Ostatnia seria bardzo negatywnych rekomendacji wydanych przez zagraniczne instytucje finansowe wstrząsnęła rynkiem. Czy sytuacja polskich spółek jest tak beznadziejna, a Polskę czeka gospodarcze załamanie? Czy może zagraniczne instytucje celowo obniżają wycenę naszych spółek, by tanio odkupić ich akcje?
Rekomendacja Unicredit z 21 listopada dotycząca spółki Lotos wywołała prawdziwą burzę. Nic dziwnego, skoro sprawa dotyczy jednej z największych spółek na GPW i drugiego co do wielkości producenta paliw w Polsce. ? Rekomendacja Lotosu niefortunnie wpisuje się w kalendarz innych kontrowersyjnych analiz, które ujrzały światło dzienne w ostatnich tygodniach, a to rodzi niepotrzebne teorie spiskowe ? przyznaje Marek Rogalski z FIT DM.
Lotos uspokaja
Sprawa zaczęła się, gdy analitycy Unicredit obniżyli docelową cenę jednej akcji Lotosu z 25 zł do 0. Ich zdaniem, jest ponad 50-proc. prawdopodobieństwo, że Lotos może zbankrutować. Nic więc dziwnego, że taki raport spotkał się z błyskawiczną ripostą koncernu. ? To bezprecedensowa próba zdyskredytowania spółki w oczach inwestorów, klientów i instytucji finansujących ? podał w komunikacie zarząd Lotosu. Paweł Olechnowicz, prezes spółki na zwołanej konferencji prasowej bronił wyników spółki, która jednak w III kwartale odnotowała stratę netto rzędu 237,9 mln zł. Także spadek cen paliw nie wpływa dobrze na wyniki finansowe gdańskiego potentata. Mimo to zarząd spółki uważa, że ambitne plany koncernu będą realizowane i nie grozi jej upadłość.
Nie było przestępstwa
Kwestia rekomendacji Unicredit trafiła do Komisji Nadzoru Finansowego, która wszczęła postępowanie wyjaśniające. Nie potwierdziły się jednak przypuszczenia, że Unicredit chciał upiec własną pieczeń, drastycznie obniżając wycenę akcji Lotosu. KNF, po sprawdzeniu ostatnich transakcji, doszła do wniosku, że nie doszło do celowego obniżenia wartości spółki celem odkupienia akcji taniej.
Bez wrogiego przejęcia
? Ostatnio panuje moda na pesymizm ? tłumaczy Marek Rogalski, główny analityk FIT DM. ? Tym samym rekomendacja dla Lotosu uwzględnia najbardziej negatywny scenariusz dla tej spółki, tj. nie będzie ona w stanie pokryć kosztów związanych z obsługą ogromnego zadłużenia (zaciągniętego na poczet ambitnych inwestycji) w przypadku utrzymywania się niekorzystnych warunków makroekonomicznych. Wtedy spółka będzie zmuszona do poszukiwania zewnętrznego finansowania, co mogłoby zostać cynicznie wykorzystane przez konkurencję. Jest jednak mało prawdopodobne, aby przy obecnych warunkach mogło dojść do wrogiego przejęcia ? uspokaja Rogalski.
Podobnie z Immoeast
Podobna sytuacja miała miejsce z notowanym na GPW austriackim Immoeast. Akcje tego dewelopera straciły w ciągu jednego dnia 30 proc. wartości, gdy holenderski bank Kempen&Co wydał rekomendację obniżającą wartość akcji do zera. ? Wstrzymujemy się z podaniem jakiejkolwiek dodatniej wyceny dla papierów obu spółek.
Rynek kredytowy dla dewelopera Immoeast jest całkowicie zamknięty ? twierdzili analitycy holenderskiego banku Kempen&Co. Przyczyną były obawy, że austriackiej firmie brakuje środków na sfinansowanie zaplanowanych projektów. Jednak następne rekomendacje innych banków nie miały aż tak negatywnego wydźwięku, a kurs akcji austriackiej spółki zaczął nawet nieznacznie rosnąć.
Rozbieżne prognozy
Nie tylko spółki są na celowniku zagranicznych instytucji finansowych, ale także prognozy makroekonomiczne. Kilka dni temu OECD wydała rekomendację zakładającą 3-proc. wzrost gospodarczy w Polsce w 2009 r. Było to i tak znacznie mniej od zakładanych pierwotnie przez nasz rząd 4,8 proc., zmienionych potem na 3,8 proc. Niemniej jednak wydźwięk raportu OECD był dla nas dość korzystny, gdyż według ekspertów tej organizacji mieliśmy mieć drugi co do wielkości, zaraz po Słowacji, wzrost PKB w Europie. Jednak już w kilka godzin po jego ukazaniu BNP Paribas opublikował własną prognozę dla naszego kraju, w której nasz wzrost PKB ma wynieść zaledwie 0,4 proc. Prognoza ta była mniejsza od założeń JP Morgan 1,5 proc. wzrostu. Dla porównania Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju ocenia, że PKB Polski w 2009 r. wzrośnie o 2,8 proc.
Nic nam nie grozi?
Tak niskie prognozy wzbudzają kontrowersje wśród ekonomistów. Część z nich uważa, że Polsce nie grozi nic ponad koniunkturalne spowolnienie gospodarcze. Jednym z nich jest prof. Winiecki. Według ekonomisty, polskiej gospodarki nie trzeba ratować. ? Ratuje się tonącego, nie ma powodu do ratowania polskiej gospodarki. Istnieje coś takiego jak cykl koniunkturalny i teraz mamy z nim do czynienia ? powiedział cytowany przez PAP profesor Winiecki.
Nie ufają firmom
? Faktem jest, że spółki giełdowe, z wyjątkiem banków, mają zadłużenie krótkoterminowe w kwocie 100 mld zł ? oponuje Janusz Szewczak, niezależny analityk gospodarczy. ? A dziś trudno rolować długi, bo banki nie chcą pożyczać przedsiębiorstwom, zwłaszcza gdy są to banki zagraniczne, a przedsiębiorstwa polskie. Potrzeby płynnościowe firm, w tym branży petrochemicznej są ogromne. Wynika to z przeszacowania programów inwestycyjnych i ogromnego zadłużenia. Wiele spółek giełdowych zostało namówionych przez banki na ryzykowne transakcje, lewarowanie swych procesów inwestycyjnych i akcji kredytowej, za co dziś zagraniczne banki komercyjne wystawiają im rachunek. Być może to najlepszy moment, żeby odkupić udziały w polskich firmach, które tanio sprzedaliśmy ? zauważa Szewczak.
Duże zainteresowanie
Niemożliwą rzeczą jest odpowiedzieć jednoznacznie, czy takie rekomendacje są próbą taniego odkupienia i tak już mocno przecenionych akcji giełdowych spółek, czy są dowodem na to, że z gospodarką naprawdę dzieje się źle. Jedno jest jednak pewne. Zainteresowanie zagranicznych instytucji finansowych naszym rynkiem jest duże.
autor: Artur Skoneczko www.GazetaFinansowa.pl
Przejdź do spisu treści 600 porad finansowych zawartych na portalu ,
Przejdź na bloga www.blog.finanseosobiste.pl ,
Przejdź do działu Nowe produkty finansowe
{mosgoogle}