Perspektywy gospodarcze rysują się naprawdę ponuro. Z prognoz większości analityków wyłania się obraz globalnej katastrofy na rynkach akcji. “Recesja w Wielkiej Bry-tanii, spadek indeksu S&P 500 o 25 proc. z najwyższego poziomu odnotowanego w 2007 roku. Spadek wartości akcji w Chinach o 40 procent. Wzrost ceny ropy do 175 dol. za baryłkę oraz dalsze spadki kursów walut krajów G3” – to najbardziej przerażające z 10 ekstrawaganckich zapowiedzi Saxo Banku, internetowego banku inwestycyjnego z siedzibą w Kopenhadze.
Te prognozy nie są odosobnione. W opinii większości zagranicznych asset menedżerów inwestowanie na rynkach rozwiniętych stało się bardzo ryzykowne. Nie lepiej wyglądają perspektywy modnych ostatnio azjatyckich rynków akcji. Analityków niepokoi zwłaszcza wzrost inflacji w Chinach. Fortis Investments i Franklin Templeton sugerują ostrożność na tym rynku, gdyż akcje w Chinach są ekstremalnie drogie, a wskaźnik cena/zysk wynosi grubo ponad 50. Bardzo drogo jest też w Hongkongu, w Indiach i Singapurze.
– Spodziewamy się globalnego spowolnienia gospodarczego, zwiększenia ryzyka inwestycyjnego, wzrostu cen energii i żywności, a także rosnącej inflacji i wyższych stóp procentowych. W świetle tych oczekiwań inwestycje w akcje będą obarczone znacznie większym ryzykiem niż dotychczas – ostrzega Mateusz Walczak, prezes firmy inwestycyjnej New Word Alternative Investments (NWAI), i jednym tchem rekomenduje nowatorskie inwestycje połączone z “zielonymi” trendami modnymi na całym świecie: energią odnawialną, towarami rolnymi oraz wodą.
Tak się bowiem składa, że instytucje finansowe z jednej strony straszą nas bessą i recesją, a z drugiej podsuwają gotowe rozwiązania alternatywne. Teraz będziemy zarabiać na wzroście cen ropy naftowej i innych nośników energii, drożejącej żywności i złocie. Modny ma być też art banking, czyli lokaty w sztukę. Atrakcyjny pozostanie rynek nieruchomości, ale kupowanych tam, gdzie są jeszcze w miarę tanie, lub w państwach, w których boom gospodarczy ma szansę potrwać dłużej (Bałkany, Rosja, kraje Półwyspu Arabskiego).
Komu to nie wystarczy, dostanie fundusze hedgingowe mogące zarabiać na spadkach cen akcji lub kombinację kilku wyżej wymienionych inwestycji w formie lokaty strukturyzowanej. Taki produkt gwarantuje ochronę kapitału (nie ma ryzyka poniesienia straty) i daje szansę na atrakcyjne zyski rzędu 15-20 proc. rocznie. A wszystko to często opakowane w polisę na życie i dożycie pozwalającą uniknąć płacenia haraczu od zysków kapitałowych – niesławnego podatku Belki.
Najmodniejszym i najbardziej promowanym rozwiązaniem alternatywnym są obecnie inwestycje sektorowe nastawione na czerpanie zysków z globalnego ocieplenia. Dorobiono do tego nawet ideologię zwaną inwestycjami odpowiedzialnymi społecznie (ang. socially responsible investing – SRI).
– Wiadomo już, że walka z ociepleniem nie będzie tania. Są jednak branże, które w wyniku podejmowanych działań zapobiegawczych znajdą się w uprzywilejowanej pozycji – wyjaśnia Mateusz Walczak.
Analitycy przypominają, że wraz z rosnącą ceną ropy wzrastają nie tylko akcje spółek wydobywczych, ale także firm powiązanych z produkcją energii alternatywnej. Royal Dutch Shell szacuje, że już w 2020 roku energia odnawialna będzie stanowiła 15 proc. produkcji OECD. World Energy Council uważa, że światowy rynek energii odnawialnej będzie w 2020 r. wart 1,9 bln dolarów. Do tego czasu, licząc od 2010 roku, jego wartość wzrośnie ponad trzy razy. Podobnie jak w przypadku ropy, również zasoby wody nie są nieograniczone, a luka między popytem i podażą jest ogromna. Rynek wody butelkowanej zwiększa się rocznie od 5 do 25 procent. Rekordzistą są Indie, gdzie rynek ten wzrósł w ciągu roku o 80 procent.
Inwestowanie w zgodzie z naturą w fundusze SRI stało się faktem również w Polsce. Niedawno notyfikację Komisji Nadzoru Finansowego uzyskały fundusze strukturyzowane Fortis Investments: Zielony Bonus i Hossa Plus. W ofercie BlackRock Merrill Lynch znajduje się fundusz New Energy Fund, zaś w pierwszym kwartale 2008 r. na polskim rynku pojawi się nowy fundusz BlackRock Merrill Lynch inwestujący w spółki powiązane z przemysłem produkującym wodę butelkowaną. Fundusze takie oferuje już Credit Suisse. W tym roku do Polski zawita jeszcze SAM (grupa Robeco) posiadający cały wachlarz produktów SRI i grupa Schroders z funduszem ISF Global Climate Change Equity.
Również krajowe TFI chcą wykorzystać modę na SRI. BZ WBK AIB TFI tworzy fundusz Arka BZ WBK Energii FIO, który będzie m.in. inwestował w spółki powiązane z energią słoneczną, wiatrową czy biomasą. Firma New World Alternative Investments wprowadziła w grudniu ub.r. dwa nowe produkty strukturyzowane powiązane z branżami – beneficjentami zmian klimatu. Climate+ oraz Climate Core umożliwiają zarabianie dzięki zmianie cen towarów rolnych oraz rozwojowi spółek działających na rynkach energii odnawialnej i wody. Oba produkty inwestycyjne zostały zamknięte w efektywnych podatkowo polisach, a wyniki inwestycyjne powiązano z wybranymi, specjalistycznymi funduszami operującymi w branżach energii odnawialnej (Sarasin New Power Fund), towarów rolnych i żywności (Schroder Alternative Solutions Agriculture Fund) oraz wody (Julius Bär SAM Sustainable Water Fund). Tego typu polisy to jednak oferta dla zamożniejszych Polaków – minimalny próg inwestycji wynosił bowiem 100 tys. złotych. Wcześniej NWAI wprowadził Energy+, polisy inwestycyjne ze 100-proc. ochroną kapitału przygotowane wspólnie z TU Allianz Życie i Citigroup Global Markets Limited.
Czy na SRI naprawdę można zarobić? Fundusz BlackRock MLIIM New Energy od początku roku 2007 osiągnął ponad 50-proc. stopę zwrotu w dolarach, ale fundusz SAM Sustainable Water Fund tylko 4-proc. w euro.
– Posiadacze polis inwestycyjnych Energy+ zarobili od połowy sierpnia do końca ub.r. 23,13 proc., nabywcy drugiej edycji z września zyskali 9,13 proc. – chwalą się przedstawiciele NWAI. Jak widać, z wynikami bywa różnie.
– Niestety, w inwestowaniu trzeba brać pod uwagę twarde dane, a nie to, czy firma jest dobra dla społeczeństwa, czy nie. Kiedy inwestorzy o tym zapominają, mamy mody i takie balony spekulacyjne jak dotcomy kilka lat temu – ostrzega Maciej Kossowski, prezes firmy inwestycyjnej Wealth Solutions. Jego zdaniem podobnie może być z “zielonymi spółkami”. Indeks WilderHill New Energy Global Innovation Index (NEX) skupiający takie firmy ma P/E 66 (WIG ok. 18). A moda w Polsce dopiero się zaczyna. – W Portugalii była lokata Breakfast oparta na kawie, pszenicy, kukurydzy i kakao. Obawiam się, że portfel dobrano pod nazwę. W Niemczech zachwalano produkty oparte na akcjach spółek sponsorujących mistrzostwa świata w piłce nożnej – dzięki sponsoringowi miały one pokonać głównych konkurentów, a klient zarabiał na różnicy między koszykiem akcji sponsorów a koszykiem akcji konkurentów. To była klapa, jeśli chodzi o wyniki. W Polsce też można podać kilka przykładów takiego przerostu formy nad treścią – dodaje Kossowski.
Choć inwestycje w SRI mogą okazać się niewypałem, to jednak wszelkiego typu alternatywne strategie oferowane w formie produktów strukturyzowanych, gwarantujących ochronę kapitału, będą zyskiwać na popularności.
– Na pewno będą hitem w tym roku jako alternatywa dla niepewnej giełdy, ale również dlatego, że banki na nich dobrze zarabiają – wyjaśnia Kossowski. Podkreśla też, że “struktury” dają wiele możliwości. Mogą być konkurencją dla funduszy akcji, gdyż ich konstrukcję można opierać na egzotycznych strategiach opcyjnych i aktywach niedostępnych dla przeciętnego inwestora (surowce, metale szlachetne, a os-tatnio nawet prawdziwe nieruchomości). – Myślę, że w mo-dzie będą też tzw. neutralne strategie inwestycyjne, działające niezależnie od bieżącej koniunktury na giełdzie. Już widziałem kilka wdrożeń w bankowości prywatnej: ING, Millennium, Deutsche Bank. Są to wyrafinowane strategie konstruowane przez banki inwestycyjne, w których korelacja z giełdą jest często bliska zera – dodaje.
Taką zdywersyfikowaną lokatę obejmującą wszystkie podstawowe rynki zaoferował BRE Bank. W pierwszych dniach stycznia sprzedawano trzyletni produkt bancassurance pod znamienną nazwą Wind of Change, oparty na koszyku trzech indeksów i kursie wymiany USD/PLN. Produkt jest połączony z ubezpieczeniem na życie i dożycie i gwarantuje pełną ochronę kapitału. Skierowany jest do klientów korporacyjnych oraz private bankingu BRE Banku, którzy zainwestują co najmniej 25 tys. złotych. Zysk uzależniony jest od zmian wartości koszyka, w któ-rego skład wchodzą: indeks giełdowy WIG20, indeks FTSE EPRA Eurozone obejmujący 50 spółek działających na europejskim rynku nieruchomości oraz indeks surowcowy Dow Jones AIG Com-modity Index, w którego skład wchodzą surowce energetyczne, metale przemysłowe i szlachetne oraz rośliny przemysłowe. Czwartym filarem jest kurs walutowy USD/PLN.
W Polsce wartość rynku produktów strukturyzowanych wzrosła z kilkuset milionów złotych rocznie w latach 1999-2001 do ok. 5 mld zł w 2007 roku. To jednak wciąż ma-ło. Najpopularniejszą miarą nasycenia rynku jest odniesienie wartości struktur (w Polsce ok. 5 mld zł) do ogółu oszczędności gospodarstw domowych (ok. 500 mld zł), czyli 1 procent. W USA ta wartość to ok. 10 proc., a w Europie 15 procent. Prym wiodą kraje azjatyckie, gdzie ponad 20 proc. oszczędności inwestuje się w produkty strukturyzowane.
A czy ropa i złoto to pewniaki inwestycyjne 2008 roku? Zwykle w trudnych czasach kapitał chronił się w USA jak w bezpiecznej przystani, w której można było przeczekać sztorm. Tym razem jest inaczej. Spadające stopy procentowe i słabość dolara odstręczają inwestorów od amerykańskich obligacji.
– Próby znalezienia równowagi między walką z inflacją a pomocą ekonomii owocują niespójną i nieczytelną dla inwestorów polityką Fedu, co z kolei powoduje zwiększenie ryzyka i zmienności na rynkach giełdowych – uważa Paul Polaczek, dy-rektor inwestycyjny w firmie New World Alternative Investments.
Jego zdaniem Ben Bernanke popełnił wiele błędów, a największym było dopuszczenie do dużej deprecjacji dolara, która jest zamachem na oszczędności Amerykanów. Kierunek obrany przez Fed dobitnie podsumował też jeden z amerykańskich komentatorów: “Będą produkowali pieniądze, aż im lasu zabraknie”. Wszystko wskazuje na to, że ta polityka będzie kontynuowana. Zdaniem Alana Browna z Schroder Investment Management w drugim półroczu 2008 r. możemy spodziewać się obniżek stóp procentowych nie tylko w USA, ale też w strefie euro i w Wielkiej Brytanii.
Nie ma jednak tego złego… Im gorzej ma się dolar i inne waluty rezerwowe, tym lepiej dla złota. Już na pierwszej tegorocznej sesji 2 stycznia szlachetny kruszec zdrożał w Nowym Jorku do 852,30 dol. za uncję – to najwyższy poziom od stycznia 1980 roku.
– Ropa zbliża się do 100 dol. za baryłkę, dolar słabnie, rośnie napięcie geopolityczne, stąd większe zainteresowanie złotem – tłumaczy Frank McGhee, trader metali w Integrated Brokerage Services LLC w Chicago.
Jego zdaniem jest bardzo prawdopodobne, że w tym roku kruszec zdrożeje do
1 tys. dol. za uncję. Jeszcze dalej idą analitycy GoldMoney.com, oceniając, że w tym roku złoto może zdrożeć do 1,5 tys. dol. za uncję, a średnia cena może wynieść 800 dol. wobec 696 dol. za uncję przed rokiem. W 2007 r. cena tego złotego kruszcu wzrosła o 31 proc. i był to najlepszy wynik od 1979 r. Pewniakiem inwestycyjnym wydaje się też ropa naftowa. Nawet jeśli nie potraktujemy serio prowokacyjnych prognoz Saxo Banku mówiących o 175 dol. za baryłkę, to niemal wszyscy analitycy liczą się z pokonaniem w tym roku bariery 100 dolarów.
– Prognozujemy dynamiczny wzrost cen surowców energetycznych, w tym ropy, której cena według naszych analiz może w 2008 przekroczyć nawet 125 dol. za baryłkę – mówi Mateusz Walczak.
Ale jeszcze giełda nie zginęła, choć kiedy Ameryka ma katar, reszta świata dostaje ciężkiego zapalenia płuc. Tym razem ma być inaczej. Zdaniem Alana Browna z Schroder Investment Management nie wolno bagatelizować roli, jaką w światowej gospodarce odgrywają rynki wschodzące, które dzięki swemu rozwojowi neutralizują coraz słabsze perspektywy wzrostu na rynkach rozwiniętych. Chiny mają szansę stać się w 2008 roku trzecią gospodarką świata, prześcigając Niemcy i plasując się tuż za USA i Japonią. Ale czy to wystarczy, by zamortyzować skutki np. recesji w Stanach? Zdaniem entuzjastów nowej teorii ekonomicznej zwanej decoupling – tak!
Jest to stosunkowo młoda koncepcja zakładająca, że tym razem rynki wschodzące zdołają odłączyć się od negatywnych trendów na rynkach rozwiniętych. Koncepcja ta będzie po raz pierwszy testowana w praktyce. W gronie zagranicznych zarządzających widać jednak pozytywne nastawienie wobec rynku rosyjskiego. Franklin Templeton w swoich analizach podkreśla, że Rosja rozwija się coraz szybciej. Za-rządzający funduszami zwracają też uwagę, że dla całej grupy rynków emerging markets wskaźnik cena/zysk wynosi ok. 17. Zdaniem Fortis Investments nie jest to wartością wygórowaną, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę dotychczasowy wysoki wzrost gospodarczy tych krajów oraz umacniające się waluty.
{mosgoogle}
– Nie możemy popadać w skrajny pesymizm. Sytuacja na światowych rynkach powinna unormować się w najbliższych miesiącach. Ceny akcji polskich spółek są coraz bardziej atrakcyjne. Otwarte fundusze emerytalne otrzymują co miesiąc zastrzyk nowych środków, a w przypadku funduszy inwestycyjnych po okresie paniki można oczekiwać powrotu kupujących – uważa Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Pamiętajmy jednak, że nawet największe mądrale z londyńskiego City nie wiedzą, jak będzie naprawdę. Dlatego najrozsądniej jest ograniczyć ryzyko poprzez dywersyfikację i zainwestować w produkty związane z różnymi rynkami i sektorami. Na szczęście dla inwestorów oferta jest bogata i różnorodna jak nigdy dotąd.
Autorem jest Pan Andrzej Witul
Tekst pochodzi z miesięcznika Forbes
Serdecznie dziękuję za jego udostępnienie.
www.forbes.pl