Na dniach światło dzienne ma ujrzeć projekt ustawy regulującej rynek natychmiastowych pożyczek. Zmiany, nad którymi Ministerstwo Finansów pracowało przez ostatnie dwa lata, będą regulować warunki przyznawania chwilówek ze szczególnym naciskiem na określenie limitu kwot, jakie pożyczkodawcy naliczają sobie za oferowanie gotówki.
Wokół projektu rozgorzał spór. Na przeciwnych sobie frontach stanęły firmy oferujące chwilówki oraz największa w kraju firma pożyczkowa Provident. Ponadto okazało się, że sam projekt ustawy pozostawia wiele do życzenia.
Internetowi pożyczkodawcy: „Nowe regulacje są niesprawiedliwe”
Rynek chwilówek przeżywa nad Wisłą prawdziwy rozkwit. Firmy takie jak Zaimo, Super Credit czy Filarum oferują szybki zatrzyk gotówki przy minimum formalności – bardzo często do ich przyznania nie potrzeba wiele więcej niż danych z dowodu osobistego, a termin spłaty wynosi miesiąc. Ich największy konkurent – firma Provident – oferuje niewielkie kwoty, ale z dłuższym terminem spłaty, bo na trzy miesiące. W ten sposób w myśl nowej ustawy Provident będzie mógł wyliczyć wyższy koszt pożyczki (limit obliczany jest następująco: 25 procent kwoty pożyczki plus 30 procent kwoty pożyczki w skali roku – przy trzymiesięcznym terminie spłaty w porównaniu z miesięcznym limit kosztów idzie więc proporcjonalnie w górę).
Ponadto ustawa nie reguluje wysokości kosztów ponoszonych dobrowolnie, do których nalicza się m.in. wizytę pracownika w domu klienta, jaką w przeciwieństwie do pożyczkodawców internetowych oferuje właśnie Provident – a mogą wynosić one nawet ponad 50 procent wartości pożyczki. Dlatego też pożyczkodawcy mówią o lobbingu Providenta, ostro sprzeciwiając się projektowi.
Luki w projekcie
Okazuje się, że poza kontrowersjami związanymi z podejrzeniem o lobbing projekt ustawy nie jest dopracowany w 100 % i można się w nim dopatrzeć licznych luk. Jednym z jej skutków będzie między innymi ograniczenie kosztów windykacji, które będą mogły maksymalnie wynosić sześciokrotną wartość stopy procentowej Narodowego Banku Polskiego, w związku z czym wysyłanie ponagleń do dłużników przestanie się opłacać. W efekcie pożyczkodawcy zaczną szybciej spłacać długi do sądu, a powstałe przy tym koszta będą musieli ponieść pożyczkobiorcy – a mogą one wręcz przewyższać koszta upomnień.
Ponadto w planowanych zmianach nie przewidziano wprowadzenia rejestru firm pożyczkowych, który miałyby charakter ogólnych wytycznych określających zasady funkcjonowania rynku chwilówek i którego stworzenie byłoby w interesie zarówno firm, jak i przede wszystkich konsumentów. Kwestią dyskusyjną pozostaje więc pytanie, czy zmiany w ustawie będą miały pozytywny wpływ na konsumentów.