Komisja Europejska chce, by nowy podatek od transakcji finansowych, który ma być wprowadzony na obszarze całej Unii już w przyszłym roku, był skonstruowany na wzór brytyjskiej opłaty skarbowej. Jego wdrożenie przyniesie Brukseli rocznie nawet 57 mld euro dodatkowego dochodu.
Dla polskich rynków finansowych oznacza to obciążenie roczne w wysokości 2 mld zł. Zapłacą inwestorzy, a to oznacza, że obroty na naszej giełdzie mogą spaść – ostrzegają analitycy.
Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że nowy podatek od transakcji finansowych (TFF- financial transaction tax) zostanie wprowadzony na obszarze Unii Europejskiej pomimo ostrego sprzeciwu Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Będzie to możliwe dzięki zastosowaniu tzw. procedury zacieśnionej współpracy, przy której zgłaszanie veta przez poszczególne państwa członkowskie nie jest możliwe. Jak twierdzi Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu i programowania finansowego Komisji Europejskiej (KE), od podatku od transakcji finansowych praktycznie nie ma odwrotu. Unia musi szukać nowych źródeł finansowania, które nie szkodziłyby gospodarkom narodowym.
Według komisarza Lewandowskiego nowy podatek od transakcji finansowych taki właśnie jest. Lewandowski zwraca także uwagę, że obowiązujący w UE system składek narodowych i rabatów udzielanych poszczególnym państwom już od dawna wymaga gruntownej reformy. Domagają się tego od Brukseli głównie płatnicy netto do budżetu, czyli m.in Brytyjczycy. W ich przypadku wprowadzenie jednak nowego podatku od transakcji finansowych oznaczałoby roczne oszczędności rzędu 7,7 mld euro – o tyle będą płacić rocznie mniej do Unii.
Zasada przy TFF ma być bowiem taka, że 2/3 kwoty opodatkowanej trafiałoby do Brukseli, a 1/3 pozostawała w kraju członkowskim i zasilała budżet narodowy jako tzw. bonus.
– Opodatkowane będą obie strony transakcji w miejscu ich rezydowania i zarejestrowania, a nie banki czy giełdy. Opodatkowanie wyniesie odpowiednio: 0, 1 % w przypadku akcji i obligacji korporacyjnych (obligacje rządowe będą najprawdopodobniej z podatku zwolnione, jak również nie będą go płaciły fundusze emerytalne) oraz 0,01 % – w przypadku transakcji na instrumentach pochodnych – informuje Janusz Lewandowski.
Jak twierdzi unijny komisarz, nowy podatek nie dotknie w sposób istotny rynków finansowych w Polsce. Na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) zawieranych jest mniej niż 1 % wszystkich transakcji finansowych w Europie. To oznacza, że przy rocznych obrotach sięgających na GPW 268,139 mld zł, inwestorzy (obie strony transakcji) zapłacą rocznie 2 razy po 268,139 mln zł , czyli w sumie: 536,278 mln zł. To zdaniem analityków kwota, która może już mieć realny wpływ na spowolnienie obrotów na giełdzie. Zarząd giełdy nie chce jednak na razie komentować tych doniesień.
Otwartej krytyki nowemu podatkowi nie szczędzą za to maklerzy. Według ich obliczeń, nałożenie nowego podatku na wszystkie instrumenty pochodne w Polsce da rocznie kwotę: 637,497 mln zł obciążenia tylko dla jednej ze stron transakcji, czyli obie zapłacą łącznie aż 1,274 mld zł.
Głównym powodem wprowadzenia nowego podatku powinno być ograniczenie spekulacji i promowanie rozważnego zawierania transakcji na podstawie pogłębionej analizy z dłuższym horyzontem czasowym, a nie jego wymiar fiskalny. Ten podatek uderza w ALGO trading, a więc w wykorzystanie algorytmów do zawierania wielu transakcji w bardzo ograniczonym czasie – uważa Błażej Wajszczuk, dealer obligacji w BNP Paribas Banku.
Najpoważniejsze obawy Wajszczuka budzi jednak sama konstrukcja podatku. – Przykładowo: instytucja z Azji zawierając transakcje nie zapłaci podatku jeśli zawrze ją z europejskim bankiem (europejski bank i tak trochę rozszerzy spread, aby wliczyć koszt podatku). Po co więc handlować z Europy i płacić podatek, skoro można handlować z np. z Dubaju… i go nie płacić – zastanawia się Wajszczuk. Jego zdaniem, w sytuacji, gdy reszta finansowego świata nie wprowadzi podatku, będzie naturalna pokusa przenoszenia biznesu – ucieczki przed podatkiem.
Jeśli chodzi o polski rynek, to od 1 stycznia 2013r. wchodzą w życie przepisy EMIR ( European Market Infrastructure Regulation – rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Europy zwiększające zasady bezpieczeństwa i przejrzystości na rynkach kapitałowych – red.) zakładające m.in. rozliczanie transakcji przez CCP (system rozliczeń i rozrachunku, pozwalający teoretycznie ograniczyć ryzyko związane z rozliczeniami pozagiełdowych instrumentów pochodnych. Strony rozliczające się poprzez CCP nie ponoszą ryzyka niewypłacalności jednej z nich – zobowiązania strony niewypłacalnej przejmuje w tym wypadku centralny kontrpartner transakcji – CCP. Teoretycznie więc CCP pozwala uniknąć sytuacji domina, w której niewypłacalność jednej strony transakcji pociąga za sobą problemy dla szeregu powiązanych z nią instytucji. Wykorzystanie CCP umożliwia oszacowanie poziomu występującego w systemie ryzyka oraz takie dostosowywanie wymaganych depozytów zabezpieczających, aby ryzyko to ograniczyć).
To z kolei daję szansę na zwiększenie obrotów na rynku instrumentów pochodnych, ponieważ ryzyko kontrahenta przestanie być istotne. Wydaje się, że jest to szansa na rozruszanie polskiego rynku międzybankowego. W tej sytuacji podatek nie jest więc dla nas obojętny – przekonuje Wajszczuk.
Portal Skarbiec.Biz
największy, niezależny serwis
o prawie, finansowaniu i gospodarce
Przejdź do działu Nowe produkty finansowe
Odwiedź inne serwisy grupy www.FinanseOsobiste.pl
www.nieruchomosciowo.biz
www.UbezpieczeniaPoLudzku.pl
www.poznajTFI.pl
www.AlternatywneInwestycje.com