Nacjonalizacja banków to temat tabu, ale tylko do czasu aż zagraniczne komercyjne banki zaczną mieć poważne problemy. Rządy wielu państw sięgają dziś po nacjonalizację banków, by wymusić na nich normalne funkcjonowanie ? czyli przede wszystkim, by udzielały kredytów, bowiem nie wyniki finansowe liczą się najbardziej, ale bezpieczeństwo, stabilność, zaufanie do rynku i instytucji bankowych i spokój społeczny.
Guru inwestorów giełdowych ? George Soros ? stwierdza jednoznacznie, że tym razem system rzeczywiście się załamał. Dodaje, że protekcjonizm wkroczył najpierw do świata finansów, nawet wcześniej niż do realnej gospodarki.
Niebagatelny problem
Wielkie banki już dawno wymknęły się spod kontroli państw i nadzorów i zatraciły się w hazardzie. Potencjalne straty banków w krajach Eurolandu w okresie kryzysu mogą zbliżyć się do kwoty biliona euro. Straty banków amerykańskich oscylują wokół sumy 2 bln USD. Straty banków europejskich mogą więc osiągnąć ok. równowartości aż 10 proc. PKB strefy euro. Tymczasem europejskie banki przyznają się do 1/3 kwoty, czyli ok. 350 mld euro. Problem UE jest niebagatelny, tym bardziej, że PKB Eurolandu w 2009 r. wyraźnie spadnie. Znacząco spadnie też wzrost gospodarczy w największych krajach UE.
Ostatnia deska ratunku
Plany restrukturyzacji idą w dziesiątki miliardów euro dla poszczególnych banków. W angielskim Royal Bank of Scotland Skarb Państwa ma już udziały na poziomie 70 proc. W Lloyds Bank ok. 50 proc. Nacjonalizacja dotyczy też takich banków jak Halifax, Abbey Bank, NBC Bank, łącznie ok. osiem banków. To nie koniec wydawania pieniędzy podatników i dalszej nacjonalizacji. Zjawisko to w niektórych krajach stało się normą, choć wywłaszczenie akcjonariuszy to niewątpliwie krok ostateczny.
Liberałowie nacjonalizują
Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla, uważa, że dużych banków na skraju bankructwa nie można zamknąć, bo to jedynie pogrąży całą gospodarkę. Trzeba je natomiast częściowo lub całkowicie znacjonalizować. Były prezes Fed Alan Greenspan, nie owijając w bawełnę, stwierdza: ?Nacjonalizacja może być jedynym nieszkodliwym wyjściem. Rząd USA może tymczasowo znacjonalizować niektóre banki, żeby naprawić system finansowy i przywrócić przepływ kredytów?. Nikt dziś na świecie nie wstydzi się otwarcie stawiać kwestii nacjonalizacji. Dziś takie rozwiązanie nikogo nie dziwi, to czysty pragmatyzm. Oczywiście wielu polityków, zwłaszcza w Polsce, dotychczas uważało, że banki nie mogą być zarządzane przez państwo, jednak ostatnie wydarzenia w kontekście obecnego globalnego kryzysu pokazują, że nie ma nic pewnego, gdy idzie o ekonomiczne teorie. Kryzys światowych finansów obnaża pustkę pseudoautorytetów i łamie dotychczasowe dogmaty ekonomiczne.
Cofnąć prywatyzację?
Wszyscy są dziś zgodni: banki muszą jak najszybciej zostać oczyszczone z patologii i toksycznych aktywów, uporządkowane i dokapitalizowane oraz poddane większej kontroli. Ludzie już dziś wiedzą, dlaczego bankom grozi bankructwo. To niepohamowana chciwość tych instytucji, brak odpowiedzialności, eksperymenty finansowe, olbrzymie ryzyko, odczłowieczenie działań bankowych, astronomiczne zarobki i bonusy kadry menedżerskiej, sekurytyzacja kredytów, nadmierne lewarowanie, eskalowanie ekspansji za wszelką cenę, słabość i uległość nadzorów. Banki na całym świecie w coraz większej skali trafiają dziś w ręce rządów. Historia gospodarcza jakby cofnęła się o kilkadziesiąt lat. Co ciekawe, w opinii wielu zwykłych obywateli państwo jest gwarantem stabilności tych instytucji, gwarantuje wzrost zaufania, a ostatecznie wyjście z tarapatów. Głos poparcia nawet najbardziej liberalnych środowisk dla tego typu działań jest dziś coraz bardziej powszechny. Tylko kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, w sposób bezmyślny i szkodliwy sprywatyzowały prawie doszczętnie własne systemy bankowe na rzecz kapitału zagranicznego, pozbawiając się tym samym kontroli i wpływu na własny system bankowy i gospodarkę. Nie dostrzegają one na razie, co może wyniknąć z tego problemu.
Tematy tabu
Nacjonalizacja banków to temat tabu, ale tylko do czasu aż zagraniczne komercyjne banki zaczną mieć na tyle poważne problemy. Kryzys nas nie oszczędzi tylko dlatego, że tak twierdzi nasz minister finansów. To właśnie u nas przez ostatnie lata obowiązywał model kapitalizmu opartego na totalnej prywatyzacji zysków, zwłaszcza w sektorze finansowym i bankowym i uspołecznienia wszystkich strat. To polscy podatnicy ponoszą ciężar niemal całych kosztów i ryzyka gospodarczego, podczas gdy zagraniczni inwestorzy, właściciele zagranicznych banków zagarniają całość zysków. Zyski banków w 2008 r. to ponad 17 mld zł. Nawet w amerykańskich warunkach, a także w Wielkiej Brytanii i Islandii okazywanie państwowej hojności i wsparcie publicznym groszem, pieniędzmi podatników jest trudne do zaakceptowania przez opinię publiczną. I to w sytuacji, gdy chodzi o rodzime banki. A co z polską opinią publiczną, gdy ten sam dylemat dotyczy problemów zagranicznych banków w Polsce.
Będą straty
Polski sektor bankowy w tym roku zanotuje poważne straty, ok. 2 ? 5 mld zł. Pytanie jedynie, jak wielka będzie to strata, czy rzędu 40 proc., czy jak twierdzą pesymiści aż o 80 proc. Odpisy i rezerwy z tytułu swapów walutowych, opcji walutowych, niespłacanych kredytów mogą kosztować banki w Polsce od 15 ? 20 mld zł, a więc znacznie więcej niż zysk za 2008 r. Na to nałożą się, a wszystko na to wskazuje, załamanie budżetu i jego nowelizacja w czerwcu, katastrofa z dochodami budżetowymi, brak 30 ? 40 mld zł. Przypomnijmy, że tylko w I kw. 2009 r. dochody z VAT były mniejsze o 4 mld zł. Być może już wkrótce banki w Polsce znajdą się w podobnej sytuacji jak te w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Irlandii, które dziś proszą swoje państwa i rządy o pomoc.
Bankructwo albo nacjonalizacja
Polski rząd przyjął ustawę o rekapitalizacji niektórych instytucji finansowych, czyli może teoretycznie je przejmować. Polskie prawo od dawna przewidywało możliwość uchylenia zagranicznym inwestorom prawa wykonywania głosu, nawet ze znaczącego pakietu akcji, jeśli właściciel nie jest w stanie zarządzać bankiem, np. udzielać kredytów i nie potrafi sobie poradzić z problemami. Polski nadzór mógłby zmusić go do sprzedaży akcji. Nie jesteśmy więc jako państwo tak do końca bezbronni. Rządy wielu państw sięgają dziś po nacjonalizację banków, by wymusić na nich normalne funkcjonowanie, czyli przede wszystkim by udzielały kredytów. Bowiem nie wyniki finansowe liczą się najbardziej, ale bezpieczeństwo stabilność, zaufanie do rynku i instytucji bankowych i spokój społeczny.
Czy te same priorytety będzie miał polski rząd w nadchodzących miesiącach, gdy kryzys znacznie się pogłębi i uderzy z całą siłą już latem tego roku?
Janusz Szewczak, autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl