Na świecie olbrzymia podaż pieniądza kreowana przez banki centralne przekłada się na wzrosty na rynku kapitałowym. W Polsce napływ kapitałów połączony z zaciąganiem zobowiązań Ministerstwa Finansów w walutach i sprzedażą prywatyzacyjną napędzają procesy aprecjacyjne hamujące ożywienie eksportowe.
Gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy w czerwcu badał koszty i wymiar obecnego kryzysu, doszedł do zaskakujących wniosków. Otóż okazało się, że w okresie do 2050 r. koszty kryzysu, który obecnie przeżywamy, będą stanowiły przeciętnie ok. 10 proc. całości kosztów finansowych związanych ze starzeniem się społeczeństwa. W Hiszpani, której demografia jest podobna do Polskiej, szacowane koszty kryzysu demograficznego są parokrotnie wyższe. Kryzys demoluje finanse publiczne krajów wysokorozwiniętych ? w USA deficyt sięgnie 1 bln 800 mld USD w tym roku, czyli aż 13 proc. PKB. W przyszłym roku spadnie tylko nieznacznie do 1 bln 400 mld USD. Jeśli jednak uwzględnimy całkowity deficyt związany z narastaniem zobowiązań emerytalno-zdrowotnych zgodnie z wyliczeniami Kontrolera Generalnego USA D.M. Walkera zawarty w Rządowym Raporcie Finansowym to okaże się on wyższy aż o 4 351,8 mld USD w 2006 r. i o ok. 20 pkt. procentowych PKB w 2007 r., a całość tych zobowiązań wynosi 53,1 bln USD, czyli niewyobrażalne 420 proc. PKB, lub bardziej wyobrażalne ?ok. 440?000 USD na amerykańską rodzinę? jak to jest zapisane w Raporcie z 2006 r.
Przemilczany problem
W Polsce również deficyt budżetowy finansów publicznych wzrasta dwukrotnie i to przy całym akompaniamencie stwierdzeń, że wzrasta nieznacznie. Tylko utajnienie bilionowych(!) zobowiązań ZUS-u względem emerytów, nie publikowanie sumy kont emerytalnych, w tym tzw. kapitału początkowego pozwala na kontynuowanie antyrodzinnej polityki fiskalnej. Na to nakłada się brak odpowiedniej polityki gospodarczej, skutkujący chronicznymi deficytami budżetowymi i przyrostem zadłużenia publicznego. Ten dotkliwy kryzys, na którym się obecnie koncentrujemy, nie stanowi najpoważniejszego problemu dla długookresowej stabilności finansów publicznych w naszym kraju, gdyż świat, a zwłaszcza Polska, obecnie stoi w obliczu nowego i to znacznie bardziej niebezpiecznego kryzysu w systemie zabezpieczenia emerytalnego i świadczenia usług zdrowotnych.
Wysokie koszty
Z każdym dniem w Polsce rosną nieskapitalizowane zobowiązania wobec ludzi uprawnionych do otrzymywania tych świadczeń na skalę zobrazowaną w wyliczeniach amerykańskich. Zmniejszenie się dzietności rodzin ma olbrzymi aspekt finansowy, gdyż utrzymywanie dzieci jest tańsze niż osób starszych, wg wyliczeń prof. Lee kosztuje państwo trzykrotnie mniej, a brak młodego pokolenia oznacza spadek ilości osób pracujących oraz proces starzenia się społeczeństwa. W Unii Europejskiej aż 30 ? 40 proc. całości wydatków na świadczenia zdrowotne przeznacza się na świadczenia dla osób starszych, a proces starzenia się społeczeństwa oznacza przyspieszoną akcelerację kosztów opieki zdrowotnej gdyż wydatki na świadczenia zdrowotne ludzi młodych są przeciętnie czterokrotnie niższe.
Ignorowanie załamania
Finansiści, demografowie alarmują, że zbliża się załamanie finansów publicznych i obecnego sposobu zarządzania gospodarką społeczną. Rządy, starając się przeciwdziałać temu załamaniu, proponują coraz to nowe programy polityki prorodzinnej, a tematem przyszłorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos będzie debata na temat przyszłości zabezpieczenia emerytalnego i zdrowotnego. Podczas gdy w Polsce, która od 20 lat ma problem z zastępowalnością pokoleń, prof. Leszek Balcerowicz określił mianem ?psucia finansów publicznych? uchwalenie ulg podatkowych i becikowego i zaproponował w ramach naprawy systemu finansów publicznych ich likwidację. Jacek Żakowski w ?Gazecie Wyborczej? zaprotestował przeciwko tego typu pomysłom, stwierdził, że kryzys zwiększa poczucie niepewności i powoduje powstrzymanie ludzi przed posiadaniem dzieci. Poczucie niepewności części potencjalnych ojców lub matek może zostać dodatkowo wzmocnione, bo niektórzy mogą odnieść wrażenie, że likwidacja tych ulg i becikowego jest zapowiedzią zerwania ze wspieraniem rodziców przez państwo i w efekcie, zwłaszcza dla młodych ludzi, może to być bardzo emocjonalny i decydujący argument przeciwko posiadaniu dzieci.
Niepokojące wyliczenia
Niezależnie od argumentacji społecznej, warto byłoby zaprezentować, jak będą wyglądały finanse Polski, w których krótkoterminowe oszczędności przeważają nad długoterminową przezornością i czy w miejsce dynamicznego wzrostu gospodarczego mogą wystąpić regularne 5-proc. spadki dochodu narodowego. ?Financial Times? prowadzi obserwacje nad przemianami w Japonii spowodowanymi starzeniem się społeczeństwa, a przecież tam poziom zastępowalności pokoleń jest wyższy niż w Polsce i na skutek planowanego wprowadzenia silnych bodźców finansowych planuje się, że wskaźnik urodzin w tym kraju wzrośnie aż o 30 proc. W krajach OECD w 1980 r. na jednego emeryta przypadało pięciu pracujących, w 2050 r. pracujących będzie zaledwie dwóch. W Japonii ilość osób w wieku produkcyjnym (od 20 do 64 roku życia) na jedną osobę w wieku emerytalnym malała systematycznie z dziesięciu w 1950 r. do 7,7 w 1975 r. i do 3,6 w 2000 r. Niestety trend ten się nasili do 1,9 osoby w 2025 r. i zaledwie niewiele ponad 1 osoby, a więc 1,2 osoby w 2050 r. Japończycy są poddani bardzo silnej presji demograficznej. Liczba Japończyków w wieku produkcyjnym spadnie już w najbliższym czasie z 84 mln w 2007 r. do 69 mln w roku 2030.
To nasza przyszłość?
Jeśli w Polsce nie poprawi się liczebność rodzin to będziemy przypominali japońską, opisywaną przez ?Financial Times? gminę Otoyo, która jest społeczeństwem, jakie będzie dominowało w Japonii już za dwa pokolenia, o ile polityka prorodzinna nie przyniesie znaczących sukcesów. Jeśli wziąć pod uwagę tę gminę, która jest prognozą zapaści demograficznej i ukazuje japońską demograficzną konwulsję, to na skutek procesu starzenia i emigracji młodych ludzi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ilość mieszkańców spadła do 5,5 tys. W jednym z jej osiedli gdzie mieszka 65 osób, żyje zaledwie jedno dziecko. Wiek przeciętny w tym roku wynosi 65 lat, a więcej niż połowa mieszkańców jest w wieku powyżej 65 roku życia. Charakterystyczne jest również to, że na trzy szkoły średnie, które ostatnio funkcjonowały, dwie zostały zamknięte. Bardzo możliwe jest, że te ośrodki zostaną przemienione w domy starców. Gospodarka tej gminy maleje od 5 do 10 proc. rocznie i o ile wszyscy mieszkańcy zarabiają w sumie 1 mld 200 mln jenów, to otrzymują transfery z zewnątrz w wysokości 2 mld 880 mln. W sytuacji gdy społeczeństwo nie miałoby takowych transferów, a nic nie wskazuje na to aby UE zwiększyła transfery do Polski na taką skalę, oznaczałoby to w praktyce spadek dochodów do zaledwie 30 proc. To, że tak mało produkuje się w tej gminie, powoduje, że nie wiadomo kto w przyszłości spłaci bardzo duże zadłużenie w wysokości 6 mld jenów.
Zamiana ról
Opłaty i podatki lokalne w tej miejscowości są coraz wyższe, podczas gdy świadczenia gminy są ukierunkowane na pomoc najstarszym, wypychając dodatkowo młode pokolenie. Ponadto różnego rodzaju lokalne zobowiązania sprzątania i dbania o porządek poprzednio podlegały opłacie drobnych dodatkowych kwot w zamian za te służebności. Brak ludzi młodych, którzy by chcieli podjąć się tych robót, powoduje, że starsze osoby muszą same zająć się tym i jakoś temu podołać. Znaczna część osób w szpitalu, które zajmują się osobami starszymi, to ochotnicy, przy czym, co charakterystyczne, są to osoby starsze i które według ?Financial Times? są zarówno klientami, jak i wolontariuszami, którzy w szpitalu dzielą się na tych poddanych opiece i tych, którzy się nimi zajmują. Znalezienie osób do opieki nad starszymi staje się coraz trudniejsze mimo znaczących dofinansowań transferów, które wpływają dla mieszkańców gminy. Stara się ona zapewnić specyficzne usługi: dofinansowuje przejazdy taksówką do szpitala lokalnego, które kosztują przez to mniej i wynoszą 500 jenów, jak i dofinansowuje przejazdy do szpitali poza tą miejscowością, które kosztują 1000 jenów. Obecnie rozważane jest dostarczenie mieszkańcom telefonów komórkowych z GPS-em i przyciskiem alarmowym wzywającym karetkę pogotowia. Alternatywą dla kraju w którym wskaźnik urodzeń wynosi 1,3 dziecka, zgodnie z artykułem Mikko Myrskyla z Uniwersytetu Pensylwanii opublikowanym w ?Nature? jest coroczna imigracja równa 1,5 proc. populacji, a więc w przypadku Polski ok. 600 tys. rocznie.
Konieczne podwyżki?
Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę, dopóki nie podejmie się adekwatnych działań prorodzinnych, mogą ukazać wyliczenia poczynione dla Stanów Zjednoczonych przez R.D. Lee, a więc kraju, w którym następuje wolniejszy proces starzenia się niż w Polsce. Od początku lat 90. występuje tam prosta zastępowalność pokoleń. Otóż zgodnie z tymi wyliczeniami po to, aby zrównoważyć system emerytalno-zdrowotny, powinny być podniesione podatki o 38 proc. albo zmniejszone świadczenia emerytalne o 30 proc. Jeśli tych działań nie podejmie się, to wg Alana Greenspana, od 2032 r. aż 40 proc. wpływów podatkowych, byłoby potrzebne na finansowanie jedynie tych świadczeń. Już obecnie wydatki na zdrowie wzrastające rocznie od 1970 r. o 5 proc. osiągnęły punkt krytyczny w USA, a w Japonii wydatki na zabezpieczenie społeczne wzrosną do poziomu 430 mld USD w 2015 r., a więc o 42 proc. w porównaniu z rokiem 2005 i aby je sfinansować wzrośnie podatek konsumpcyjny o 5 punktów proc., a zadłużenie osiągnie rekordowy poziom 200 proc.
Nieopłacalna praca
Zgodnie z wyliczeniami tygodnika ?The Economist? nakłady finansowe na zdrowie i emerytury w okresie starzenia się społeczeństwa i niepodjęcia działania wzrosną w krajach wysokorozwiniętych dwukrotnie do poziomu 25 proc. PKB w 2050 r. W sytuacji Polski, gdzie te procesy są jeszcze bardziej dynamiczne, błędna polityka gospodarcza obecnie, jak i brak działań prorodzinnych, spowodują, że obciążenia pracy będą tak wysokie, że stanie się ona nieopłacalna dla młodego pokolenia, które na równi z resztką młodzieży gminy Otoyo będzie wolało wyemigrować. Zwłaszcza, że kraje zachodnie potrzebują pracowników i opiekunów dla swojego starszego pokolenia. Natomiast u nas pozostanie olbrzymia grupa rencistów i emerytów podobnych do tych z japońskiej gminy, którzy w przeciwieństwie do swoich japońskich rówieśników należnych świadczeń mogą nie otrzymać. W Polsce sytuacja jest gorsza ze względu na brak jednego dziecka w rodzinie i w celu osiągnięcia prostej zastępowalności. W 2030 r. liczba uprawnionych do świadczeń wzrośnie dwukrotnie. Jeśli nie nastąpią zmiany, to nasz kraj przy obecnych, niskich standardach będzie potrzebował aż 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalno-zdrowotne albo konieczne będą ograniczenia tych świadczeń o 50 proc.
Lawinowe emigracje
To powoduje, że istnieje olbrzymie niebezpieczeństwo, że nieliczne pokolenie, które będzie musiało utrzymać emerytów, będzie wolało wyemigrować, niż poddać się coraz wyższemu poziomowi obciążeń fiskalnych, a oszczędności na emeryturach przybiorą bardziej drastyczną formę, niż to się dzieje w Japonii. Na świecie realizowane są różne działania wspierające finanse publiczne polegające na wsparciu rodzin ? gdy rodzi się dziecko koszt utrzymania wzrasta średnio o 30 proc. W Japonii w ramach działań ratunkowych i pomimo kryzysu rodzice uzyskają zwiększony do 780 PLN miesięcznie (26 tys. jenów) zasiłek rodzinny na każde dziecko. Te kraje, które są skuteczne w kreowaniu polityki prorodzinnej i mają prostą zastępowalność (Francja i kraje nordyckie), mają skuteczne pakiety prorodzinne i aby takie były, muszą wynosić 3-4 proc. PKB bezpośredniego wsparcia dla rodzin. Polska również musi jak najwcześniej podjąć takie decyzje, zamiast zajmować się rozważaniem polityk, które gwarantuje zapaść finansów publicznych na najbliższe lata, nawet jeśli takie propozycje przedstawiają największe autorytety gospodarcze kraju.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo.
dr Cezary Mech – autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów dla www.GazetaFinansowa.pl