1. Prywatyzacja2. Przyczyny bezrobocia, biedy i ubóstwa w Polsce3. Rosnące rozwarstwienie między bogactwem a biedą4. Bezrobocie 5. Funkcjonowanie firm po 1989 roku6. Polska przedsiębiorczość7. Etat czy samozatrudnienie8. Polska “klasa polityczna”Okres powojenny w Polsce to lata podczas których podjęto próby odbudowy zniszczonej II Wojną Światową gospodarki.Lata 60-te to rządy Gomułki, który skupiał się głównie na ogłaszaniu dumnych komunikatów o wynikach polskiej gospodarki. Informacje o wzroście produkcji obrabiarek i spadku cen lokomotyw miały być nagrodą dla milionów ciężko pracujących obywateli. W latach 70-tych, nazywanych okresem Gierka gospodarka znalazła się bez wątpienia w najlepszej kondycji w całej historii komunistycznej Polski. Cud gospodarczy jaki wówczas nastąpił miał zmniejszyć dystans Polski Ludowej od krajów zachodnich…
Początkowy wzrost gospodarczy i dobrobyt zaczęły wyhamowywać już w drugiej połowie lat 70-tych. Dopiero wydarzenia z początku lat 80-tych ujawniły, iż owe cudowne ożywienie poziomu życia było oparte na bardzo słabych fundamentach. Plan rozwoju polegał na zaciąganiu zagranicznych kredytów. Lata 70-te to okres wielkich inwestycji, których powstanie miało zapewnić spłatę kredytów i przyczynić się do znacznego wzrostu eksportu polskich produktów. Na efekty nietrafionych inwestycji w połączeniu z funkcjonującym w tamtym okresie modelem gospodarki centralnie sterowanej nie trzeba było długo czekać. Już pod koniec lat 70-tych stało się jasne, że duża część pieniędzy została zmarnowana.
Klasycznym przykładem nietrafionych i kapitałochłonnych inwestycji była Huta Katowice. W krajach wysoko rozwiniętych ograniczano produkcję niskojakościowych stali. W Polsce podjęto tymczasem decyzję o budowie największej w Europie huty stali, która nigdy nie spełniła powierzonej przez jej twórców roli jednej z lokomotyw gospodarki. Podobnie sprawa wyglądała w kwestii górnictwa. Europa zachodnia ograniczała wydobycie węgla i drastycznie redukowała zadłużenie, podczas gdy w Polsce dokonywano coraz to nowych odwiertów w poszukiwaniu złóż. W rezultacie takich działań zadłużenie zagraniczne Polski wzrosło w połowie lat 70-tych do około 12 mld USD. Warto wspomnieć, że w tamtym czasie była to kwota trzykrotnie wyższa niż suma ówczesnych wpływów dewizowych. Dla rządzących nastały ciężkie czasy. Brakowało pomysłów jak te miliardy oddać.
Pod koniec 1980 roku Polska przestała regulować swoje zobowiązania kredytowe. Efekt był łatwy do przewidzenia gdyż suma spłat kredytów razem z odsetkami znacznie przekraczała polskie wpływy budżetowe.
Nagła utrata zaufania zagranicznych wierzycieli spowodowała wstrzymanie dostępu do kredytów. Zmusiło to rząd Polski do drastycznych cięć wydatków. W przeciągu niespełna 4 lat (1978-1982 ) wartość importu spadła o blisko 60%.
Spowodowało to gwałtowny spadek produkcji, zwłaszcza że w latach 70-tych polska gospodarka uzależniła się od importu surowców i komponentów niezbędnych do funkcjonowania fabryk. Ich brak przyczynił się do zatrzymywania produkcji, zwłaszcza tej przeznaczonej na eksport. Brak eksportu wymuszał ograniczanie wydatków na import. Tak powstało błędne koło.
Przez dziesięć lat rządy zachodnich państw wstrzymywały się z egzekucją długów PRL. Można przypuszczać, że w części było to spowodowane pewnym sentymentem do „Solidarności”, Lecha Wałęsy i prób zmiany systemu panującego w Polsce. Pomimo tych działań zadłużenie Polski w 1989 roku osiągnęło niemal 50 mld USD.
Podsumowując tamten okres można stwierdzić, iż krótkotrwały zryw gospodarczy lat 70-tych okupiony został olbrzymimi stratami z lat późniejszych. W wyniku tego Polska pozostała na niemal niezmienionym poziomie rozwoju gospodarczego przez niemal dwadzieścia lat. Dodatkowo na barki nowego rządu i całego społeczeństwa spadł obowiązek spłat długów zaciągniętych w poprzednich latach.
Początek lat 90-tych to wejście Polski na normalną ścieżkę rozwoju gospodarczego. W pierwszych latach funkcjonowania w nowych warunkach rynkowych nie byliśmy w stanie spłacać zobowiązań. Na szczęście Polska mogła liczyć na dużą przychylność rządów zachodnich, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, które zgodziły się na znaczne ustępstwa w spłacie. Nasze długi zostały zredukowane o połowę i ich spłatę rozłożono na dwadzieścia lat. Po pewnym czasie podobny ukłon w naszym kierunku uczyniły zachodnie banki komercyjne. Pomimo tych ułatwień długi kiedyś trzeba będzie spłacić. Im szybciej Polska będzie się rozwijać i im lepiej wykorzysta przystąpienie do Unii Europejskiej tym łatwiej będzie regulować zobowiązania.
Okres rządów Edwarda Gierka pokazał jak brak umiejętności i lekkomyślność może doprowadzić do katastrofy gospodarczej liczonej w mld USD.
1. Prywatyzacja
2. Przyczyny bezrobocia, biedy i ubóstwa w Polsce
3. Rosnące rozwarstwienie między bogactwem a biedą
4. Bezrobocie
5. Funkcjonowanie firm po 1989 roku
6. Polska przedsiębiorczość
7. Etat czy samozatrudnienie?
8. Polska “klasa polityczna”
1. Prywatyzacja
Prywatyzacja jest procesem przekazywania majątku państwowego podmiotom prywatnym, przekształcania gospodarki państwowej w gospodarkę prywatną. Służy ograniczaniu roli państwa w gospodarce.
Do najczęściej wymienianych motywów – celów prywatyzacji należy zaliczyć:
– podniesienie efektywności, ekonomicznej sprawności przedsiębiorstw
i całej gospodarki,
– ograniczenie udziału przedsiębiorstw państwowych w gospodarce,
– przygotowanie przedsiębiorstw do realiów gospodarki rynkowej,
– zwiększenie dochodowości przedsiębiorstw i bogactwa państwa oraz społeczeństwa,
– ograniczenie biurokracji oraz zwiększenie swobody gospodarczej,
– zracjonalizowanie zatrudnienia,
– zachęcenie ludzi do inwestowania,
– pozyskanie środków na sfinansowanie niezbędnych reform,
– stworzenie warunków dla zagranicznych inwestorów dysponujących nowoczesnymi
technologiami.
Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych stała się podstawowym czynnikiem przejścia z gospodarki centralnie sterowanej na gospodarkę rynkową.
Polska z lat 1945-1989 miała gospodarkę centralnie sterowaną, która okazała się nieefektywna. Wszelkie prywatne inicjatywy były w tamtych latach zwalczane. Zmiana systemu politycznego po 1989 roku stworzyła szansę dla firm planujących działanie według zasad nowej ekonomii. Zasada ta mówi, że państwowy kierownik będzie gorzej zarządzał niż prywatny manager. Przedsiębiorstwa państwowe były niesamodzielne i nie efektywnie zarządzane. Państwo dopłacało do szeregu towarów, których koszty wytwarzania były często wyższe niż cena sprzedaży. Z powodu niegospodarności i marnotrawstwa środków finansowych i towarów, pierwszy niekomunistyczny rząd polski zdecydował się na szybką odbudowę gospodarki wolnorynkowej.
Prywatyzacja w Polsce odbywa się zazwyczaj według trzech głównych sposobów:
1) prywatyzacja bezpośrednia – polega na likwidacji przedsiębiorstwa i rozdysponowaniu jego majątku. Decyzję o takiej formie prywatyzacji podejmuje organ założycielski (np. wojewoda) za zgodą Ministra Skarbu.
2) prywatyzacja pośrednia – kapitałowa – polega na przekształceniu przedsiębiorstwa w Jednoosobową Spółkę Skarbu Państwa która zaczyna działać na podstawie Kodeksu Spółek Handlowych. W dalszej kolejności następuje przekształcenie JSSP w spółkę akcyjną, sprywatyzowanie jej, czyli sprzedaż akcji wybranemu inwestorowi lub złożenie oferty sprzedaży na polskiej i zagranicznych giełdach papierów wartościowych.
3) prywatyzacja poprzez NFI – Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Akcjonariuszami
NFI zostają obywatele, którzy otrzymali Powszechne Świadectwa Udziałowe i zamienili je na akcje NFI.
Prywatyzacyjne trendy na świecie
Prywatyzacja stała się popularna pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych, po dojściu do władzy Ronalda Reagana w Stanach Zjednoczonych i przejęciu władzy przez konserwatystów w Wielkiej Brytanii z Margaret Thatcher jako premierem. Zarówno Thatcher jak i Reagan byli zdania, iż jedynym sposobem na poprawę sytuacji gospodarczej w ich krajach jest mniejszy udział państwa w gospodarce. Mogli to osiągnąć poprzez prywatyzację, czyli sprzedaż przedsiębiorstw państwowych albo poprzez obniżanie podatków.
Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych nabrała tempa po upadku systemu komunistycznego w środkowej i wschodniej Europie. Na czele krajów prywatyzujących się są: Polska, Czechy, Węgry i Rosja. Duże prywatyzacje są prowadzone również w Azji.
Najczęściej stosowane mechanizmy prywatyzacji
Najczęściej stosowanym mechanizmem prywatyzacji jest komercjalizacja przedsiębiorstw państwowych, a potem odsprzedaż inwestorowi strategicznemu, który często jest inwestorem branżowym lub finansowym.
Sprzedaż inwestorowi strategicznemu lub finansowemu
Najbardziej rozsądnym sposobem prywatyzacji przedsiębiorstwa, które ma swoją siedzibę w krajach tzw. rozwijających się jest komercjalizacja przedsiębiorstwa, polegająca na jego przekształceniu w spółki akcyjne działające na zasadach prawa handlowego. Potem trzeba przynajmniej jedną trzecią udziałów przeznaczyć dla inwestora strategicznego. W tym momencie pojawia się często różnica zdań co wyboru inwestora strategicznego.
Przykładem inwestora strategicznego jest np; France Telecom dla TP S.A. Natomiast wybór inwestora finansowego oznaczałby wejście do firmy dużej instytucji finansowej np; Citigroup, lub CSFB – Credit Suisse First Boston.
Zalety tego typu rozwiązań:
– pozyskanie znacznego zastrzyku kapitałowego od inwestora finansowego,
– unowocześnienie technologiczne produktu lub usług (pojawienie się nowych
produktów lub usług) jeśli w prywatyzacji bierze udział inwestor branżowy,
– pewność przekazania władzy w kompetentne ręce.
Wady:
– strategiczne decyzje dotyczące firmy są często podejmowane bez brania pod uwagę
lokalnych warunków,
– znaczna redukcja zatrudnienia, która jest związana z wejściem kapitału zagranicznego,
– w dobie globalizacji podmioty krajowe są marginalizowane w procesach zachodzących
na całym świecie,
– w razie niekorzystnych zmian koniunktury na rynku, krajowe podmioty szybko zostają
ograniczone do rangi punktu informacyjnego lub centrum dystrybucji towarów lub
usług produkowanych w macierzystym kraju inwestora strategicznego.
Sprzedaż przedsiębiorstwa dowolnemu kupującemu
Ta forma jest bardzo pospolitym sposobem prywatyzacji. Polega na sprzedaniu znacznego udziału prywatyzowanego przedsiębiorstwa danemu podmiotowi gospodarczemu, który może być z tej samej branży, branży finansowej lub być inwestorem strategicznym. Proces taki odbywa się przeważnie w formie przetargu ograniczonego lub nieograniczonego.
Zalety tego typu rozwiązań:
– możliwość prywatyzacji małych i średnich firm,
– niskim kosztem i stosunkowo szybko można pozyskać inwestora dla przedsiębiorstwa.
Wady:
– taki sposób prywatyzacji jest najbardziej korupcjogenny wśród wszystkich metod
prywatyzacji,
– trudno jest znaleźć wiarygodnego inwestora zewnętrznego, który ma długofalowe
i rozwojowe plany związane z prywatyzowaną firmą,
– bardzo często skutkiem takiego zakupu są zwolnienia pracowników, których domaga
się inwestor.
W 1989 roku było w Polsce ok. 8500 firm państwowych. Po dziesięciu latach prywatyzacji w 1999 roku pozostało ich ok. 3500. W zdecydowanej większości przypadków prywatyzacja stała sie ratunkiem dla funkcjonowania wielu firm. Początkowe obawy i protesty zarządów prywatyzowanych firm co do skutków zmian własnościowych udało się przezwyciężyć. Prywatyzacja okazała się szansą na uratowanie miejsc pracy i zapewnienie dalszego funkcjonowania przedsiębiorstw. Pozyskanie zagranicznych inwestorów spowodowało wzrost konkurencyjności wielu firm dzięki zastrzykowi finansowemu, dostępowi do nowych technologii i metod zarządzania, sprawdzonych na trudnym rynku zachodnim. W wielu przypadkach od udanych prywatyzacji zależały losu budżetu państwa. Tak było zwłaszcza w przypadku sprzedaży pakietów akcji PKN Orlen, TP SA, Pekao S.A. poprzez giełdę papierów wartościowych.
Prywatyzacja największego banku detalicznego w Polsce PKO BP i Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych WSiP zapewniły wypełnienie założeń budżetowych na 2004 rok, przynosząc blisko 8 mld zł wpływów z 10,5 mld osiągniętych w całym roku.
2. Przyczyny bezrobocia, biedy i ubóstwa w Polsce
Poziom ekonomiczny każdego kraju w dużej mierze uzależniony jest od wielkości wszelkiego rodzaju produkcji, tworząc tym samym dochód narodowy. Tworzenie tego dochodu powoduje zatrudnienie szerokiej rzeszy specjalistów. Bezrobocie, bieda i ubóstwo są ściśle ze sobą związane. Wzrost jednego takiego zjawiska powoduje wzrost następnych.
Po prawie piętnastu latach od upadku komunizmu w Polsce, jesteśmy trzecim pod względem wielkości bezrobocia krajem w Europie. Stopa bezrobocia przekroczyła na początku 2004 roku 20% i w niektórych rejonach kraju wzrasta w zastraszającym tempie. Przyczyną tego jest m.in. restrukturyzacja wielu dziedzin gospodarki narodowej. Związane jest to z polityką gospodarczą kolejnych rządów bez względu na ich partyjne etykiety. Po 1990 roku do Polski z wielkim rozmachem wkroczył liberalizm. Rządzący i dochodzący do władzy mieli wiele wzniosłych pomysłów i planów, które w większości okazały się utopią.
Aby zwalczyć bezrobocie, a tym samym biedę i ubóstwo trzeba zrozumieć jego przyczyny. W ostatnich latach powstało bezrobocie techniczne, które jest związane z rozwojem technologicznym. Na całym świecie jest coraz mniej pracy, ponieważ maszyny i komputery są w stanie zastąpić olbrzymie masy ludzi. Niesie to za sobą groźbę bezrobocia dla tysięcy kwalifikowanych robotników, przynajmniej ich okresowego bezrobocia do czasu przekwalifikowania. Nie mniej jednak należy podkreślić, że rozwój techniki i mechanizacji nie zawsze jest przyczyną bezrobocia. Bezrobocie występuje bezpośrednio po wprowadzeniu mechanizacji, czy komputeryzacji. Jednocześnie w następstwie ich wprowadzenia rodzi się zapotrzebowanie na nowy rodzaj pracy. Wiąże się to często z potrzebą zmian kwalifikacji. Niestety polskie społeczeństwo nie jest przygotowane na tego typu zmiany.
Wiele tysięcy osób zatrudnionych w przemyśle ciężkim (kopalnie, huty, stocznie) na skutek restrukturyzacji utraciło pracę. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż często są to zawody wykonywane przez pokolenia. Ojciec górnik – syn górnik. Utrata zatrudnienia jest dla nich życiową tragedią. Niskie kwalifikacje, wiek utrudniający znalezienie innej pracy w połączeniu z pewnymi nawykami natury psychicznej powodują, iż staje się to nie lada problemem. By nastąpiła zmiana kwalifikacji potrzebne są środki finansowe, których człowiek tracący pracę nie ma, co powoduje utrwalenie bezrobocia. Państwo za pośrednictwem rejonowych biur pracy organizuje kursy kwalifikacyjne, które zazwyczaj prowadzone są w błędnym kierunku. Osoba kończąca kurs i zdobywająca kwalifikacje najczęściej nie ma zapewnionej pracy. Można powiedzieć, że wydaje się pieniądze na oślep.
Sprawą dość oczywistą jest fakt, iż pracy dla osób z niskimi kwalifikacjami jest mało i będzie jeszcze mniej. Ilość miejsc pracy dla osób o niskich kwalifikacjach rośnie jednak wraz z koniunkturą gospodarczą. Automatyzacja produkcji upraszcza wiele prac, zamożność społeczeństwa zwiększa popyt na usługi np. pomocy domowej, które nie wymagają wysokich kwalifikacji. Wzrost zamożności społeczeństwa przekłada się również na wzrost zapotrzebowania na pracę w sektorze gastronomii, hotelarstwie gdzie nie jest wymagane wykształcenie, lecz posiadanie pewnych umiejętności zawodowych. To jednak są rozwiązania krótkoterminowe. Należałoby ułatwić pracodawcom zatrudnianie pracowników o niskich kwalifikacjach poprzez zachęty podatkowe np. obniżenie składek ubezpieczeń społecznych od najniższych wynagrodzeń.
Kolejną ważną sprawą jest dystrybucja pomocy socjalnej. Pomoc ta osłabia bowiem gotowość do pracy nisko wykwalifikowanych pracowników. Lepszym rozwiązaniem od pomocy materialnej, dawanej z powodu braku pracy, byłoby dawanie jej tym, którzy wykonują pracę socjalną.
3. Rosnące rozwarstwienie między bogactwem a biedą
Począwszy od początku lat 90-tych mamy do czynienia w Polsce ze zjawiskiem znacznego rozwarstwienia dochodów poszczególnych grup społecznych. Na przestrzeni ostatnich piętnastu lat różnice w dochodach Polaków stały się tak ogromne, iż budzą powszechne zainteresowanie i stają się m.in. tematem badań nad tym zjawiskiem.
Obecny produkt krajowy brutto (PKB) wciąż rośnie, osiągając ku uciesze ekonomistów coraz wyższe poziomy (ponad 5,5%) w 2004 roku. Pomimo tak wysokiego wskaźnika, większości Polaków nie żyje się lepiej. Ze wzrostu gospodarczego korzystają bowiem przede wszystkim elity polityczne, przedsiębiorcy oraz wyżsi urzędnicy administracji państwowej i samorządowej, które wywindowały swoje dochody w stosunku do poziomu zamożności społeczeństwa bardziej niż ma to miejsce w bogatych państwach zachodnich. W efekcie obok przytłaczającego bogactwa coraz więcej jest skrajnej biedy.
Wynagrodzenia prezesów i członków zarządów wielu firm w tym spółek giełdowych zbliżyły się już do wypłacanych w najbardziej rozwiniętych krajach, a czasem je przewyższyły. W rezultacie pracownik, który uzyskuje średnie wynagrodzenie, musiałby pracować ponad 30 lat, aby zarobić tyle, ile otrzymują co miesiąc prezesi niektórych spółek giełdowych. Zarobki rzędu 200-300 tys. miesięcznie muszą budzić emocje i poczucie niesprawiedliwości wśród ubogiej części społeczeństwa.
W ostatnich latach znacznie powiększyła się grupa osób mało zarabiających, których płace są mniejsze od przeciętnego wynagrodzenia. Mimo, iż z reguły osób dobrze zarabiających jest znacznie mniej niż tych zarabiających mało, w Polsce te dysproporcje są nadmierne, nawet wobec krajów Europy Zachodniej.
Zwiększa się nie tylko grupa osób, które zarabiają mniej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie, ale także tych, których pensje są na poziomie płacy minimalnej albo niższym. Płaca minimalna w 2005 roku została ustalona na poziomie zaledwie 849 zł brutto (ok. 620–630 zł na rękę, po opłaceniu składek i podatków). Powiększające się zróżnicowanie w dochodach ludności spowodowało, że liczba osób uzyskujących dochody na poziomie minimum socjalnego zwiększyła się z 7,8 mln w 1991 r. do ponad 22,5 mln w 2003 r., a liczba osób żyjących w skrajnej biedzie wzrosła do 4,5 mln (z 1,7 mln w 1996 r.).
4. Bezrobocie
Istotnym źródłem bezrobocia w Polsce jest restrukturyzacja wielu gałęzi przemysłu. Powoduje ona, że praktycznie nie ma możliwości tworzenia nowych miejsc pracy w dużych przedsiębiorstwach. Ich źródłem są firmy małe i średnie, głównie usługowe. W Polsce w usługach pracuje ok. 40% ogółu zatrudnionych, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych ich udział dochodzi do 80%. Dodatkowo usługi są działem gospodarki o stosunkowo niskiej wydajności, co ułatwia tworzenie nowych miejsc pracy dla znacznej ilości osób.
Przed transformacją gospodarczą w 1989 r. mieliśmy tzw. bezrobocie ukryte, polegające na tym, że państwo zapewniało niemal każdemu obywatelowi miejsce pracy. Było to możliwe dzięki temu, że państwo było właścicielem wszystkich środków produkcji. Skutkiem takiego podejścia była niska wydajność pracy, niska jakość produkowanych towarów i niedobory rynkowe. W tamtych latach bezrobocie było zjawiskiem nieznanym, ponieważ każdy miał zapewnioną pracę. W lipcu 1990 roku stopa bezrobocia wynosiła zaledwie 3,8% i była rekordowo niska. W kolejnych latach zaczęła systematycznie rosnąć osiągając w 2004 roku 20,1%. W tamtym systemie powstały negatywne zjawiska związane z obecnym bezrobociem w Polsce. Jednym z nich jest nastawienie obywateli, że państwo musi im zapewnić pracę. W związku z tym, kolejne rządy muszą się zawsze liczyć ze zdaniem obywateli.
W Polsce bardzo szybko rośnie wydajność pracy. Od 1991 r. zwiększyła się ona o ponad 100%. PKB liczony siłą nabywczą USD przypadający na jednego pracującego wzrósł bowiem z 10,7 tys. USD do ponad 20 tys. w 2003 roku. Stało się to głównie dzięki wykorzystaniu prostych rezerw: poprawie organizacji pracy, zmniejszeniu przerostu zatrudnienia odziedziczonego po poprzednim systemie. Wydajność pracy stale rośnie mimo, iż wciąż jest 2-3- krotnie niższa od średniej europejskiej. Pomimo wzrostu gospodarczego i PKB w 2004 roku na poziomie blisko 6%, ilość nowo tworzonych miejsc pracy jest niewielka. Pracodawcy podnosząc wydajność ograniczają zatrudnienie nowych pracowników. Nie zachęcają do tego również wysokie koszty pracy.
Tab. 1.
Ilość godzin przepracowanych rocznie – miesięczny dochód pracownika w 2003 r.
Polska 1984 godzin rocznie 453 Euro miesięcznie
Czechy 1882 593
Francja 1393 1877
Niemcy 1362 2360
Holandia 1332 2650
źródło; Eurostat, OECD, sierpień 2004
5. Funkcjonowanie firm po 1989 roku
Od zakończenia II Wojny Światowej do lat 90-tych, zdecydowana większość zakładów pracy pozostawała w rękach państwa. Firmy dostawały pieniądze na działalność np. produkcję. Państwo zapewniało zbyt na wytworzone towary. Zjawiska popytu i podaży nie miały większego znaczenia. Dawało to pewność zatrudnienia bez względu na kondycję finansową zakładu i ogólną koniunkturę gospodarczą kraju. Wiele osób pracowało w jednym zakładzie 20-30 lat, mężczyźni nawet dłużej, osiągając w tej samej firmie wiek emerytalny, lub przedemerytalny w przypadku kobiet. Zjawiskiem normalnym było podjęcie pracy po szkole zawodowej, lub gimnazjum. Przez większą część okresu zatrudnienia pracownicy wykonywali niemal te same czynności przez lata pracy. Nie zastanawiali się nad celowością swojej pracy i jej wartością dla przedsiębiorstwa, w którym pracowali. Nie interesował ich stan firmy. Pojęcia: rentowność, wydajność pracy, koszty i stan zatrudnienia pozostawały nieznane i obojętne, podobnie jak sens istnienia takiej czy innej firmy. Typowy był sposób myślenia: skoro państwowe, to nie ma się o co martwić; państwo pomoże i krzywdy nie da zrobić. Tak przez lata w umysłach setek tysięcy osób powstawały „chore” postawy, które w zderzeniu z obecnymi czasami przyniosły szok, rozczarowanie, poczucie oszukania przez innych. Wykształciły się postawy roszczeniowe, całkowita ignorancja celu swojej pracy, gdzie priorytetem było przyjść do pracy, „odbębnić przysłowiowe 8 godz. i do domu.” I tak przez całe lata byle by dotrwać do emerytury. Najlepiej wcześniejszej, no bo ile można pracować?
Początek lat 90-tych i idące wraz z nim stopniowe zmiany w sposobie funkcjonowania gospodarki ujawniły ogrom zaniedbań i zacofania jakie dokonało się przez okres minionych pięćdziesięciu lat względem krajów Zachodniej Europy. Stopniowe odchodzenie od gospodarki centralnie sterowanej przez państwo, do wolnego rynku i oddania spraw w ręce prywatnych przedsiębiorców stało się bardzo trudnym procesem.
Ogrom pracy jaki włożono w stworzenie w Polsce setek tysięcy miejsc pracy w prywatnych firmach przynosi zamierzone efekty. Po piętnastu latach transformacji ustrojowej ponad 30% firm pozostaje w rękach prywatnych. W roku 2003 wytworzyły one ponad 50% PKB, co stanowi najlepszy dowód, iż to co prywatne jest często lepsze, sprawniej zarządzane i przede wszystkim ponad dwukrotnie bardziej wydajne, niż firmy pozostające w rękach państwa.
6. Polska przedsiębiorczość
Zmiany gospodarcze które nastąpiły w Polsce po 1989 roku spowodowały nagły rozwój drobnej przedsiębiorczości. Wiele osób zauważyło swoją szansę na rynku, który przez lata pozostawał niezagospodarowany. Popyt na wszelkie towary i usługi był ogromny i sprzyjał przedsiębiorcom, którzy tworzyli swoje firmy. Przeważał drobny biznes, w większości handel i zakłady usługowe.
Ze względu na ogromne zapotrzebowanie społeczeństwa na wszelkie towary, przedsiębiorstwa rosły w przekonaniu, że taka sytuacja nieprędko się zmieni. Połowa lat 90-tych i pojawienie się na polskim rynku pierwszych zagranicznych firm zaczęło zmieniać sytuację polskiego przedsiębiorcy. W początkowym okresie istnienia przedsiębiorstw ich właściciele nie kierowali się długofalowym myśleniem. Pojęcia rentowność, wydajność nie były popularne. Taki sposób prowadzenia firm w zderzeniu z konkurencją okazał się bardzo bolesny. Wielu przedsiębiorców nie sprostało nowym warunkom rynkowym. Rosnące koszty działalności, brak kapitału potrzebnego do rozwoju i problemy z pozyskaniem kredytów uniemożliwiały dalszą działalność. Problemy powodował również skomplikowany system prawny. Wzrost konkurencji spowodował spadek cen usług, a tym samym opłacalność wielu przedsięwzięć.
Przykładem zmieniających się warunków rynkowych jest polski transport, który od kilku lat znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. W 2001 roku w Polsce zarejestrowanych było 120 tysięcy firm. Zaledwie 2500 to różnego rodzaju spółki. 95%, to firmy małe posiadające do 50 pracowników, w wielu przypadkach rodzinne. Rosnące koszty paliw, konkurencja powoduje stały spadek opłacalności przewozów. Wielu przewoźników bankrutuje, a na ich miejsce nie ma zbyt wielu chętnych. Coraz większy udział w rynku zyskują natomiast przewoźnicy zagraniczni. Sytuacja polskich przedsiębiorstw nie uległa znacznej poprawie po wejściu do UE. Rynek zachodniej Europy jest niezwykle wymagający i trudny dla polskich firm. Należy pamiętać o potężnym zapleczu kapitałowym i doświadczeniu jakie posiadają zachodnie firmy, które stać na zastosowanie cen dumpingowych jakich nie wytrzyma polski przedsiębiorca.
Powyższy przykład jest jednym z wielu jakie można przytoczyć. Ukazuje, iż warto przyjrzeć się kondycji polskiej przedsiębiorczości i odpowiedzieć sobie na pytanie: W jakim stopniu polski biznes można sklasyfikować jako profesjonalny, oparty na solidnych fundamentach, a w jakim jest wymuszonym efektem przemian gospodarczych i sprzyjających warunków z początku lat 90-tych?
Poziom aktywności gospodarczej utrzymuje się w Polsce na średnim poziomie wobec innych krajów. Przeprowadzone przez organizację GEM badania wykazały, iż w Polsce zaledwie 7 osób na 100 dorosłych jest zaangażowanych w rozpoczęcie lub prowadzenie własnej działalności. Wyższy wskaźnik posiadają np. Irlandia 9%, USA 13%. Polska wyprzedza minimalnie swoich zachodnich sąsiadów Niemców i Francję.
Duży niepokój budzić może nie tyle ilość, co jakość powstających przedsiębiorstw. Wiele z nich powstaje z powodu braku innych możliwości zarobkowych, co sprawia że, ich potencjał rozwoju jest niższy niż w przypadku przedsiębiorstw zakładanych świadomie z własnego wyboru. Wysokie koszty pracy sprawiają, iż coraz więcej firm zmusza swoich pracowników do zakładania własnej działalności gospodarczej. Z całą pewnością w dużej części przyczyną takiej sytuacji jest ogólna trudna sytuacja ekonomiczna i wysokie bezrobocie. Często firmy zakładane są na zasadzie “nie chcę, ale muszę”.
Jakość polskich przedsiębiorstw jest nisko oceniana przez GEM pod względem innowacyjności. Spośród badanych krajów Polska wypada najsłabiej, co nie wróży jej najlepiej na przyszłość. Inną ważną sprawą jest fakt, iż aktywność, nowatorstwo, samodzielne dążenie do sukcesu nie zajmują wysokiego miejsca w hierarchi społecznych wartości wyznawanych przez Polaków. Niedoszli przedsiębiorcy często rezygnują ze swoich pomysłów tłumacząc sobie, że to nic nowego, ktoś to już robi, więc nie ma sensu się w to angażować. Nie jest to jednak prawdą. Jak wynika z obserwacji i badań rynku zdecydowana większość firm nie tworzy innowacji, a jedynie skupia się na chęci do działania. Pomysł na biznes to dopiero początek. Trzeba się przygotować aby uniknąć wielu nieprzyjemnych niespodzianek. Wiele nowo powstałych firm nie prowadzi badań rynku w celu sprawdzenia czy jest zapotrzebowanie na ich produkty lub usługi. Podobnie wygląda sytuacja z finansowaniem działalności nim zacznie przynosić dochody. Ile środków będzie potrzebnych na początek i skąd je wziąć? To pytanie powinien zadać sobie każdy początkujący przedsiębiorca. Wielu ekspertów ocenia nasz naród jako przedsiębiorczy. Nie należy jednak mylić talentu do przedsiębiorczości ze zwykłą zaradnością. Pomimo, iż Polacy są liderami pod względem godzin pracy tygodniowo, jesteśmy dwukrotnie mniej wydajni od naszych zachodnich sąsiadów.
Godny uwagi jest fakt jak duży mamy udział firm których właścicielami są kobiety. Prowadzą one z reguły małe i średnie firmy które otrzymują wiele wyróżnień za efekty swojej działalności.
Tab.2 Ilość kobiet wśród właścicieli firm w % w 2003 roku
Niemcy Irlandia Grecja Polska
28 % 20% 20% 34%
źródło; Bank Światowy
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej siegają po źródła finansowania do zagranicznych instytucji finansowych. To sygnał dla polskich banków, aby stworzyć bardziej liberalne warunki dla krajowych przedsiębiorców, którzy obecnie mają duże problemy z uzyskaniem kredytu na potrzeby swojej działalności.
Tab.3 Zadłużenie Polskich Przedsiębiorstw w kraju / za granicą
2000 r. 123 mld zł / 124 mld
2004 r. 130 mld zł / 191 mld
źródło NBP
Olbrzymią rolę w promowaniu polskiej przedsiębiorczości mają do spełnienia media publiczne. Do ich obowiązku należy przedstawianie sukcesów krajowych przedsiębiorców i piętnowanie wszelkiego rodzaju oszustów, którzy próbują zbić kapitał wykorzystując ciężką sytuację na rynku.
7. Etat czy samozatrudnienie?
Samozatrudnieni to osoby działające na własny rachunek, lecz świadczące pracę na podstawie umów z firmami lub klientami. W Polsce stanowią 26% wszystkich pracujących, co jest rekordem w Europie gdzie średnia wynosi 11%. W odróżnieniu od osób zmuszanych do zakładania własnej działalności gospodarczej samozatrudnieni decydują się na ten krok z własnej woli. Taką formę zatrudnienia wybierają najczęściej przedstawiciele branży komputerowej, usług bankowych, księgowości, konsultingu, zarządzania lub drobnych usług (kosmetycznych, fryzjerskich). Samozatrudnieni swoją decyzję motywują przede wszystkim: większą niezależnością, nienormowanym czasem pracy oraz wymiernymi korzyściami finansowymi. Dla przykładu, aby pracownik etatowy mógł zarabiać ok. 4000 zł netto miesięcznie, pracodawca musi wydawać na niego ok. 7200 zł (składki na ZUS, ubezpieczenie zdrowotne itp.) Osobie pracującej na własny rachunek i świadczącej pracę na rzecz firmy, można zaś płacić około 5500 zł (plus VAT), by na rękę dostawał tyle co poprzednio. Dodatkowo pracodawca nie ponosi kosztów urlopu ani zwolnień lekarskich. Prowadzący własną działalność zalicza do kosztów firmy składki na ZUS, paliwo, rozmowy telefoniczne, usługi prowadzenia księgowości. Płaci przy tym 19-procentowy podatek. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja w której wystawia faktury swojemu byłemu pracodawcy. Wówczas 19-procentowy podatek może płacić po dwóch latach od rezygnacji z etatu.
Z etatem trwale wiąże się temat emerytury. Dziś dla większości młodych, przedsiębiorczych osób nie stanowi to problemu, gdyż rynek przygotował wiele form samodzielnego inwestowania posiadanych oszczędności. Ponieważ świadczenia z ZUS-u nie starczą na godne życia na starość, każdy możliwie szybko powinien zainteresować się dostępnymi formami oszczędzania. Czas działa w tym wypadku na korzyść osób młodych. Obecnie prywatne kliniki oferują swoim klientom abonamenty na podstawową opiekę lekarską już za 100-150 zł. miesięcznie. Staje się to atrakcyjną alternatywą dla NFZ (Narodowego Funduszu Zdrowia) do którego wszyscy wpłacają składki na ubezpieczenie zdrowotne, np: dla pracujących na umowę o dzieło składka w NFZ wynosi 198 zł miesięcznie.
Pracownicy samozatrudniający się należą do najbardziej wydajnych w kraju. Pracują przeciętnie 55,8 godziny tygodniowo. To aż 15 godzin więcej niż pracownicy etatowi. Każda dodatkowa godzina pracy przekłada się bowiem na zwiększenie ich dochodów, w odróżnieniu od sztywno ustalonej pensji na etacie.
Porównanie kosztów zatrudnienia oraz wynagrodzenia netto w wypadku różnych form świadczenia pracy lub usług.
Zakładamy, że pracownik na etacie zarabia 5000 zł brutto, a pracodawca ponosi w tej sytuacji miesięczny koszt jego zatrudnienia w wysokości 5992 zł. Tyle też chce przeznaczyć na opłacenie pracownika przy innych formach świadczenia pracy lub usług.
Wynagrodzenie miesięczne netto:
umowa o pracę 3239 zł
działalność gospodarcza 4531 zł
umowa-zlecenie 3452 zł
umowa o dzieło 5466 zł
Wyliczeń dokonano przy założeniach:
– Osoba prowadząca działalność gospodarczą opłaca minimalną składkę na ZUS i ubezpieczenie zdrowotne (dane z września, października i listopada 2004 r.)
– Koszty uzyskania przychodu z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej stanowią 10% przychodu.
– Umowa-zlecenie stanowi jedyny tytuł do płacenia składki na ZUS i ubezpieczenie zdrowotne.
– W ramach umowy o dzieło rozporządza się autorskimi prawami majątkowymi (koszty przychodu w wysokości 50% przychodu)
źródło: Ernst & Young 2004
8. Polska „klasa polityczna”
Dla ogromnej większości obywateli polityka jest dziedziną, od której należy trzymać się jak najdalej. Skutkuje to brakiem zainteresowania sprawami państwa, obniżaniem poczucia patriotyzmu, ucieczką od bezpośredniego angażowania się w życie polityczne. W znaczny sposób wpłynęły na to doświadczenia okresu PRL. Wtedy zostały zniszczone wszelkie pozytywne skojarzenia i odruchy. Kto się pchał do polityki, “musiał” wstąpić do PZPR (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Musiał też brać aktywny udział w obradach, plenach, zjazdach, czyli – posłusznie wykonywać wolę samozwańczych (a właściwie: mianowanych przez sowietów) przywódców wszystkich szczebli. W PZPR obowiązywał “centralizm demokratyczny”, czyli co partyjna góra postanowiła, to doły posłusznie wykonywały.
Ogólna niechęć społeczeństwa do polityki ma swoje odbicie w niskiej frekwencji wyborczej, która sięga 40%. Brak obowiązku uczestniczenia w głosowaniu tylko potęguje tą niechęć. Na niekorzystny wizerunek polityki w oczach obywateli wpływają w znacznym stopniu indywidualne postawy aktualnych posłów.
Obecna “klasa polityczna” III RP jest skompromitowana. Mieliśmy już “Polską Partię Przyjaciół Piwa” (która weszła nawet do Sejmu, skutecznie go ośmieszając!) i „marszałka” Andrzeja Leppera. Mamy SLD-owskiego posła Sebastiana Florka rodem z “Big Brothera”, który chce być co najmniej ministrem, i posłankę Renatę Beger z Samoobrony, która “uwielbia seks jak koń owies”. W pamięci na długo zapadną wybryki posła, którego ochrona wynosiła siłą z sali obrad. Posłowie nagminnie opuszczają obrady sejmu bez podawania przyczyn nieobecności, głosują wzajemnie za siebie. Do historii Sejmu przejdzie zapewne występ kompletnie pijanego posła SLD Ireneusza Sekuły, z którego mowy wygłoszonej z trybuny nie można było zrozumieć ani słowa. Poseł Samoobrony Andrzej Lepper po odebraniu mu prawa do dalszego przemówienia i odłączeniu mikrofonu wyjął swój własny i próbował kontynuować dalej. Były w sejmie bójki “do pierwszej krwi” i ordynarne wyzwiska. Były niecenzuralne wypowiedzi marszałka Zycha, który zapomniał, że jest na fonii. Posłowie często nadużywają swojego immunitetu w sytuacjach popełniania wykroczeń np: prowadzą samochód pod wpływem alkoholu, a następnie twierdzą, że to „chwilowa niedyspozycja”. Były też inne, jeszcze bardziej kompromitujące rzeczy. Przytoczone przykłady posłów obecnej kadencji nie są oczywiście jedynymi, niechlubnymi zdarzeniami w historii 15 lat sejmu.
Wybory do sejmu i senatu to obok wyborów prezydenckich najważniejsze wydarzenie polityczne w naszym kraju. O miejsca w sejmie i senacie ubiega się kilka tysięcy kandydatów.
W 2001 roku według danych sejmu do stania się posłem wystarczyło uzyskać niespełna 2000 głosów. Zważywszy na fakt, iż sejm to pewnego rodzaju reprezentacja całego narodu, nie jest to dużo. Biorąc pod uwagę kwestię zarobków i licznych przywilejów posiadanych przez posłów jest to z całą pewnością atrakcyjna posada. Powoduje to, iż wielu posłów często skupia się bardziej na własnym interesie i dotrwaniu do końca kadencji, niż na wypełnianiu swoich obowiązków sejmowych.
Warto się zastanowić ilu spośród 460 posłów posiada odpowiednie kompetencje do zabierania głosu w kluczowych dla państwa sprawach. Jednym z najlepszych przykładów ludzi zasiadających w sejmie bardziej z przypadku, niż ze względu na posiadane kwalifikacje lub osiągnięcia, jest wspomniany wcześniej pan S. Florek, będący swojego czasu uczestnikiem popularnego programu telewizyjnego.
Sejm podejmuje wiele istotnych decyzji mających duże znaczenie dla całego społeczeństwa. Pozwalam sobie stwierdzić, iż nierzadko zdarzają się sytuacje w których wielu posłów głosuje za taką czy inną ustawą zgodnie ze swoim klubem parlamentarnym, nie rozumiejąc dobrze wagi sprawy. Efektem tego są decyzje sejmu, które uderzają bezpośrednio w przedsiębiorców lub zwykłych obywateli. Przykładem może być ustawa o Vat ograniczająca możliwość odliczania tego podatku od samochodów zakupionych na firmę. Ograniczenie to, obok napływu importowanych samochodów używanych z krajów Unii Europejskiej, spowodowało znaczny spadek sprzedaży nowych aut w 2004 roku. Innym przykładem nieprzemyślanej decyzji posłów jest wprowadzenie czwartej stawki podatkowej w wysokości 50%. W zgodnej opinii większości ekonomistów przyniosłaby ona większe straty niż korzyści dla budżetu. Ponadto ustawa o powyższej stawce podatkowej została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego zaraz po jej wprowadzeniu, czyli na początku stycznia 2005 roku jako niezgodna z konstytucją. Kolejną propozycją sejmu jest chęć znacznego podniesienia składek ZUS dla przedsiębiorców, zarówno dużych, jak i drobnych podmiotów gospodarczych. Podniesienie składek, zwłaszcza dla małych podmiotów, zwiększyłoby zbytnio koszty ich działalności i pogorszyłoby i tak już trudną sytuację finansową.
Jak pokazują powyższe przykłady, ustawy uchwalane przez sejm są często sprzeczne z opiniami wielu ekonomistów i przynoszą efekty odwrotne do zamierzonych.
Moim zdaniem obecna klasa polityczna daleka jest ideału. Zbyt dużo w niej ludzi przypadkowych. Może należałoby stworzyć pewien kodeks wymagań. Kandydat ubiegający się o stanowisko posła powinien udokumentować np:
– poziom wykształcenia,
– status majątkowy wraz ze źródłem jego pochodzenia,
– dotychczasowe osiągnięcia, np: w biznesie lub działalności społecznej.
Posła powinien również obowiązywać zakaz prowadzenia własnej działalności gospodarczej w okresie swojej kadencji (na wzór krajów zachodnich).
Pozostaje mieć nadzieję, iż w kolejnych wyborach, w kręgach sejmowych pojawiać się będą osoby, mające osiągnięcia w swojej dotychczasowej karierze i potrafiące przekazać swój racjonalny punkt widzenia innym. W mojej opinii polityk to osoba, która czuje potrzebę zrobienia czegoś dla kraju, jest dobrze sytuowana, szanowana, odniosła sukces osobisty i poszukuje w polityce pewnego prestiżu.