Lehman Brothers, czwarta pod względem wielkości amerykańska instytucja finansowa, złożył oficjalny wniosek o ogłoszenie bankructwa. Informacje o bankructwie amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers i przejęciu jego konkurenta, Merrill Lynch, przez Bank of America, wywołały załamanie na światowych rynkach finansowych. Czy czarna seria amerykańskich banków to dobry moment na łapanie dołków?
Tak jak ostrzegał parę miesięcy temu George Soros, kryzys finansowy zatacza
coraz szersze kręgi. Gdy zaczęło się od upadku Bear Sterns mało kto spodziewał
się dalszych bankructw. Tymczasem od sierpnia rynek został zaatakowany
hiobowymi wieściami o niewydolności finansowej Fannie Mae i Freddie Mac, a
następne w kolejce do bankructwa czekają Lehman Brothers i AIG.
Bankruci w USA
Zaledwie w ciągu jednego tygodnia banki centralne wpompowały do
międzynarodowego rynku finansowego ok. 200 miliardów dolarów. Ma to zapobiec
niewypłacalności kolejnych instytucji finansowych. Szczególnie mocno w
ratowanie bankrutów zaangażował się Fed. Krytycy tej decyzji nie przebierają w
słowach. Jim Rogers, szef Rogers Holding, stwierdził wprost, że ratowanie
Fannie Mae i Freddie Mac to katastrofa. – Fannie i Freddie winne są firmom na
świecie co najmniej 5,2 bln USD. Przejęcie tych firm zwiększyło zadłużenie USA
dwukrotnie. Firmy finansowe i banki w USA są technicznie bankrutami, nawet
jeśli nie ogłaszają bankructwa. Mają poważne problemy – podsumował Rogers.
Panika na świecie
Niestety, giełdy nie zareagowały pomyślnie na kłopoty amerykańskich banków.
Podczas gdy indeksy na Wall Street spadły zaledwie o kilka procent, reszta
świata, szczególnie tzw. rynki wschodzące, mogą mówić o prawdziwym krachu. Z
ukraińskiej giełdy w ciągu tygodnia wyparowało 20 proc. kapitału. Równie
tragicznie było na moskiewskim parkiecie, gdzie we wtorek i środę (16 i 17
września), zawieszono obrót akcjami, w obawie przed dalszą wyprzedażą. Równie
słaby tydzień miały parkiety w Budapeszcie, Bukareszcie i Sofii. Austriackiej
Wiener Borse też nie ominęła fala paniki. Jej główny indeks ATX stracił około
10 proc. w ciągu tygodnia. Na parkietach Dalekiego Wschodu i Ameryki
Łacińskiej również możemy mówić o panice.
WIG w dół
Podobnie było u nas. Od czwartku 11 września do środy 17 września główne
indeksy GPW spadły o ok. 9 proc. WIG20 przełamał psychologiczną barierę 2500
pkt. i spadł znacznie poniżej 2300 pkt. – W perspektywie średnioterminowej
złamanie ostatniego dołka dla WIG20 jest fatalnym sygnałem technicznym. Są
pesymiści, którzy prognozują zejście do poziomu 1850 pkt., ale to już w
oderwaniu od czynników fundamentalnych jest mało realne – podsumował w
wypowiedzi dla PAP Sławomir Koźlarek, makler z DM BZWBK. Z kolei w opinii
ekonomisty banku City Handlowy Piotra Kalisza, sytuacja amerykańskich banków
inwestycyjnych nie wpłynie istotnie na polski rynek. Według niego krajowe
instytucje finansowe są w dobrej kondycji, a cała gospodarka notuje dobre
wyniki i stabilny wzrost.
Zachować rozwagę
Czy warto więc łapać dołki i właśnie teraz wchodzić na giełdę? – Wystarczy
spojrzeć na główne indeksy warszawskiego parkietu na przestrzeni ostatnich
miesięcy, żeby ocenić skalę przeceny GPW: WIG20 41 proc. straty od
historycznego szczytu, mWIG40 61 proc. straty, sWIG80 57 proc. straty –
wylicza Marcin Markowski z AmerBrokers. – Nowe dna bessy na indeksie blue
chipów i spółkach najmniejszej kapitalizacji w ostatnich dniach, stwarzają
nowe okazje do ciekawych zakupów. Należy przy tym zaznaczyć, że muszą to być
zakupy rozsądne i przemyślane pod każdym względem – dodaje Markowski.
autor: Artur Skoneczko www.GazetaFinansowa.pl