Z Panią Beatą Wąsowską, właścicielką portalu o rynku sztuki www.rekomendacje.net rozmawia Tomasz Bar, właściciel portalu www.FinanseOsobiste.plTomasz Bar – 1. Na ile działalność młodych na rynku sztuki firm: Stilnovisti, NWAI czy Wealth Solutions wpłynie na rynek?
Beata Wąsowska – Działalność wymienionych firm adresowana jest do nowych odbiorców sztuki. Są nimi inwestorzy, a nie jak dotąd wielbiciele, kolekcjonerzy dzieł sztuki czy osoby dekorujące swoje mieszkania i domy. Z faktu powstania ww. instytucji finansowych można wyciągnąć wniosek, że nie tylko pojawiła się nowa grupa nabywców dzieł sztuki, ale że siła nabywcza tej grupy jest na tyle duża, że opłaca się przygotować dla niej specjalną usługę inwestycyjną.
Pojawienie się nowej grupy nabywców pozwala mieć pewność, że zmienią się dotychczasowe zasady obrotu dziełami sztuki obowiązujące na polskim rynku sztuki. Najprawdopodobniej wzrosną ceny dzieł sztuki współczesnej. Nastąpią przetasowania wśród dotychczasowych marszandów. Tradycjonaliści postrzegający sztukę jako wartość kultury zostaną zmarginalizowani, ci dla których sztuka to towar, wzmocnią swoją pozycję.
Ich mocna pozycja wymusi na artystach działania „prorynkowe”. Nie będzie to jednak jak dawniej malowanie „pod klienta”, ale uczestnictwo w projektach inicjowanych przez instytucje kulturalne i ich kuratorów. Zapowiedź tej ewolucji można dostrzec w koncepcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, gdzie w punkcie 3.2 Zakres prowadzonej działalności podstawowej jest pozycja: „zamawianie i produkcja dzieł”.
Na młodym rynku sztuki wszyscy poruszają się po omacku. To zwiększa ryzyko, ale i stwarza szansę dużych zysków. Wydaje mi się, że finansowo zyskają wszyscy: artyści, inwestorzy, doradcy. Jednak utowarowienie sztuki sprawi, że zamieni się ona w rozrywkę. Dzieła częściej niż teraz będą powstawały „pod inwestorów”, „pod kuratorów”, a nie z wewnętrznej potrzeby wypowiedzenia się ich twórcy.
TB – 2. Czy inwestowanie w sztukę jest bardziej modą niż trendem, który przyszedł do Polski i ma szansę się utrzymać?
BW – Uważam, że to naturalna kolej rzeczy. To nie moda, lecz nowy sposób pomnażania pieniędzy, i raczej nie przeminie, bo już od dawna kupuje się dzieła sztuki z nadzieją, że przyniosą krocie. Różnica polega na tym, że dawniej spodziewano się korzyści dla spadkobiercy kolekcjonera, dziś oczekujemy dużych zysków już po kilku latach (instytucje oferujące usługę Art Bankingu określają horyzont inwestycyjny na 5-8 lat).
3. Czy artystę można stworzyć inwestując w niego pieniądze, aby następnie zarobić na jego nazwisku, kiedy jego obrazy zyskają znacznie na wartości?
Jak pokazuje przykład niektórych gwiazd show biznesu, nie trzeba umieć śpiewać, aby nagrać płytę, nie trzeba być aktorem, aby dobrze zarabiać w serialach.
Czy podobnie jest z malarzem?
Wygląda na to, że będzie podobnie. To jest logiczna konsekwencja m.in. faktu, jakim jest horyzont inwestycyjny szacowany na 5-8 lat.
Wszyscy wiedzą, że po upływie długiego czasu zmienia się wartość dzieł sztuki. I nie trzeba być historykiem sztuki, by móc to sprawdzić. Zazwyczaj, ci którzy błyszczeli za życia, rzadko błyszczą po śmierci. Artystów przeszłości, których dziś uznajemy, nie doceniano za życia lub doceniono u jego schyłku.
Aby można było zagwarantować prognozowany zysk w podanym horyzoncie inwestycyjnym, prace artystów, które inwestor będzie „kolekcjonował”, należy „wypozycjonować”. Znanym autorem takiej strategii jest Charles Saatchi, który podobno "… został oskarżony o manipulowanie rynkiem najnowszych młodych i modnych artystów za pomocą nagłych zmian polityki zakupów i sprzedaży. Skrytykowano jego wsparcie dla wystaw takich jak kontrowersyjna ekspozycja "Sensation" młodych artystów "Britpack"; dzięki promocji wystawy Saatchi zwiększa wartość dzieł, które posiada jego galeria."1
W showbiznesie potrafimy odróżnić wypozycjonowane gwiazdki jednego czy nawet kilku sezonów od również pozycjonowanych prawdziwych gwiazd. Potencjał tych pierwszych jest ograniczony. Te drugie, może nie zawsze podobają się wszystkim, jednak ich twórczość pozostanie w historii muzyki rozrywkowej i będziemy do niej chętnie wracać.
W plastyce nie mamy możliwości weryfikacji na podstawie talentu i umiejętności od kiedy krytyka zajmuje się stwarzaniem kontekstu i uzasadnianiem dzieła sztuki, a nie jego profesjonalną analizą i merytoryczną oceną. Otworzyliśmy granice i „wszystko jest sztuką, a każdy artystą”. O tym, co jest sztuką, kto jest artystą, dziś decyduje Autorytet, pod dyktando zleceniodawcy. Czyli tak naprawdę rzecz rozstrzyga marketing, rozstrzyga na niekorzyść prawdziwych mistrzów.
4. Czy marketing i PR może być ważniejszy niż prawdziwa sztuka, tj. artysta o którym jest głośno, ma dobrego agenta, sponsora, może wejść do czołówki najdroższych nazwisk, choć jego malarstwo w oczach krytyków jest słabe?
Musimy rozumieć, że choć „krytyka to analiza i ocena przedmiotu krytyki z punktu widzenia określonych wartości (np. etycznych, poznawczych, naukowych, estetycznych), założonych celów”2 , współczesna krytyka sztuki wyznaczyła sobie inne zadania.
Nie analizuje i nie ocenia utworów, lecz „zajmuje się budowaniem kontekstu myślowego nowych zjawisk artystycznych, wspomaganiem teoretyczną refleksją oraz interpretacją działań artystycznych; współtworzy obraz życia artystycznego; towarzyszy zjawiskom sztuki na zasadzie współuczestnictwa.”3
Mówiąc krótko, współczesna krytyka artystyczna, a plastyczna w szczególności, zajmuje się poszukiwaniem argumentów, które obronią status quo współczesnej plastyki. Krytyk bawi się w twórcę. W związku z czym idealnie nadaje się na narzędzie, którym posłuży się marketing.
Kim naprawdę jest krytyk? To nie multimilioner opiniujący sztukę dla własnej przyjemności, lecz etatowy pracownik instytucji kultury, czasopisma lub wolny strzelec. Ten, kto go zatrudnia, wymaga, aby opinia (argumentacja) uzasadniała cele instytucji, dla której krytyk pracuje.
Czy marketing jest ważniejszy niż opinia krytyka? Tak, jest ważniejszy, bo nie ma krytyki niezależnej.
Spójrzmy ponownie na Charlsa Saatchiego. (Saatchi&Saatchi, największa na świecie agencja reklamowa.)
„…Charles Saatchi, (…) wcześnie zrozumiał, że sztuka jest najtańszym nośnikiem reklamy, zaś marketing najważniejszą ze sztuk. Kolekcjonera młodej sztuki brytyjskiej nie należy podejrzewać o bezinteresowność. Nic tak nie wpływa na wartość rynkową kolekcji, jak ekspozycja w renomowanych muzeach. „Sensacja” pokazywana w Królewskiej Akademii Sztuk w Londynie i na Dworcu Hamburskim w Berlinie, mimo że nie rozpieszczana przez krytykę, to i tak przez wiele miesięcy stale obecna była w mediach. Bezpłatna reklama stała się więc dźwignią sensacyjnego handlu: w grudniu 1998 roku londyński dom aukcyjny „Christies” sprzedał młodą brytyjską sztukę z kolekcji Charlesa Saatchi za 4,5 mln DM. Cena wywoławcza dzieł „Brit Artu” została w licznych przypadkach wielokrotnie przekroczona, tak że tylko 15% zbiorów pozostało w rękach zapobiegliwego kolekcjonera. Akcja pod tytułem „Sensacja” sprawdziła się na aukcji.”4
Pani Urszula Usakowska-Wolff pisze, że wystawę krytykowano. Jak więc to było możliwe, że kolekcjoner zaprezentował swoją kolekcję w tak znamienitym miejscu? Musieli być jacyś krytycy, którzy uzasadnili taką wystawę w sposób, który pozwalał ją zorganizować mimo protestów. I byli to ci silniejsi krytycy.
To co nazywamy kolekcją to artystyczny ekwiwalent „akcji”. Prawdziwy kolekcjoner tworzy kolekcję, komponuje zbiór dzieł sztuki zgodnie z własnymi preferencjami, umiejętnościami i ideami, które poprzez ten zbiór pragnie przekazać odbiorcom.
Z tego co mi wiadomo, nie sprzedano kolekcji jako całości, lecz poszczególne elementy tej kolekcji. Kolekcja została rozproszona. Gdyby Charles Saatchi tworzył kolekcję, nie pozbyłby się jej tak łatwo.
Reszta kolekcji spłonęła 5, co znaczy, że pozbyto się kłopotu z magazynowaniem „dzieł sztuki”, a ubezpieczenie zapewne pokryło straty.
Finał? Wypozycjonowano artystów, brak dzieł. Pozostają opisy i recenzje dzieł. Takie dzieła już nie wypadną z gry, nawet za sto lat, bo kto się odważy zakwestionować „jakość” bez możliwości zrobienia ekspertyzy. Każda taka opinia będzie łatwo podważona. A skoro dzieła przetrwają, marka artysty także.
5. A co gdy na rynku pojawia się coraz więcej firm pomagających w inwestowaniu w sztukę bez stosownego doświadczenia? Czy wtedy rynek sztuki może ulec zachwianiu?
Jest mnóstwo agencji, które potrafią umiejętnie zaprojektować kampanię marketingową. Kiedy sprowadzimy reguły gry do zasad obowiązujących w showbiznesie, ważne będzie wypromowanie sezonowych gwiazd, a nie jakość dzieł. Najgorzej to wygląda w plastyce. Każdy kogo odrzucą inne dziedziny sztuki osiada na jej terytorium. I tak videoinstalacja nie jest filmem, lecz plastyką, performance czy happening nie są teatrem, lecz plastyką, konceptualizm nie jest koncypowaniem o sztuce, lecz plastyką. Brak kryteriów, każda próba ich przywrócenia kończy się awanturą. Zwolennicy klasycznych kryteriów oskarżani są o zamach na wolność artystów. Brak wymiernych kryteriów gwarantuje wielkie, choć nieprzewidywalne zyski. Próbuję sama sobie odpowiedzieć na pytanie: co przetrwa?. W biznesie wygrywa większy, w sztuce, zdaniem Picassa, jest podobnie – trzeba zaistnieć za życia.
6. Czy inwestowanie w sztukę może okazać się bańką spekulacyjną, podobnie jak rynek akcji?
W pewnych przypadkach z pewnością tak. Już to przerabialiśmy przy okazji niebotycznych notowań obrazów Van Gogha. Ta bańka urosła sama, bez marketingu (a może się mylę?), teraz będzie inaczej. Skoro bańki rosną tam, gdzie są wymierne wskaźniki, tym bardziej pojawią się tam, gdzie ich brak.
7. Czy zgodzi się Pani, że zatarcie pewnej elitarności i próba uczynienia ze sztuki towaru masowego może na tym rynku uczynić wiele złego?
Raczej nie. Ceny sprawią, że sztuka nadal będzie elitarna. Jedyny problem polega na tym, że te drogie artystyczne przedmioty będą słabe w sensie warsztatowym i artystycznym. Ponieważ twórczość artystyczna jest kosztownym zajęciem, dzieła, które będą powstawały w niezależnych pracowniach, nie będą mogły się mierzyć rozmachem z dziełami realizowanymi w ramach sponsorowanych projektów. Smutne jest to, że przeciętny odbiorca przekonywany jest i będzie do tych pseudo dzieł, co sprawi, że stanie się coraz bardziej impregnowany na sztukę, a otwarty na nowinki. Ale może to czarnowidztwo?
8. Czy można sądzić, że jeśli górę weźmie moda i reklama, za kilka lat zarobią głównie ci, którzy kupowali sztukę świadomie, według pewnego klucza, a nie ulegli modzie?
Kilka lat nie może być horyzontem, w którym oceniamy inwestycję. Nie jestem wróżką, w ciągu kilku lat wszystko się może zmienić. Każdy poważny inwestor i kolekcjoner sam odpowiada za własne decyzje i strategie inwestycyjne. Kultura skorzysta na kolekcjach, które powstają wg autorskiej i konsekwentnej koncepcji kolekcjonerskiej. Ale być może będziemy bogatsi traktując dzieło sztuki wyłącznie jak towar? Nikt tego nie wie, i nikt nigdy nie sprawdzi.
9. Czy inwestorzy ryzykują zakup prac autorów sztucznie wypromowanych po sufitowych cenach?
Nieliczni bogaci inwestorzy będą mogli przeczekać gorszy okres na rynku sztuki. A co z drobnymi inwestorami, którzy ulegną magii kupienia dzieła przedstawianego jako sposób na łatwy zysk? Przy niskiej płynności rynku może się to okazać zgubne i stworzy jedynie okazje do zakupów dla starych wyjadaczy.
Warren Buffett mówi: „Posiadam firmy, nie akcje. To firmy, które chciałbym posiadać na zawsze”.6 Jeśli inwestor trzyma się tej strategii, powinien w chwilach kryzysu stracić mniej niż inni. Tak to podobno działa na giełdzie, więc może i na rynku sztuki?
10. Czy młody, zdolny artysta ma szanse zaistnieć na rynku bez finansowego zaplecza? Cczy wszystkim rządzi pieniądz i znajomości?
To bardzo trudne. Bo „zdolny” nie oznacza tego samego co dawniej. Co nazywamy talentem, jeśli nie trzeba żadnych szczególnych umiejętności, by zrealizować plastyczne dzieło sztuki? Wystarczy kupić pisuar i umieścić w galerii, wystarczy wziąć kamerę i zakraść się do łaźni, kupić worek ziemniaków albo palmę, kopulować z krzyżem, czy wreszcie odnowić tatuaż więźnia Auschwitz. Przykłady można mnożyć. Kto dziś jest tym zdolnym artystą? Tylko ten, kto wpisze się w modny trend ideologiczny lub artystyczny.
11. Czy w Polsce można liczyć na fachową pomoc ze strony marchandów, agentów?
To wciąż nie ten etap. Doradzą co jest modne, kto jest na topie, ale wciąż brak doradców, którzy potrafią rozpoznać prawdziwą wartość. O wiele łatwiej (i taniej) jest wypromować gwiazdę, niż ją odkryć czy stworzyć (wykształcić). Doradcy będą wskazywali na promowane gwiazdy, nie na talenty. Talent oznacza wrodzone albo nabyte predyspozycje, ponadprzeciętną umiejętność. We współczesnej plastyce nie jest on wartością.
12. Gdzie warto kupować obrazy?
– w galeriach, gdzie marże są duże,
– na aukcjach,
– w prywatnej pracowni, jeśli podoba nam się sztuka danego malarza?
To zależy od celu zakupu. Jeśli tworzymy kolekcję lub dekorujemy wnętrze, warto szperać gdzie się da. Jeśli interesuje nas „zimna inwestycja”, lepiej postawić na „konie ze stajni” dużej instytucji sztuki. Galerie komercyjne pozwalają porównać poziom artystyczny, ale tu prace kupują raczej wielbiciele sztuki i kolekcjonerzy. Marże? Są wysokie, ale koszty w tej branży także. Domy aukcyjne w Polsce jeszcze nie oferują najsmakowitszych kąsków sztuki współczesnej. O te znacznie łatwiej w renomowanych galeriach komercyjnych.
Aukcje charytatywne to duża szansa kupienia dobrego nazwiska za niską cenę. Oczywiście nie wszystkie aukcje stwarzają taką okazję, tylko te największe. No i prace tam kupowane nie są tymi najlepszymi z najlepszych. Po te trzeba umiejętnie pukać do drzwi pracowni artysty.
Trzeba jednak wiedzieć gdzie i jak pukać. Artysta chce oddać „swoje dzieci” w dobre ręce. Cena zależy nie tylko od tego „na ile wygląda klient”, jak sugerują niektórzy, znacznie częściej od tego „na ile wygląda artysta” oraz od tego czy klient jest ignorantem, czy smakoszem. Potrafimy odróżnić puste komplementy od znajomości rzeczy. Potrafimy oddać za bezcen, jeśli ktoś nas ujmie, a nie sprzedamy pracy za żadną cenę, jeśli ktoś nas do siebie zrazi niekompetencją lub pyszałkowatością. Ponieważ twórczość to bezinteresowne uprawianie sztuki, nie jesteśmy nastawieni na pieniądze, ale na wartości i znamy wartość swoich prac. Przynajmniej większość z nas. Choć w pracowni artysty nie ma marży, są inne ograniczenia, które sprawiają, że cena porównywalnej pracy jest podobna do tej w galerii. Jeśli ostatecznie jest niższa, to tylko dlatego, że łatwiej pokonać w negocjacjach cenowych artystę, który może zaoferować wyłącznie własne prace, niż marszanda, który jeśli nie sprzeda obrazów artysty X, sprzeda prace artysty Z. Nie dziś, to jutro.
13. Jakie książki, magazyny, warto czytać, aby zgłębiać wiedzę poświęconą sztuce?
Tej wiedzy nie poznamy z książek. To praktyka czyni mistrza. Oglądać wszystko, gdzie tylko się da. Koniecznie wystawy w największych galeriach sztuki. Ale też na prowincji. Sztukę współczesną i sztukę dawną, jeśli interesuje nas sztuka współczesna. W takiej kolejności.
W Polsce i za granicą. Nie czytać, ale słuchać siebie, notować „co?” czujemy, „kiedy?”, „dlaczego?”. Im mniej informacji uzupełniających, tym lepiej. To metoda kształcenia własnej wrażliwości.
Kiedy już sformułujemy własne wnioski, wyodrębnimy to, co nam się podoba od tego co się nie podoba, trzeba zabrać się za czytanie. Biografie artystów, historia sztuki. Dobrze jest też czytać krytyków literackich. Piszą o sztuce i twórczości, ale stawiają pisarzom i poetom wysokie wymagania warsztatowe. Zauważymy w ten sposób czego należy wymagać od utworu i artysty.
Teraz dopiero przychodzi moment, by czytać krytyków sztuk wizualnych. Gdy mamy te wszystkie odniesienia, nikt nie wprowadzi nas w błąd. Każdy fałsz, bełkot, blaga będą czytelne jak na dłoni.
Kiedy już osiągniemy ten etap, można szukać poważnych opracowań. Niestety w języku polskim jest ich mało. Koniecznie należy poznać „Teorię widzenia” Władysława Strzemińskiego.
1. źródło: Cynthia Freeland, "Czy to jest sztuka", s.126, DW Rebis 2004
2. https://portalwiedzy.onet.pl/94450,,,,krytyka,haslo.html za Słownik Encyklopedyczny – Język polski Wydawnictwo Europa. Autorzy: Elżbieta Olinkiewicz, Katarzyna Radzymińska, Halina Styś. ISBN 83-87977-20-9. Rok wydania 1999.
3. ibidem
4. Urszula Usakowska-Wolff, https://www.usakowska-wolff.com/britart.htm
5. https://www.bbc.co.uk/polish/entertainment/story/2004/05/040526_saatchi_fire.shtml
6. Warren Buffett, 1998
Beata Wąsowska, www.rekomendacje.net , Tomasz Bar, www.FinanseOsobiste.pl