Kto zyska na publicznej ofercie akcji PGE wiadomo już dzisiaj, nie trzeba czekać do debiutu. Banki udzielające kredytowania na zakup akcji zarobią na prowizji i odsetkach według szacunków 70-80 mln zł. Skoro instytucje kredytowe mają tyle zyskać, to znaczy, że co najmniej tyle samo ktoś musi stracić.
Banknoty ? w odróżnieniu od kaszy manny ? z nieba nie spadły. Po rozliczeniu oferty w sejfach banków będzie więcej o około 80 mln zl. Ktoś im pomógł, by tam znalazły sobie spokojną przystań.
Kto stracił?
Koszty kredytu bezpośrednio ponoszą zapisujący się na akcje PGE. Cała zabawa, dla niektórych bardzo dobra, wynika z ustalenia ceny akcji znacznie poniżej jej wartości rynkowej. Gdyby obowiązywała zasada ?kto pierwszy ten lepszy?, mielibyśmy kolejki i listy społeczne. Ponieważ przyjęto zasadę proporcjonalnego przydziału dla inwestorów indywidualnych, kupujący, chcąc nabyć więcej deficytowego towaru, posiłkują się lewarowaniem zakupu.
Składający zapis, korzystając z kredytu, zdaje sobie sprawę, że przyczynia się do większej redukcji, za co ponosi dodatkowy koszt. Jednak skoro bardzo wielu inwestorów tak robi, to nie ma innego wyjścia i trzeba lewarować by jakikolwiek sensowny pakiet akcji nabyć. Samonakręcający się mechanizm kredytowy okazuje się kurą znosząca złote jaja dla banków.
Kto odpowiada za emisję PGE?
Rynek orzekł, że cena emisyjna jest znacznie poniżej wartości rynkowej. Przyjmując, że cena emisyjna jest niższa o 10 proc. od ceny rynkowej, wpływy PGE z oferty są niższe o około 600?mln niż mogły wynieść. To więcej niż potencjalne straty w aferze hazardowej. Kto zatem ponosi odpowiedzialność za utratę kilkuset milionów złotych przez PGE?
Z pewnością zarząd spółki, którego celem jest osiągnięcie jak najwyższych wpływów z emisji. Odpowiedzialność mogą ponosić również podmioty doradcze, o ile sugerowały taki model oferty i zaniżony przedział cenowy.
Skarb Państwa promotion
Przy innych ofertach, gdzie to nie spółka sprzedaje swoje akcje, lecz Skarb Państwa wyprzedaje akcje posiadanych spółek, można się było spotkać z opinią, że cena dla indywidualnych inwestorów jest promocyjna, by przekonać ich do kolejnych ofert. Idea taka: obecnie tracimy, dając zarobić indywidualnym inwestorom, by później móc sprzedać kolejne oferty, zapewne również w warunkach promocji dla osób fizycznych. Taka polityka w gruncie rzeczy zakłada sprzedawanie akcji inwestorom indywidualnym poniżej ich wartości przy okazji każdej kolejnej publicznej prywatyzacji. Czyli Państwo traci pieniądze wszystkich obywateli na rzecz tych świadomych i zamożniejszych korzystających z okazji. Czy jest to sprawiedliwe? – rzecz dyskusyjna. Niemniej jest pewne wytłumaczenie ? wzrost świadomości inwestycyjnej społeczeństwa i w dalszej perspektywie lepsza alokacja kapitału, model przyjmujący kreowanie ?społeczeństwa inwestorów?.
PGE emituje własne akcje
W przypadku PGE jest zupełnie inaczej. To nie Skarb Państwa, a spółka kapitałowa sprzedaje akcje nowej emisji. Jej celem jest uzyskanie największych wpływów z emisji, dokładnie najwyższej ceny za każdą wyemitowaną akcję. Okazuje się natomiast, że zarząd PGE ustalił cenę akcji znacznie poniżej jej aktualnej wyceny rynkowej. Nawet jeśli akcje PGE będą w przyszłości tańsze, bo na przykład wystąpi głębszy spadek na giełdzie lub zmieni się ocena spółki, to nie będzie stanowić żadnego usprawiedliwienia dla aktualnie zaniżonej ceny w ofercie publicznej PGE.
Zarząd spółki powinien wykorzystać okoliczności rynkowe, by sprzedać akcje jak najdrożej. Rozsądek podpowiada, że należało przedstawić ofertę, gdzie decyduje cena, inwestorzy określają maksymalną cenę, za jaką są skłonni dokonać zakupu i na podstawie wszystkich zleceń ustalona zostaje rynkowa cena sprzedaży ? czyli model ustalenia ceny na pierwszym notowaniu.
Obdarowani
Maksymalizacja wpływów PGE nie dałaby jednak zarobić bankom udzielającym kredytowania, jak i instytucjonalnym inwestorom kupującym akcje poniżej ich wartości. Stosownym więc jest pytanie: za co mają wziąć pieniądze doradcy biorący udział w ofercie PGE? Skoro spółka pozyskuje o kilkaset milionów złotych mniej, niż by mogła uzyskać? Werdykt co do zaniżonej ceny już został wydany przez inwestorów akceptujących lewarowanie zakupu i składających zapis wielokrotnie przekraczający wartość całej emisji.
Zarząd PGE, doradcy i menadżerowie oferty (łącznicy z instytucjonalnymi inwestorami) zasiedli do długich rozmów ?o emisji? i w rezultacie ustalili, że PGE uzyska z oferty kilkaset milionów złotych mniej niż mogła uzyskać, w dodatku za cykl spotkań spółka sowicie wynagrodziła biorących w niej udział.
Jak widać PGE to kura, która daje wybranym złote strusie jaja. Za każde takie jajo płacą wszyscy obywatele. PGE, otrzymując o kilkaset milionów złotych mniej z emisji, ma co najmniej o tyle niższą wartość, a większość akcji PGE jest w naszych rękach ? niestety via Skarb Państwa i jego wybrańcy w zarządzie spółki.
Jarosław Supłacz – autor jest analitykiem Poladsecurities.pl dla www.GazetaFinansowa.pl