Antyki. Świetnie prezentują się i w stylizowanych wnętrzach, i jako pojedyncze eksponaty w nowoczesnych domach. A do tego mogą być doskonałą inwestycją.
W "12 krzesłach" Ilfa i Pietrowa w meblach schowane były klejnoty, w komedii "Va banque" Juliusza Machulskiego Kwinto wyciągnął zwitek banknotów z nogi od starego krzesła. Zarówno w grotesce z początku XX w., jak i we współczesnej komedii o wartości mebli decydował więc nie tyle ich wygląd, ile… zawartość. Ale sprawdzanie, czy w antykach nie są ukryte skarby, dziś już nie ma sensu. Co więcej, stare meble, które stanowią wartość samą w sobie, mogą na takich poszukiwaniach sporo stracić. Ponieważ, jak zgodnie twierdzą antykwariusze, fotel, biurko czy stół są tym cenniejsze, im mniej w nie ingerowano. Dotyczy to nie tylko rozkręcania czy przerabiania, lecz również nieumiejętnej konserwacji, dokonywanej niekiedy przez domorosłych kolekcjonerów. W przypadku rzemiosła, jakim jest meblarstwo, o prawdziwych zbieraczy w naszym kraju ciężko, bo trudno sobie wyobrazić, by ktoś miał fantazję i warunki, żeby zbierać stare szafy – jak twierdzi Magdalena Jaworek z Sopockiego Domu Aukcyjnego. – Już chyba łatwiej byłoby znaleźć zbieracza. pianin. Spotyka się też amatorów określonego stylu, np. art déco, czy też ludzi kolekcjonujących meble w typie bulle.
– Kiedyś było w Polsce trochę osób zbierających meble – wspomina Jan Koszutski z Desy Unicum. – Bardzo znaną postacią był Antoni Uniechowski, malarz i rysownik. Rzeczywiście kochał meble i kupował je po wojnie, kiedy na rynku pojawiały się nieco częściej – miał naprawdę fantastyczne eksponaty.
Kolekcjoner , który widzi sprzęt pasujący do zbioru, myśli: "Chcę go kupić i zrobię wszystko, by go mieć". Jeśli idzie o meble, takie podejście jest naprawdę rzadkością. Wyszukuje się figurki czy obrazy, a meble – tylko w miarę potrzeby: stół, sześć krzeseł, szafa, biblioteczka. Koniec. W tego typu sprzętach w grę wchodzi więc głównie przyjemne z pożytecznym, a klienci o zasobnych portfelach wyruszają na łowy zazwyczaj wtedy, gdy urządzają domy. Pojawia się w tej grupie jednak coraz więcej osób traktujących stare meble jako inwestycję. Należą do nich bardzo często cudzoziemcy pracujący w Polsce, meblujący swoje domy na kilka lat. Po zakończonym kontrakcie stare meble sprzedają z zyskiem. "Stare", czyli jakie?
Już sama odpowiedź na pytanie: co to są antyki, stanowi pewien kłopot. Jak podkreśla Jan Koszutski, w świetle przepisów Unii Europejskiej do tej kategorii zalicza się meble, które mają ponad sto lat. W Polsce, być może ze względu na stosunkowo małą liczbę sprzętów ocalałych po wojennych pożogach, odpowiednie regulacje są zdecydowanie bardziej liberalne. Według Magdaleny Jaworek, za antyki uważane są meble sprzed roku 1956. Ten spór w pewnym sensie rozstrzyga Grzegorz Janowski z wrocławskiego antykwariatu Garbary.
– Myślę, że stawianie problemu w kategoriach "antyk – nieantyk" nie jest najszczęśliwsze – twierdzi. – Lepiej zastosować kryterium "mebel antykwaryczny". Jest to bardziej czytelne, bo o ile w przypadku obiektów bardzo starych, np. XVII- lub XVIII-wiecznych, nazwanie ich antykami jest jednoznaczne i czytelne, o tyle w odniesieniu do przedmiotów XX-wiecznych ostrość tego określenia zanika. Mamy meble z lat 30., 40., a nawet 60., które są obiektami wysokiej klasy i przedmiotem handlu antykwarycznego oraz meble z pierwszej ćwiartki XX wieku (jak zestawy sypialne czy kredensy kuchenne), których się nie przyjmuje do antykwariatów, a jeżeli już, to traktuje się je jako meble użytkowe. Lepszym kryterium jest klasa mebla, nie jego wiek. Chociaż ten ostatni też ma znaczenie – im meble starsze, tym mniej ich na rynku. I właśnie te unikatowe, jak sugeruje Jan Koszutski, są najlepszym "materiałem na inwestycję".
– Najlepiej wybierać meble stare, stosunkowo mało zniszczone, nie bardzo odnawiane, które są stylowo czyste, i nieprzerabiane – wylicza Koszutski. – To zawsze będą takie perełki, które z czasem jeszcze zyskają na wartości.
Co znaczy "nie bardzo odnawiane"? Magdalena Jaworek podkreśla, że nowe wstawki dyskwalifikują mebel, nawet jeśli jest ich niewiele.
– Najczęściej dotyczy to elementów drewnianych, a także okuć i zamków – wylicza. – Natomiast jeśli chodzi o meble tapicerowane, trudno wyobrazić sobie, żeby stary materiał przetrwał. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, by nowe pokrycie było dopasowane do stylu mebla, by na przykład fotel w stylu Ludwika XVI nie został powleczony płótnem w grochy.
Jan Koszutski wspomina swoje ogromne zdziwienie, kiedy przed laty w jednym z zagranicznych domów aukcyjnych zobaczył najcenniejsze eksponaty – niezbyt czyste, nieco obdarte. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy się zorientował, jakie powodzenie mają na licytacji.
Wiek i stan to nie wszystko. Spory wpływ na cenę ma także warsztat, z którego wyszedł dany sprzęt. Wprawdzie polscy antykwariusze przyznają, że meble sygnowane przez słynnych ebenistów są u nas rzadkością, trafiają się jednak "thonety" czy produkty wytwórni Gallégo, kojarzonego powszechnie raczej z wyrobami szklanymi. Wartości dodają również meblom materiały, z których zostały wykonane, wykończenie, ornamentyka i oryginalne intarsje (za sprawą misternego zdobnictwa dwa sprzęty z tego samego okresu mogą mieć różną wartość) oraz moda i region, z którego pochodzą. Według Magdaleny Jaworek, meble z Dalekiego Wschodu zawdzięczają swoje wysokie notowania egzotyce oraz właśnie modzie na Orient.
– Stoliczek w stylu Ludwika XVI będzie kosztował około 1,5 tys. złotych, gdy tymczasem jego dalekowschodni odpowiednik w tym samym wieku pięć, sześć razy więcej – porównuje Magdalena Jaworek.
Przy czym moda jest na tyle istotnym czynnikiem, że może wręcz doprowadzać do cenowych rewolucji. Oto przykład. Od kilku lat panuje istne szaleństwo na punkcie art déco, a co za tym idzie – meble wykonane w epoce i zgodnie z regułami tego kierunku, wymiernie podrożały. Jak twierdzą eksperci – nie zawsze było to do końca uzasadnione, ale rynek wie po prostu swoje. Skoro nabywców znajdują już nie tylko perełki, ale także rzeczy jedynie stylem nawiązujące do pierwowzorów…
– Obecnie na rozchwianym i niestabilnym rynku, przy mnogości form sprzedaży (antykwariaty, aukcje, internet, giełdy), rozpiętość cen mebli art déco jest bardzo duża, stąd m.in. można kupić ładną serwantkę za 1,5 – 2 tys. złotych, ale też i za 6 tysięcy – podkreśla Grzegorz Janowski.
Naprawdę stylowych mebli z tego okresu nie jest wcale wiele. Ponieważ jednak zainteresowanie nimi jest duże, często jako art déco oferuje się typowe, fabryczne sprzęty z międzywojnia lub z lat 40. i 50 ubiegłego wieku. I to za całkiem pokaźne pieniądze. Według Izabeli Graczyk z Galerii Antyk, obiekty katalogowe o wyjątkowych formach, w stylu art déco, nie z masowej produkcji, często cenowo przebijają już nawet o sto lat starsze biedermeiery. Na przykład barek orzechowy art déco dobrej wytwórni potrafi kosztować około 10 tys. złotych. Do niedawna tyle należało wydać na sekreterę biedermeier z 1830 r. w mahoniu. Koszutski z kolei opowiada, że niedawno w Krakowie sprzedano zestaw art déco prawie za… 200 tys. złotych. Uwaga – ta hossa już rodzi nadużycia, bądź też raczej dodaje fantazji właścicielom mebli, którzy chcą je korzystnie sprzedać. Jakiś czas temu do Desy Unicum trafiło piękne biurko, które, jak stwierdzili rzeczoznawcy z antykwariatu, z całą pewnością wcześniej było… łóżkiem. Przeróbkę zdemaskowano po dziurkach od kluczy, które znajdowały się w miejscach przeczących zdrowemu rozsądkowi. Po co ta przeróbka? Dla antykwariuszy nie jest tajemnicą, że znacznie chętniej kupowane są biurka niż łóżka. Takie twórcze przeróbki są jednak niewiele warte. Nic więc dziwnego, że w Desie nie chcieli tego mebla przyjąć… Jeśli chodzi o meble art déco, istnieje jeszcze inne ryzyko. Kiedy przeminie moda, ich wartość, jako mebli stosunkowo młodych, najprawdopodobiej bardzo spadnie. Z tego punktu widzenia bardziej opłacalne będzie posiadanie w domu starego poczciwego biedermeiera czy ludwika, nie mówiąc już o barokowej komodzie…
Ebeniści – wielcy wytwórcy wielkich mebli
Kilka wieków temu projektant stawał się sławny po wydaniu wzornika swoich mebli. Rozpowszechnione projekty powtarzane w wielu warsztatach ugruntowywały sławę ich twórcy. Często od nazwisk tych projektantów powstawały określenia styli meblarskich. Takimi sławami byli m.in. André Charles Boulle (1641 – 1732), Thomas Chippendale (1718 – 1779), Thomas Sheraton (1751 – 1806). Sławę zdobywało się również dzięki pracy dla dworów królewskich, na przykład Boulle we Francji, Roentgenowie w Niemczech. W Polsce popularne stały się meble simmlerowskie, projektowane i wykonywane przez warsztat rodziny Simmlerów, szwajcarskich stolarzy, a zarazem projektantów. W Warszawie działał Jan Jakub Simmler (1791 – 1872). Na początku XX w. sławę zyskali wielcy projektanci-indywidualiści, jak Émile Gallé, Le Corbusier czy Carlo Bugatti. W Polsce rodzimi twórcy pojawili się na początku XX w. i w okresie międzywojennym. Meble projektowali wówczas Stanisław Wyspiański, Karol Stryjeński, Karol Tichy. Wśród cenionych meblarzy wymieniani są także: Michael Thonet, François Antoine Yon, Ludwig Alter, Jacob i Josef Kohn.
{mosgoogle}
Cenowe rekordy, najgłośniejsze transakcje…
1. Sekretera z dużym przebiciem. Sekretera Roentgena (Monachium, 2000 r.), cena wywoławcza: 100 tys. marek, uzyskana: 800 tys. marek.
2. Stolik za 270 tys. euro. Metalowo-szklany stolik-ława, wykończony w patynowanym brązie, o wymiarach: wysokość 44 cm, długość123 cm, szer. 90 cm, stylizowany na starogrecki wyrób, wzbudził tak wielkie zainteresowanie w Paryżu (Hotel Drouot, dom aukcyjny Piasa, 12 grudnia 2005), że zapłacono zań 270 tys. euro. Jest autorskim dziełem Diega Giacomettiego (1902 -1985). Cena wywoławcza: 30 – 40 tys. euro.
3. Najdroższy mebel świata. Kredens z siedziby książąt Badminton (zamówiony przez III księcia Beaufortu Henryka Somerseta i wykonany w 1726 r. w Opificcio delle pietre dure we Florencji) jest od 1990 r. najdroższym meblem świata. Wykonany z hebanu, z licznymi inkrustacjami, malaturą, zdobiony rzeźbą w drewnie i brązie, to pomnik sztuki meblarskiej, architektury, rzeźby i malarstwa. Ma 386 cm wysokości i 232,5 cm szerokości. 5 lipca 1990 r. kredens sprzedany został na aukcji w londyńskim Christie's za 8 mln 580 tys. funtów (15 mln 178 tys. dolarów). Stał się wówczas własnością Barbary Piaseckiej-Johnson. W grudniu 2005 r. "Badminton cabinet" trafił ponownie na aukcję do Christie's. Arcydzieło ebenistyki zostało sprzedane na aukcji 9 grudnia 2004 r. za 27 463 250 euro. Mebel kupiło Muzeum Liechtenstein w Wiedniu. "Badminton cabinet" jest nadal najdroższym meblem świata.
4. Fotel za blisko 6 mln euro. Sprzedaż "Badminton cabinet" na aukcji w Christie's 9 grudnia 2004 r. nieco przyćmiła inną, bardziej sensacyjną transakcję. XVIII-wieczny fotel wykonany przez Hertaulta w 1755 r., wystawiony został do licytacji z ceną wywoławczą 400 – 600 tys. euro. Fotel stanowiący własność hrabiego d'Artois został sensacyjnie wylicytowany do kwoty 5 815 520 euro.
![]() |
Autorem jest Pani Aleksandra Gieros-Brzezińska z Manager Magazin Artykuł ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika. Serdecznie dziękuję za jego udostępnienie. www.manager-magazin.pl |
Powrót na górę strony >>> kliknij
Przejdź do spisu treści porad >>> kliknij
Przejdź do forum >>> kliknij
Przejdź do bloga >>> kliknij