roku spółka na poziomie operacyjnym zarobiła przeszło 175 mln złotych.
– Jest jeszcze wiele obszarów w spółce, gdzie możemy być lepsi – uważa Adam Chełchowski, prezes Impexmetalu. Największe możliwości stoją przed AKI, gdzie w połowie roku uruchomiono nową walcarkę wartą 200 mln złotych. – W efekcie możliwości produkcyjne wzrosły z 75 do 100 tys. ton rocznie, w tym czterokrotnie wyrobów cienkich, na których uzyskujemy najwyższe marże – tłumaczy Chełchowski. Dodatkowo koszt surowca do produkcji aluminium spadł w roku 2006 dwukrotnie.
Alchemia, druga gwiazda toruńskiego inwestora, swój sukces zawdzięcza Hucie Batory, która odpowiada za 90 proc. jej sprzedaży. Trzeci w Europie producent wykorzystywanych w przemyśle gazowym i paliwowym rur bez szwu był zadłużony na 270 mln złotych. Karkosik kupił hutę od syndyka w maju 2005 r., za 107 mln złotych. I też zyskał – możliwości produkcyjne huty od czasu, gdy trafiła do Alchemii, wzrosły o 40 proc., a w pierwszych trzech kwartałach 2006 r. przyniosła ona 69 mln zł zysku na poziomie operacyjnym.
Tu również nie zawiodła Karkosika intuicja. Kupił tanio, ponieważ większość branżowych inwestorów obstawiała, że po roku hossy na rynku stali musi przyjść korekta. Tymczasem ceny dalej rosły i znów wyszło na jego. Największy konkurent Przemysław Sztuczkowski zaproponował tylko o 2 mln zł mniej i musiał obejść się smakiem. Teraz, by podwoić zyski, Alchemia szykuje się do kolejnego przejęcia – Huty Bankowej.
– To będzie hit podobny do tego, jakim okazała się Huta Batory. Jest już zrestrukturyzowana przez koncern Mittala. Zajmuje się niszową produkcją, będzie więc przynosiła zyski nawet w czasach pogorszenia koniunktury na rynku stali. Wystarczy rozwijać produkcję i zwiększyć rentowność – mówi Karina Wściubiak, prezes Alchemii.
Pytanie, jak te dwa aktywa są w stanie udźwignąć 9 mld zł wyceny kontrolowanego przez Karkosika konglomeratu.
– Jego firmy znajdują się w różnej fazie rozwoju. Wyceny Alchemii czy Impexmetalu opierają się na stabilnych fundamentach, natomiast na wycenę Skotanu czy Midasa składają się plany i wiara w skuteczność głównego akcjonariusza – uważa Sebastian Bogusławski.
Karkosik przejął Midasa za 90 mln zł, co odpowiadało mniej więcej gotówce, jaką fundusz miał w kasie. Mimo że pieniędzy nie przybyło, a fundusz dokonał tylko jednej znaczącej inwestycji – przejął za 35 mln zł jedną trzecią udziałów w produkujących uszczelki Suwarach – po trzech miesiącach jego wartość wzrosła do 1,6 mld złotych. Natomiast jedynym atutem Skotanu były do niedawna plany produkcji biopaliw. W przedstawionej w kwietniu zeszłego roku prognozie spółka zakładała sprzedaż w 2008 r. na poziomie 211 mln zł, choć nawet nie rozpoczęła budowy instalacji do produkcji. Inwestorom to wystarczyło: wartość rynkowa przekroczyła 2 mld złotych. W grudniu 2006 r. Ministerstwo Finansów ogłosiło nową niższą ulgę akcyzową na biopaliwa, która pod znakiem zapytania postawiła opłacalność tego biznesu w Polsce. Inwestorzy zareagowali przeceną spółki do 700 mln złotych. Skotan zmienił strategię i przestawia się na produkcję do Niemiec.
Po raz ostatni wycenie inwestorów instytucjonalnych Karkosik poddał się trzy lata temu, sprzedając akcje Boryszewa. Mówiło się, że toruński biznesmen się cywilizuje. Z zamiarem wyklarowania struktury grupy Karkosik zlikwidował krzyżowe powiązania między Boryszewem, Elaną i Hutą Oława, łącząc je i umarzając ich wzajemne udziały. Wtedy za 13 proc. nowych akcji otrzymał 85 mln złotych. Po tym sukcesie w lutym 2005 r. Karkosik zapowiedział następną emisję. Miała być dużo większa, około 350 mln zł, ale ponieważ kurs akcji zaczął spadać, biznesmen się z niej wycofał. Od tamtej pory potrzebny mu kapitał na produkcję biopaliw czy przejęcie Huty Batory zbierał od dotychczasowych akcjonariuszy, sprzedając walory Skotanu i Alchemii po symbolicznej złotówce, do której uprawnieni byli tylko posiadacze starych akcji. Kto ich nie obejmował, tracił na skutek kilkakrotnego rozwodnienia dotychczasowych udziałów.
– Dbamy szczególnie o tych, którzy są z nami i w nas wierzą – mówi Karkosik.
Więź ze swoimi akcjonariuszami, głównie indywidualnymi, to kolejny ważny element strategii Karkosika. Przy każdej okazji podkreśla, że wzrost akcji jego spółek powinien być szybszy. Rzesze podążających za nim inwestorów pilnie obserwują poczynania swojego guru, wymieniając się informacjami na internetowych forach. Wychodząc naprzeciw ich oczekiwaniom dotyczącym zysków, nazwę przejętego w październiku NFI im. E. Kwiatkowskiego zmienił na Midas (co samo w sobie było dowcipne, gdyż już parę lat wcześniej dziennikarze porównywali Karkosika do mitologicznego króla). Z tego samego toku myślenia, pobudzającego masową wyobraźnię, wywodzi się nazwa hutniczej odnogi grupy Karkosika – Alchemia. Inwestorzy rewanżują się, nie tylko pompując wyceny. Na przykład grupa akcjonariuszy z Poznania w ramach podziękowania za gigantyczny zarobek na bożonarodzeniowe święta przysłała Karinie Wściubiak, prezes Alchemii, jej portret na tle choinki i małego króla Midasa.
– Inwestorzy indywidualni częściej kierują się emocjami niż wyceną fundamentalną spółek. Było to widoczne ostatnio w zachowaniu się kursów Skotanu czy Midasa – uważa Bogusławski.
Chociaż na przełomie grudnia i stycznia WIG stracił 5 proc., majątek Karkosika w ciągu miesiąca zmniejszył się o 800 mln złotych. Stało się to głównie za sprawą Skotanu, ale spadki odnotowały cztery z pięciu jego spółek. Na pewno nie pomógł wcześniejszy – wrześniowy – komunikat o sprzedaży 2 proc. akcji Boryszewa przez ING OFE, jeden z dwóch funduszy emerytalnych, który w spółkach Karkosika miał pakiet ponad 5 proc. akcji.
– Sprzedali, bo zarobili na tych akcjach trzy razy. W Boryszewie mamy jeszcze pięć OFE, w Alchemii i Skotanie trzy – tłumaczy Karkosik.
– Inwestorzy finansowi interesują się spółkami z grupy Romana Karkosika, co widać po frekwencji na spotkaniach z zarządami. To, czy w nie inwestują, zależy od indywidualnych decyzji podejmowanych na podstawie aktualnych wycen – wyjaśnia Jakub Bentke, zarządzający funduszem Skarbca i jednocześnie członek RN Alchemii. O te relacje dba Adam Chełchowski, prezes Impexmetalu i Boryszewa, wcześniej zarządzający w Winterthurze. W efekcie podziału Impexmetalu w akcjonariacie ma być więcej funduszy.
– Chcemy wydzielić cztery dywizje produktowe: aluminiową, miedziową, ołowiową oraz polimerową i jako oddzielne spółki wprowadzić na giełdę – zdradza Chełchowski.
Zresztą do tej pory inwestorzy byli potrzebni Karkosikowi głównie do wycen swoich spółek, a nie jako dawcy kapitału. Rozwój grupy finansuje długiem. Nie jest w tym odosobniony, bo tak swoje fortuny budowali Michał Sołowow, właściciel Cersanitu, czy Bogusław Cupiał, właściciel Tele-Foniki Kable. Wykorzystali spadek stóp procentowych po roku 2000. Sołowow dzięki temu szybciej zdywersyfikował swoją działalność – zainteresował się produkcją kafelków, podłóg i wszedł na rynek centrów handlowych. Cupiał zbudował największą w Europie fabrykę kabli, ale jego strategia lewarowania się na jednym cyklicznym biznesie okazała się ryzykowna. Z powodu wzrostu cen miedzi wpadł w zadłużenie.
Na takie ryzyko cyklu koniunkturalnego narażone są również działające w branżach chemicznej i hutniczej spółki Karkosika. Od trzech lat znajdują się na górce swoich cyklów, co widać po coraz lepszych wynikach Huty Batory oraz AKI. Ale ta hossa kiedyś może się skończyć. Jest to tym bardziej ryzykowne, że w porównaniu z Cersanitem Boryszew korzysta z sześciokrotnie większej dźwigni, podobnej do tej, jaką ma Cupiał. Podczas gdy producent ceramiki przy 750 mln zł kapitałów posiłkuje się 500 mln zł zadłużenia, Boryszew ma 2,5 mld zł długów przy 600 mln zł własnego kapitału.
Jak dotkliwe mogą być zmiany koniunktury, Karkosik przekonał się w Elanie, producencie włókien i polimerów do butelek PET. Kiedy ją przejmował w styczniu 2000 r., robił świetną transakcję – za 60 proc. jej akcji zapłacił Zbigniewowi Jakubasowi 30 mln zł, z czego z własnej kieszeni wyłożył tylko 7 mln złotych. Kupił tanio, gdyż sytuacja w spółce była napięta: firma poprzedni rok zakończyła 17 mln zł straty, a załoga nie chciała dopuścić do zwolnień. Jakubas bał się, że w sprawę mogą zaangażować się miejscowi notable: ówczesna marszałek Senatu Alicja Grześkowiak oraz ojciec Tadeusz Rydzyk, który wtedy miał za sobą udaną interwencję w obronie pracowników Tormięsa. Karkosik zapowiedział, że zwolnień nie będzie, po czym przystąpił do redukcji zatrudnienia. W 2004 r. Elana przyniosła ok. 41 mln zysku. Wówczas pojawili się u Karkosika inwestorzy zainteresowani kupnem fabryki, mówiło się o wycenie w wysokości 400 mln złotych.
– Rozmowy były mało konkretne. W zasadzie to u mnie wszystko jest na sprzedaż, ale tak się składa, że wolę kupować – mówi Karkosik. I popełnił błąd, gdyż z powodu wzrostu cen ropy oraz spadku cen dolara i powiązanego z nim juana nasz region zalały tanie włókna z Dalekiego Wschodu. Granulat butelkowy zaczęli sprzedawać w Polsce ci, którzy nie kupili Elany: SCA Chemical i Nemuno Banga. W efekcie w 2006 r. Elana odnotowała 33 mln zł straty. Karkosik szybko ją zniwelował, przeprowadzając nową akwizycję.
– Grupa Boryszew, w skład której wchodzi Elana, na przejęciu Impexmetalu zarobiła 700 mln złotych – mówi Karkosik. Pytanie – na ile decyzje o inwestowaniu zarobionych pieniędzy w zyskowne transakcje kapitałowe zamiast w działalność podstawową były przyczyną problemów Elany? Jej przykład pokazuje, że Karkosikowi łatwiej przychodzi kupowanie nowych firm i redukowanie w nich kosztów niż łożenie na rozwój organiczny (opisywane wyżej inwestycje Impexmetalu też zapoczątkował stary zarząd).
Niechęć do organicznego inwestowania to wspólna cecha wielu polskich entrepreneurów, np. Zygmunta Solorza-Żaka albo Bogusława Cupiała, którzy szybko przeskoczyli z kierowania małymi organizacjami do holdingów generujących przychody liczone w miliardach złotych. Z tamtych czasów w Karkosiku zostało wiele naturalności. Mówi krótko, ironizuje, potrafi żartować sam z siebie. Interesuje go przede wszystkim pomnażanie majątku. Pieniędzy nie konsumuje, najlepiej odpoczywa, pracując 15 godzin dziennie, entuzjazm stracił nawet do swojego jedynego hobby – ogrodu. Nie myśli, co się stanie z jego majątkiem po śmierci, co jest o tyle intrygujące, że nie ma dzieci.
Ma światowe ambicje, ale bez skrępowania przyznaje się, że nie zna języków i boi się latać. Nie lubi zdjęć, nie kupuje nowych garniturów czy samochodów, sporo w nim nieufności wobec wygładzonego świata biznesu, który reprezentują konsultanci czy menedżerowie po MBA. Pytany, kiedy się zapisze do Polskiej Rady Biznesu, odpowiada, że szkoda mu czasu na głupoty. Ostatnio kupił drużynę żużlową w Toruniu. Jak twierdzi, ktoś to musiał zrobić, ponieważ groziła jej plajta. Na żużlu był raz w życiu, bo to go nie interesuje.
Jako introwertyk w biznesie jest samotnym wilkiem. Nie zbudował takich drużyn jak te, które pracują na sukcesy Czarneckiego czy Sołowowa. Dziś staje się to jednym z jego głównych wyzwań.
Otoczony jest dworem ludzi, z którymi zaczynał w latach 90. Lubi konsultować swoje biznesowe decyzje. Często korzysta z rad ludzi z Torunia, takich jak Zygmunt Urbaniak, dyrektor Karo-Roman, pierwszej firmy Karkosika, Jerzy Mróz, szef sprzedaży w Elanie, Mirosław Kutnik, toruński prawnik zasiadający w Radzie Nadzorczej NFI Midas.
Słabość kadr widać po karierach, jakie w konglomeracie robią byłe asystentki Karkosika: Małgorzata Żarecka-Piątkowska, dziś szefowa Elany-PET, i Karina Wściubiak, prezes Alchemii. W pozostałych spółkach pierwszoplanowe role Karkosik musiał powierzyć najemnikom. Sięga głównie po menedżerów z doświadczeniem ze spółek skarbu państwa, których sam zna lub zostali mu poleceni przez znajomych. Radzie Boryszewa przewodniczy Arkadiusz Krężel, wieloletni szef Agencji Rozwoju Przemysłu (czytaj też str. 118), Skotanem kieruje Jerzy Małyska, niegdyś szef potężnego CPN-u, prezesem Hutmena jest Andrzej Libold, wcześniej szef Zelmeru. Prezesem Nova Capital, spółki kontrolującej Midasa, jest Krzysztof Jeznach, wcześniej dyrektor w Ministerstwie Skarbu Państwa.
O tym, jak trudno mu znaleźć ludzi do pracy, świadczą wakaty w zarządach Alchemii, Impexmetalu i Boryszewie. W tych trzech zarządach – w końcu najważniejszych jego spółek – pracują dwie osoby: Adam Chełchowski oraz Karina Wściubiak.
– Oba zarządy będą uzupełnione, poszukiwania prowadzą rady nadzorcze, wspomaga je osoba z doświadczeniem międzynarodowym, która dołączyła do Boryszewa pod koniec zeszłego roku – tłumaczy Karkosik. Toruński biznesmen stawia na młodych ludzi, którzy nie mają tak wysokiego ego jak niektóre znane postacie.
Z Karkosikiem łatwo się nie współpracuje, o czym świadczy przykład Krzysztofa Sędzikowskiego, doświadczonego menedżera, który wcześniej zarządzał KGHM i Grajewem.
– Przyszedł do nas na rok, uporządkował grupę i wrócił do Jarosława Pawluka, by wprowadzić jego CTL Logistics na giełdę. Bardzo cenię zdolności Krzysztofa Sędzikowskiego – wyjaśnia Roman Karkosik. Ale jeszcze rok temu Sędzikowski deklarował dziennikarzowi "Forbesa", że chciałby pracować z Karkosikiem do emerytury, przez najbliższe 15 lat. O co więc poszło?
Sędzikowski, by efektywniej przeprowadzić restrukturyzację, wspomagał się konsultantami z McKinseya i od Thomasa Kolai, a do zarządzania Hutmenem ściągnął Belga – Pierrota Colsona. A Karkosik nie lubi wydawać pieniędzy na drogich konsultantów. Obaj panowie jednak zaprzeczają, że to miało wpływ na odejście Sędzikowskiego.
Jeszcze większym zaskoczeniem było rozstanie ze Sławomirem Masiukiem, osobą numer dwa w konglomeracie Karkosika. Przesądziła o tym chybiona inwestycja w niemiecką firmę Kuag Oberbruch, o profilu działalności zbliżonym do Elany.
– Z tą inwestycją nie trafił w dziesiątkę. Miał pecha – przyznaje Karkosik.
Karkosik podkreśla, że na co dzień nie zajmuje się swoimi spółkami, ale oczekuje od nich wyników.
– Kontroluję je tylko z poziomu rady nadzorczej. To zarządy biorą pełną odpowiedzialność za to, co się w spółkach dzieje – przekonuje. Jego ludzie czują tę presję. To nie przypadek, że Andrzej Libold na łamach prasy deklarował, że za najważniejszy swój cel uznaje podwojenie wartości Hutmena w ciągu trzech lat, a Adam Chełchowski, przedstawiając właściciela Boryszewa na konferencji prasowej, określił go jako numer dwa na liście najbogatszych Polaków, "któremu pomożemy zostać numerem jeden".
Ale Karkosik myślami jest już gdzie indziej. W maju wybiera się do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z Warrenem Buffettem.
– Napisałem do niego, że chciałbym porozmawiać, i dostałem zaproszenie. Może zrobimy coś razem – mówi.
Takie oświadczenia wśród przedstawicieli instytucji finansowych wywołują konsternację i niepewność (inna sprawa, że nie chcą tego komentować pod nazwiskiem), ale świetnie działają na wyobraźnię drobnych inwestorów. Tyle że w efekcie rośnie presja na ich autora. Wierzący w niego akcjonariusze pompują kursy spółek, a Karkosik musi coraz szybciej gonić te wyceny. Czy sprosta ich nadziejom na niekończący się wzrost? W jakim stanie jego imperium przetrwa ostatnie spadki na giełdzie?
– Do tej pory wszyscy dookoła mieli rację, ale to Karkosik ma pieniądze – uważa Rafał Jankowski, były członek zarządu Alchemii.
Autorem jest Pan Piotr Karnaszewski
Tekst pochodzi z lutowego numeru miesięcznika Forbes
Serdecznie dziękuję za jego udostępnienie.
www.forbes.pl
Przejdź na górę strony
Przejdź do spisu treści porad/artykułów
Przejdź na bloga
Przejdź na forum