W ostatnim czasie światem wstrząsnęła informacja o kradzieży numerów 160 mln kart kredytowych. Wiele osób zastanawia się więc, co robić by płatności w Internecie za pomocą „plastiku” były bezpieczne. Expander radzi, by po dokonaniu płatności ustawić limit bezpieczeństwa dotyczący transakcji internetowych na 0 zł. Do płacenia w sieci można również używać specjalnej karty – eKarty lub karty przedpłaconej.
Informacja o przejęciu przez hakerów milionów kart płatniczych mogła wystraszyć osoby, które za pomocą karty kredytowej rezerwowały w Internecie wyjazdy wakacyjne lub kupowały coś w e-sklepie. Jednak nawet jeśli przestępcy poznają numer naszej karty, to jeszcze nie oznacza, że mogą nas okraść.
Aby zabezpieczyć się przed tego rodzaju kradzieżą, warto sprawdzić czy nasz bank umożliwia ustawienie oddzielnego limitu bezpieczeństwa dla transakcji internetowych. Jeśli tak, to najlepiej ustawić taki limit na 0 zł, czyli zablokować możliwość dokonywania tego typu operacji. Gdy będziemy chcieli dokonać zakupów w Internecie, wtedy limit możemy podwyższyć, a po dokonaniu zapłaty ponownie wyzerować.
Jeśli bank nie pozwala ustanawiać takich limitów lub jeśli wydaje nam się to zbyt kłopotliwe, możemy skorzystać z innego rozwiązania. Zamiast używać do płacenia w sieci swojej karty kredytowej z wysokim limitem czy karty do konta, lepiej wyrobić sobie tzw. eKartę lub kartę przedpłaconą. Ich olbrzymią zaletą jest to, że aby móc dokonać płatności, trzeba najpierw wpłacić na nią pieniądze. Jeśli będziemy dokonywali wpłat tylko wtedy, gdy będziemy chcieli za coś zapłacić, nie musimy się obawiać, że ktoś nas okradnie. Standardowo nie będzie tam bowiem żadnych pieniędzy.
Różnica między kartą przedpłaconą a eKartą jest taka, że ta druga może służyć tylko do płacenia w sieci. Nie ma bowiem ani paska magnetycznego ani czipa. Tymczasem kartę przedpłaconą można zarówno płacić w zwykłych sklepach, jak i dokonywać wypłat gotówki z bankomatów.
Warto dodać, że nad bezpieczeństwem naszych kart czuwają także banki i organizacje płatnicze. Posiadają one systemy komputerowe i grupy pracowników zajmujące się monitorowaniem dokonywanych kartami transakcji. Jeśli dzieje się coś podejrzanego, bank dzwoni do klienta i pyta czy dokonywał on danej operacji. W przypadku braku potwierdzenia, karta jest błyskawicznie zastrzegana.
Ponadto w przypadku kradzieży danych kart, banki zwykle zwracają klientom utracone pieniądze. Niestety procedura reklamacyjna trwa w takich przypadkach dość długo. Aby uniknąć niepotrzebnych kłopotów, najlepiej więc stosować się podanych wcześniej porad.
Jarosław Sadowski
Główny Analityk firmy Expander
www.expander.pl