Rynek sztuki to bez wątpienia jeden z najciekawszych, ale i najtrudniejszych obszarów inwestycyjnych. Ryzyko straty ulokowanego nań kapitału może być bowiem wynikiem wielu różnorodnych czynników.
Do najważniejszych zaliczyć należałoby groźbę kradzieży lub zniszczenia zakupionego dzieła. Obraz czy rzeźba to przecież, w przeciwieństwie do większości instrumentów inwestycyjnych, dobro materialne.
Każda rysa, spękania warstwy malarskiej, rozerwania czy pęknięcia płótna wynikłe np. podczas nieprawidłowego transportu, z jednej strony wymagają kosztownej ingerencji konserwatorskiej, z drugiej wpływają na obniżenie wartości dzieła. Tego rodzaju ryzyko stosunkowo łatwo jest jednak zminimalizować ? dbając o należyte warunki przechowywania czy transportu obiektu, ubezpieczając obraz bądź deponując mniejsze dzieło (np. na czas urlopu) w skrytce bankowej.
Trudniejsze do zniwelowania jest z pewnością ryzyko wynikające ze zmienności ludzkich upodobań. Aby osiągnąć zysk z inwestycji w dzieło sztuki, inwestor musi je bowiem sprzedać, co jest uwarunkowane tym, iż musi istnieć na nie w danym momencie popyt. Tymczasem rynkiem sztuki (zwłaszcza w segmencie sztuki najnowszej) rządzą okresowe mody, tymczasowe tendencje. Trzeba nie tylko zdać sobie z nich sprawę, ale ? co istotniejsze ? na bieżąco je śledzić i analizować.
Decydując się na inwestycję w tego rodzaju aktywa, nie wystarczy co jakiś czas spojrzeć na aktualne notowania aukcyjne. Aby nie wypaść z obiegu, warto w wolnej chwili wybrać się na interesujący wernisaż, wystawę czy aukcję ? nawet jeśli w najbliższym czasie nie planujemy zakupów.
Jednym z najpoważniejszych problemów, z jakimi od początku swego istnienia boryka się rynek sztuki, jest natomiast kwestia falsyfikatów. Mimo rozwoju nauki i technologii, pewien odsetek podaży ciągle stanowią tzw. dzieła wątpliwe. Brak odpowiednich instytucji nadzoru, jak również fakt, iż ekspertem wydającym opinie nt. autentyczności dzieł sztuki może wciąż w Polsce zostać praktycznie każdy, w pewnym stopniu prowokują kolejne próby wprowadzenia falsyfikatów na rynek. I nierzadko niestety próby te kończą się sukcesem. Obiekt trafia do antykwariatu bądź na aukcję, a stamtąd już prosto do rąk niczego nieświadomego nabywcy.
Jakkolwiek w regulaminach aukcji widnieje zwykle zapis ? informujący o tym, że jeżeli klient kupił przedmiot, którego autentyczność okazałaby się wątpliwa, może on w wyznaczonym terminie zwrócić obiekt, a dom aukcyjny odda wówczas całą wpłaconą kwotę ? w praktyce nie zawsze jest to takie łatwe. Aby zakwestionować opis katalogowy, wymaga się przedstawienia wiarygodnych ekspertyz i tutaj zaczynają się schody.
Zdobycie ekspertyzy nie należy zwykle do trudnych zadań ? bo jak już wspomniano może ją dziś wydać w zasadzie każdy ? w razie pomyłki ?ekspert? nie ponosi żadnej odpowiedzialności, co dodatkowo ośmiela do wystawiania (rzecz jasna za odpowiednią opłatą) ekspertyz zgodnych z oczekiwaniami klienta. A jeśli nawet nabywca posiada dokument wykazujący, że dzieło jest falsyfikatem, to instytucjonalny sprzedawca zawsze może przedłożyć mu opinię przeciwną. Bywa, że tego rodzaju ?walki na ekspertyzy? ciągną się latami. W przypadku transakcji indywidualnych, żeby móc ubiegać się o zwrot pieniędzy za zakupiony falsyfikat, trzeba dodatkowo udowodnić, że oferujący sfałszowane dzieło miał zamiar oszukać. A każdy może być przecież przekonany, że w jego salonie latami wisiał oryginał.
Warto również w tym miejscu wspomnieć o kilku kwestiach dotyczących atrybucji dzieł sztuki i związanych z nią oznaczeń umieszczanych np. w katalogach aukcyjnych. Brak należytej orientacji we wspomnianym systemie oznaczeń, może bowiem przysporzyć niemałych rozczarowań nabywcom dzieł, których zapisy katalogowe wskazywać by mogły na autorstwo określonego mistrza. Np. jeśli w katalogu aukcyjnym obok nazwiska interesującego nas artysty widnieje słowo: ?przypisywany?, należy wnioskować, iż zdaniem eksperta, który dopuścił dzieło do licytacji, obiekt ów przypuszczalnie wyszedł spod ręki wspomnianego twórcy. Prawdopodobieństwo, iż przypisywane dziełu pochodzenie jest trafne, nie wynosi jednak w tym wypadku 100 proc.
Jedynie umieszczenie w katalogu aukcyjnym pełnego imienia i nazwiska artysty świadczy o tym, iż w opinii domu aukcyjnego obraz został wykonany przez samego artystę. Już podanie nazwiska, poprzedzonego tylko pierwszymi literami imion (np.: S. I. Witkiewicz), sygnalizuje istnienie pewnych wątpliwości strony sprzedającej co do faktycznej atrybucji.
Kiedy natomiast w katalogu widnieje jedynie nazwisko bądź pseudonim twórcy (Witkacy), oznacza to, że w najlepszym przypadku oferowane dzieło stanowi kopię obrazu mistrza. Podobnie należy odbierać znak zapytania umieszczany przy nazwisku domniemywanego autora.
Jak podaje w swej monografii poświęconej międzynarodowemu rynkowi sztuki dr M. Korzeniowska-Marciniak, pozostałe kategorie oznaczeń, należy zaś rozumieć następująco:
n ?studio? ? dzieło powstało w pracowni podanego artysty;
n ?krąg? ? obraz wykonał nieznany twórca, ściśle związany z artystą zamieszczonym w katalogu, lecz niekoniecznie jego uczeń;
n ?styl? lub ?naśladowca? ? dzieło powstało w czasie współczesnym (bądź nieco późniejszym) podanemu twórcy, w jego stylu;
n ?maniera? ? obraz wykonany jest w stylu danego artysty, jednakże powstał w okresie
znacznie późniejszym od czasów, w których żył i tworzył mistrz;
n ?szkoła? ? dzieło wykonano w określonej miejscowości bądź kraju, w określonym czasie;
n ?według? ? obraz jest kopią dzieła danego mistrza.
Biorąc pod uwagę powyższe, warto zatem uważnie czytać katalogową notkę widniejącą obok reprodukcji interesującego nas dzieła. Należy również pamiętać (w szczególności gdy kolekcję sztuki traktujemy w kategoriach inwestycyjnych) o tym, aby nie szukać okazji. W zdecydowanej większości przypadków okazja równa się zakupowi falsyfikatu.
Jednymi z najczęściej kopiowanych i fałszowanych obiektów na polskim rynku sztuki są akwarele i gwasze Epifaniusza (Epifana) Drowniaka znanego również jako Nikifor Krynicki. Powodów takiego stanu rzeczy upatrywać można między innymi w stosowanej przez Nikifora stylistyce. Artysta ów jest bowiem przedstawicielem tzw. malarzy naiwnych, prymitywistów. Jego prace cechuje prostota, która przez niektórych odbierana jest jako swoistego rodzaju nieporadność, charakterystyczna dla dziecięcych malunków. Ów fakt może pewne osoby skłonić do tezy, że i one z łatwością potrafiłyby namalować coś podobnego. Namalować, a później rzecz jasna z zyskiem sprzedać. Drugą bowiem determinantą przyczyniającą się do ciągłego zainteresowania pracami krynickiego mistrza ze strony fałszerzy jest niesłabnący popyt na jego twórczość.
Na rynku sztuki Nikifor funkcjonuje od samego początku, tj. od 1989 roku. W porównaniu
z pozostałymi artystami podaż jego prac jest stosunkowo duża. Podobnie rzecz ma się z popytem. Prace ?Matejki z Krynicy? co roku znajdują zainteresowanie ze strony nabywców. Prawdziwy renesans twórczość Nikifora przeżywała w roku 2004. Było to spowodowane pojawieniem się w kinach filmu ?Mój Nikifor?, w reżyserii Krzysztofa Krauze. Obrót wzrósł wówczas ponad trzykrotnie, w stosunku do roku poprzedniego. W kolejnych dwóch latach jego poziom obniżył się, by w roku ubiegłym ponownie skoczyć do góry.
Należałoby przy tym wspomnieć, iż spośród 29 sprzedanych w 2007 roku dzieł, aż 22 wylicytowano powyżej ceny wywoławczej. Tak duży odsetek nieczęsto zdarza się na rynku. Zdecydowana większość obrazów Nikifora to akwarele i w tej technice wykonane zostały w okresie międzywojennym prace, które uznawane są za najlepsze w jego dorobku. W późniejszych latach artysta stosował także gwasze i kredki. Średnia cena prac Nikifora, wykonanych nierzadko na zużytych zeszytach szkolnych czy opakowaniach (np. po papierosach), od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych nie spada poniżej 1500 zł.
Najwyższą zaś do tej pory cenę wylicytowano ? 7500 zł ? osiągnęły ?Stacje kolejowe?,
sprzedane w grudniu ubiegłego roku w domu aukcyjnym Okna Sztuki. Obrazki Nikifora, choć z pozoru proste i niezaskakujące, silnie oddziałują na odbiorcę, zachwycają swoją niepowtarzalnie skomponowaną kolorystyką, wrażliwością i szczerością przekazu. Warte wspomnienia jest także w tym miejscu wrażenie, jakie wywarły one na współczesnym artyście Edwardzie Dwurniku, który pod ich wpływem wręcz zmienił poetykę swojego malarstwa.
Do 9 kwietnia br., w ramach cyklu tzw. wystaw podwójnych, lubelska Galeria Biała (www.biala.free.art.pl) prezentować będzie zestawienie dzieł Nikifora i Edwarda Dwurnika. Wystawa ma na celu porównanie idei obu artystów oraz tworzenie kreacyjnych kontekstów w obrębie ich sztuki.
Reasumując, geniusz Nikifora to fakt niezaprzeczalny. Artysta ów zaliczany jest do grona najwybitniejszych na świecie prymitywistów. Miał indywidualne wystawy w Paryżu, Amsterdamie, Brukseli i Tel Awiwie. Ceny jego prac w długim okresie powinny zatem nadal rosnąć. Tym niemniej decyzję o zakupie akwareli krynickiego Matejki w celach stricte inwestycyjnych należy podjąć rozważnie. Parafrazując slogan umieszczony przez współczesnego artystę Pawła Jarodzkiego na jednej z jego prac, o ile rzeczywiście sztuka cię nie oszuka, o tyle na rynku sztuki zawsze należy działać ostrożnie.
Życie jest krótkie, sztuka długa.
Hipokrates (ok. 460-377 p.n.e.)
Autor: Anna Piechaczek
Kurier Finansowy marzec/kwiecień 2008
www.alebank.pl/kurier-finansowy/