Polacy coraz chętniej i więcej kupują w internecie. Potwierdzają to wszystkie badania prowadzone wśród sklepów internetowych i organizacji płatniczych, które pomagają w rozliczaniu transakcji dokonywanych przez klientów. Brak czasu, wygoda, atrakcyjne ceny, to główne powody, dla których zamiast iść do sklepu wolimy spędzić chwilę przed komputerem.
Rosnąca wartość e-handlu rodzi jednak zagrożenia co do bezpieczeństwa e-zakupów.
Media regularnie informują o różnych oszustwach, jakie mają miejsce podczas internetowych zakupów. Choć zdecydowana większość dotyczy portali aukcyjnych, w tym Allegro, nie brakuje też sklepów internetowych, których właściciele chcą się wzbogacić w nieuczciwy sposób.
Jako internauci mamy dość ograniczone możliwości zabezpieczenia się w 100% od oszustw.
Potwierdzają to dane Komendy Głównej Policji. Tylko w I połowie 2012 r. odnotowano blisko 7000 oszust podczas internetowych zakupów. Co gorsza, oszustw jest coraz więcej.
Jak się przed bronić przed nieuczciwym e-sklepem?
Przede wszystkim przestrzegajmy podstawowych zasad bezpiecznych zakupów w sieci.
1. Nim dokonasz zakupu upatrzonego towaru sprawdź dokładnie stronę internetową sklepu.
Znajdź pełne dane firmy, adres, NIP, Regon i telefon. Upewnij się, że telefon ktoś odbiera.
2. Rób zakupy w zaufanych, znanych sklepach, z których korzystają znajomi, rodzina.
Internet umożliwia nie tylko dokonywanie zakupów, ale jest też kopalnią informacji na temat podmiotów, które zakupy oferują. Nie wahaj się poświęcić kilku minut na sprawdzenie opinii, jakie zamieszczają inni na temat wskazanego sklepu. Duża ilość pozytywnych opinii daje szansę na to, że również i nas sklep obsłuży uczciwie.
3. Unikaj super promocji, wyprzedaży. To jeden z najlepszych wabików na klientów.
Super cena usypia często czujność klientów i wystawia ich na poważne ryzyko otrzymania przysłowiowej cegły zamiast wymarzonego telefonu komórkowego.
4. Dla zwiększenia bezpieczeństwa płać kartą płatniczą, a nie przelewem.
Czemu zwracam uwagę na to ostatnie?
Ponieważ istnieje bardzo przydatna, ale mało znana usługa bankowa o nazwie chargeback.
To tzw. obciążenie zwrotne dające możliwość zareklamowania transakcji dokonanej kartą płatniczą, zarówno debetową, jak i kredytową, o ile usługa lub towar, za który płacimy nie został dostarczony. Jednym z zastosowań są więc zakupy internetowe. Jeśli nasze zamówienie nie zostało zrealizowane zgodnie z planem lub co gorsza nie zostało zrealizowane wcale, mamy prawo udać się do banku domagając się zwrotu poniesionych wydatków. Co ważne dla poszkodowanych, naszą reklamację bank musi przyjąć i nie ma co się przejmować unikami zdziwionego pracownika banku.
Klasycznym przykładem dla reklamacji może być głośny ostatnio upadek biura podróży Sky Club.
Biuro podróży zostawiło na lodzie kilka tysięcy osób, które wyjechały na wakacje tuż przez bankructwem i kilkanaście tysięcy, które miały wykupione wycieczki. I choć biuro ma obowiązek posiadania ubezpieczenia, z którego wypłaca się zadośćuczynienie poszkodowanym na wypadek bankructwa, to procedury zwrotu trwają bardzo długo. Może się również zdarzyć, że wartość roszczeń wierzycieli będzie przewyższać limit ubezpieczenia, co oznaczać będzie dla klientów utratę części środków.
Tak czy inaczej chargeback jest z zamysłu rozwiązaniem sprawniejszym i przede wszystkim indywidualnym. O ile jednak pojedyncze reklamacje i żądania zwrotu pieniedzy nie stanowią dla banków problemu, o tyle setka takich zgłoszeń miesięcznie już owszem. I nie chodzi tylko o kwestie procedur i papierologii, ale przed wszystkim o kwestie finansowe. Wyobraźmy sobie, że 100 osób, które wykupiło wycieczkę w Sky Club przyjdzie do jednego banku zareklamować transakcję na 3000 zł każda. Dla banku oznacza to przeprowadzenie procedur obciążenia na, bagatela, 300 tys. zł, a przede wszystkim zaangażowanie wszystkich podmiotów pośredniczących w takiej transakcji, a więc banku, organizacji płatniczej (Visa, MasterCard), agenta rozliczeniowego i w końcu akceptanta karty, w tym wypadku biura podróży. Każda transakcja wymaga weryfikacji i czasu. Choć dla klienta chargeback jest bezpłatny, to z pewnością angażuje pracowników wymienionych wyżej instytucji. Stąd nie ma co liczyć, aby usługa ta była w jakikolwiek sposób reklamowana. Nikt, prócz poszkodowanych, nie ma w tym interesu.
Czy limity dla chargeback wydają się nieuniknione?
Wbrew woli banków, wspomniana wyżej możliwość reklamowania transakcji dokonywanych kartą, czyli chargeback z miesiąca na miesiąc staje się coraz powszechniejszy. Można być niemal pewnym, że banki w obawie przed nadmierną liczbą niezadowolonych klientów, będą starały się zmniejszyć ilość rozpatrywanych reklamacji np. w skali miesiaca, lub wprowadzą limity kwotowe analogicznie jak ma to miejsce w przypadku zwrotu pieniędzy po nieautoryzowanej transakcji naszą kartą. Przykładowo, jeśli zostaniemy oszukani w internecie i zechcemy skorzystać z chargeback, będziemy mogli liczyć na maksymalnie 1000 zł rekompensaty. Nawet wówczas możemy np. płacić za wczasy dwoma kartami np. męża i żony. Zyskamy w ten sposób szansę na dwukrotność rekompensaty. Póki co, warto być świadomym swoich praw konsumenta.