Istnieje realne zagrożenie, że pomimo zapewnień premiera prywatyzacja w 2010 r. 10 proc. akcji KGHM Polska Miedź SA będzie tylko wstępem do ogłoszenia przez rząd pełnej prywatyzacji spółki w kolejnych latach. Postawienie takiej tezy nie jest wcale bezzasadne, szczególnie analizując przychody budżetu państwa oraz jego planowane sztywne wydatki, które mają raczej tendencję rosnącą niż malejącą.
Trudna sytuacja finansów publicznych oraz widmo konieczności podwyżki podatków w przypadku niepozyskania dodatkowych środków z prywatyzacji to główne powody, które skłoniły gabinet Tuska do podjęcia drastycznych posunięć. Decyzją rządu koalicyjnego PO-PSL KGHM Polska Miedź SA ponad rok temu znalazł się na liście spółek o strategicznym znaczeniu dla polskiej gospodarki, nieprzeznaczonych do dalszej prywatyzacji. Jednak w wyniku ostatniej aktualizacji planu prywatyzacji na lata 2008-2011 około 10 proc. akcji KGHM zostanie wystawionych na sprzedaż w 2010 r. Decyzja ta utwierdziła społeczeństwo w przekonaniu, że obecny rząd nie zamierza pobłażliwie traktować miedziowego giganta z Lubina.
Udział spadnie do 31 proc.
Obecnie Skarb Państwa jest właścicielem 41 proc. akcji spółki, reszta udziałów znajduje się w rękach rozproszonego akcjonariatu. W wyniku przewidzianej prywatyzacji udział państwa w spółce wynosić będzie zaledwie 31 proc. i jeśli nie dojdzie do zmiany statutu spółki, Skarb Państwa może realnie, chociażby w wyniku wrogiego przejęcia, stracić kontrolę i władztwo korporacyjne nad spółką.
Ogromny potencjał
KGHM Polska Miedź SA to nie byle jaka firma, to perła w koronie spółek państwowych. W 2008 r. spółka znajdowała się w dziesiątce największych producentów miedzi oraz srebra na świecie. Corocznie spółka zasila budżet państwa pokaźną sumą pieniędzy wypłacaną w formie dywidendy. Bez wątpienia potencjał KGHM Polska Miedź SA jest ogromny i tkwi zarówno w złożach bogatych w rudy miedzi oraz srebra, ale również w wysoko wykwalifikowanej i doświadczonej kadrze.
Dobry czas na sprzedaż?
Zdecydowany sprzeciw związków zawodowych, protesty oraz zapowiedź strajku generalnego w odpowiedzi na plan prywatyzacji spółki w 2010 r. nie są dla nikogo zaskoczeniem. Obawy o utratę wpływów oraz przywilejów socjalnych, ale i możliwość zwolnień grupowych są w spółce niezwykle silne. Być może związkowcy, oprócz powodów czysto materialnych, kierują się w swoich protestach szlachetnymi pobudkami, jak obrona polskiego przemysłu miedziowego i działanie na rzecz dobra polskiej gospodarki. Decyzja podjęta przez rząd w opinii niektórych ekspertów wywołuje mieszane uczucia. Wedle zapewnień premiera Tuska sprzed niespełna miesiąca, dywidenda z zysku KGHM Polska Miedź SA w ciągu 5-6 lat dałaby państwu takie same korzyści, co sprzedaż udziałów Skarbu Państwa tej spółki. Co zatem wpłynęło na tak diametralną zmianę zdania premiera Tuska w tak krótkim okresie? Czy uzasadniona jest sprzedaż akcji spółki tak istotnej z punktu widzenia gospodarki i to akurat w okresie zawirowań na rynkach finansowych? Trudno nie zgodzić się z częścią opozycji, która twierdzi, że 2010 r. nie jest najlepszym okresem na sprzedaż akcji spółki, gdyż cena, jaką Skarb Państwa uzyska za sprzedaż walorów spółki, może nie być w pełni satysfakcjonująca, a koszty podjęcia decyzji, zarówno w aspekcie politycznym, jak i społecznym, mogą być dla rządu bardzo wysokie.
Pokusa nie do odparcia
Istnieje realne zagrożenie, że pomimo zapewnień premiera, prywatyzacja w 2010 r. 10 proc. akcji spółki będzie tylko wstępem do ogłoszenia przez rząd jej pełnej prywatyzacji w kolejnych latach. Postawienie takiej tezy nie jest wcale bezzasadne, szczególnie analizując przychody budżetu państwa oraz planowane sztywne wydatki, które mają raczej tendencję rosnącą niż malejącą. Można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że w następnych latach trudno będzie utrzymać deficyt budżetowy na akceptowalnym przez Komisję Europejską poziomie, a w czasach stagnacji gospodarczej zastrzyk dużej gotówki w postaci środków ze sprywatyzowanych spółek państwowych, w tym KGHM Polska Miedź SA, może być bardzo smakowitym kąskiem i pokusą nie do odparcia dla rządu.
Nie do końca różowo
Prywatyzacja spółki w 2010 r. doprowadzi z pewnością do ograniczenia nakładów inwestycyjnych, gdyż Skarb Państwa będzie dążył do maksymalizacji przychodów z dywidendy w posiadanych pozostałych 31 proc. akcji spółki. Bez wątpienia prywatyzacja przyniesie spółce więcej szkody niż pożytku w dłuższej perspektywie. Trudno zgodzić się z poglądem wyrażanym przez wielu ekonomistów, że sprywatyzowane spółki państwowe są dziś przykładem prężnych przedsiębiorstw. Owszem część z nich odniosła sukces ekonomiczny, jednak należy pamiętać, że prywatny właściciel zawsze będzie dążyć do maksymalizacji zysku przy minimalizacji nakładów własnych, a koszty społeczne zostają przeważnie przerzucone na budżet państwa. Skarb Państwa traci na tym podwójnie: pierwszy raz sprzedając akcje po cenach zazwyczaj znacznie zaniżonych, byleby tylko jak najszybciej sprzedać, a drugi raz ponosząc koszty odpraw, ekwiwalentów, zasiłków dla zwalnianych pracowników.
Trudne zadanie
Niewątpliwie prezes H. Wirth znalazł się w bardzo niekomfortowej sytuacji, z jednej strony będąc pod presją związkowców manifestujących w Lubinie swoje niezadowolenie, a z drugiej strony próbując pogodzić wizję rozwoju firmy z politycznymi wytycznymi płynącymi z odległej Warszawy. Oby ten sprawny menedżer i świetny fachowiec stanął na wysokości zadania i nie dopuścił, aby wielki potencjał drzemiący w spółce został zmarnowany. Bo KGHM Polska Miedź SA to wciąż polska spółka jedyna w swoim rodzaju, z której dokonań i pozycji na świecie wszyscy możemy być dumni.
Miłosz Stanisławski – autor jest doktorantem na WNEiZ Uniwersytetu Szczecińskiego oraz pracownikiem SWSPiZ w Warszawie dla www.GazetaFinansowa.pl