Najlepsze fundusze akcyjne pozwoliły na zarobek nawet 100 proc. w ostatnich 9 miesiącach. Jak na doświadczenia ostatnich dwóch lat, w trakcie których raczej przywykliśmy do niedźwiedzich niż byczych nastrojów, to zaskakująco dobra nowina. Czy jednak w najbliższej perspektywie wynik ten jest możliwy do utrzymania?
Wynik rzędu 100 proc. zysku z poprzednich dziewięciu miesięcy jest niezmiernie mało prawdopodobny do osiągnięcia w najbliższym okresie. Bierze się to ze statystycznej cechy względnych (czyli wyrażanych procentowo) zmian wartości indeksów (lub innych danych ekonomicznych) porównywanych w kolejnych seriach czasowych, czyli tzw. efektu bazy. Choć definicja może wydawać się skomplikowana, działanie tego mechanizmu jest proste. Jeżeli przykładowo wartość indeksu grupującego 20 najlepszych spółek tzw. blue chipów warszawskiego parkietu (WIG 20) 17 lutego br. wynosiła 1 327 pkt., zaś 16 listopada br. było to już 2 429 pkt., to wzrost w kategoriach bezwzględnych wyniósł 1 102 pkt., a w ujęciu względnym było to 83 proc. I tu zaczyna się magia efektu bazy, albowiem, żeby ucieszyć serce stopą zwrotu rzędu 83 proc. w kolejnym okresie, startując z poziomu 2 429 pkt., indeks musi wzrosnąć nie o 1 102 pkt., ale aż o 2 016 pkt. do poziomu 4445 pkt., czyli niemal dwukrotnie więcej niż to było w okresie luty ? listopad br.
Kupuj tanio
Wniosek z powyższych rozważań jest następujący ? jeżeli chcemy inwestować w akcje i oczekiwać wysokich stóp zwrotu, należy pamiętać o starej zasadzie: kupuj tanio! To oznacza, że w im wcześniejszym okresie hossy zainwestujemy nasze pieniądze, tym silniejszy będzie efekt bazy oddziałujący pozytywnie na naszą stopę zwrotu. Czy jednak kiedy nie uda nam się trafić w samo dno cyklu giełdowego jesteśmy już skazani na niskie zyski? Nie, aczkolwiek należy wziąć kilka czynników pod uwagę.
Dziewięć miesięcy za nami
Po pierwsze trend giełdowy nie odwraca się zbyt często. To oznacza, że nawet jeżeli umknie nam dołek bessy i początek hossy, to należy pamiętać, że wzrosty na giełdach trwają zazwyczaj ok. 3-4 lat. Inwestorzy zwykli mawiać, żeby grać z trendem (Trend is your friend), no i trzeba przyznać, że ci którzy nie byli wierni tej zasadzie, musieli poszukać sobie innego zajęcia. Jeżeli więc mamy za sobą 9 miesięcy wzrostów, to w najgorszym przypadku, biorąc pod uwagę dane historyczne, przez co najmniej dwa lata na rynkach powinniśmy kontentować się szarżami indeksów na kolejne maksima. Inwestycja jest więc opłacalna, z tego punktu widzenia.
Pamiętajmy o dwóch sprawach
Jeżeli więc jesteśmy apologetami funduszy akcyjnych, należy pamiętać o dwóch rzeczach: opłacie za zarządzanie (ok. 4 proc. rocznie dla polskiego rynku funduszy akcyjnych) oraz o podatku od zysków kapitałowych, ochrzczonym nazwiskiem swojego twórcy prof. Marka Belki w wysokości 19 proc. Adwersarze płacenia 4 proc. za zarządzanie w funduszu inwestycyjnym mogą się pokusić o otworzenie rachunku w biurze maklerskim i nabycie portfela akcji odpowiadającego indeksowi (np. WIG 20). W ten sposób bardzo wydatnie zmniejszają koszty swojej inwestycji. Jednocześnie teoria inwestycji podpowiada, że pasywne inwestowanie (tworzenie struktury portfela odpowiadającej danemu indeksowi) jest efektywniejsze, w długim okresie czasu, od inwestowania aktywnego (wybieranie z indeksu poszczególnych akcji, o których sądzimy, że ich cena wzrośnie bardziej niż indeks, czyli posiadających tzw. współczynnik beta większy od 1).
Trend jest naszym przyjacielem
Podsumowując, na inwestycje w fundusze akcyjne nadal jest dobry moment, aczkolwiek na stopę zwrotu osiągniętą w ostatnich 9 miesiącach przyjdzie nam poczekać zapewne kilka lat. Najważniejszą zaś nieodzowną cechą każdej hossy są drobne korekty. W takich sytuacjach nie należy działać pod wpływem emocji, tylko spokojnie czekać na ucieczkę niedźwiedzi, albowiem trend jest naszym przyjacielem. I tak łatwo nas nie opuści.
autor: Paweł Wieprzowski www.GazetaFinansowa.pl