Nadzór musi działać na rzecz przejrzystości rynku, dobrych praktyk i równego traktowania wszystkich graczy. Leży to w interesie polskiej racji stanu. Tymczasem na rynku kapitałowym mamy fixingi cudów, bezczelną spekulację, manipulację kursami walutowymi i grę na spadki bez żadnych ograniczeń.
Jeszcze kilka miesięcy temu członkowie Komitetu Stabilności Finansowej wraz z przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego Stanisławem Kluzą stwierdzili jednoznacznie, że polskiemu systemowi finansowemu nic nie grozi.
Bezpiecznie i stabilnie?
W wywiadzie dla ?Wall Street Journal Dziennik? przewodniczący KNF Stanisław
Kluza stwierdzał: ?w oparciu o naszą wiedzę możemy powiedzieć, że sytuacja
polskiego sektora finansowego jest bezpieczna i stabilna?. Wielu w to
uwierzyło. Czyżbyśmy żyli w różnych światach, czy tylko wiedza niektórych jest
niewystarczająca.
Bagatelizowanie
Przewodniczący KNF Stanisław Kluza zapewniał nas na łamach kolejnych gazet i
mediów: ?w Polsce nie ma sektorowych ani makroekonomicznych uwarunkowań dla
wystąpienia sytuacji kryzysowej (?WSJ Dziennik?, 20 października 2008 r.).
?Nie ma iskry zapalnej do sytuacji kryzysowej w gospodarce przekładającej się
na sektor finansowy. A sytuacja Polski z punktu widzenia sektora finansowego
jest bezpieczna i stabilna?, zapewniał przewodniczący. To był prawdziwy miód
na serca inwestorów. W końcu nie ma potrzeby wskazywania ryzyk, które nie
istnieją. Tak, jakby za naszym oknem nic się ostatnio nie działo.
Pochwały, pochwały
Przewodniczący KNF chwalił też sektor bankowy w Polsce, za to, że ?w zasadzie?
nie angażował się w aktywa zagrożone o obniżonym ratingu. Szybko okazało się,
że to ?w zasadzie? robi wielką różnicę. Wszystkie te zapewnienia dobrze się
wpisywały w rządowy chór niepoprawnych optymistów. Niestety, to wszystko miało
niewiele wspólnego z rzeczywistością. A od kogo jak od kogo, ale od strażnika
finansów i nadzorcy nad sektorem bankowym, kapitałowym, ubezpieczeń i funduszy
emerytalnych można i należy wymagać więcej niż od zwykłych polityków. Brak
przenikliwości, czy niedocenianie wagi problemu i skali zagrożeń może być
wręcz zabójczy nie tylko dla drobnych ciułaczy czy inwestorów, ale dla całego
państwa i jego krwioobiegu, czyli systemu finansowego.
Zadania
Czemu ma teoretycznie służyć nadzór finansowy w Polsce? KNF ma służyć
prawidłowemu funkcjonowaniu rynku, przyczyniać się do rozwoju rynku i jego
konkurencyjności, dbać o stabilność rynków, o ich bezpieczeństwo i
przejrzystość. Dbać o zaufanie do rynku finansowego i co najważniejsze
zapewniać ochronę interesów uczestników tego rynku. Dodajmy ? wszystkich
uczestników ? bez wyjątku. Czy dotychczasowa działalność KNF w pełni realizuje
powyższe cele? Wydaje się to coraz bardziej wątpliwe.
Bezwolność
Czy Komisja zareagowała, gdy zagraniczne banki transferowały ze swoich spółek
córek do macierzystych central pieniądze? Pod postacią dywidend czy lokat
wypłynęło wtedy 10 ? 15 mld zł. Oczywiście zamienione wcześniej po niskim
kursie na waluty ? euro lub dolara. To wówczas też trwała hossa na zawieranie
słynnych już opcji walutowych, które dziś dotyczą setek, a może i tysiąca już
polskich przedsiębiorstw. Suma strat może sięgnąć astronomicznej kwoty 15 mld
zł. Tymczasem do niedawna KNF twierdziła, że będzie to 5,5 mld zł i że to
zjawisko nie grozi stabilności polskiego systemu finansowego (komunikat z 17
grudnia 2008 r. w sprawie wpływu instrumentów pochodnych na banki i instytucje
publiczne).
Co robić?
A przecież są i tacy, którzy uważają, że w przypadku dalszego osłabienia się
złotego, a to wydaje się raczej pewne, suma ta może wzrosnąć nawet do 30 ? 50
mld zł. Czy wtedy też będzie można twierdzić, że to niczemu nie zagraża? A
konsekwencje dla stabilności rynku już są. Obok ewidentnych upadłości i
pierwszych bankructw firm z powodu opcji walutowych, również same banki mogą
ponieść straty rzędu 203 mld zł na starcie. Niektóre banki już rozwiązały
rezerwy na ten cel.
Nowe problemy
Nic dziwnego, że firmy zabierają swoje pieniądze z banków. Tylko w styczniu
2009 r. przedsiębiorcy wycofali z banków blisko 5 mld zł, tym bardziej, że
kredytów i tak nie dostają. Gdzie był nasz nadzór latem 2008 r.? Czy
ostrzegał, alarmował opinię publiczną o skali zagrożeń? Czy odpowiednio
wcześnie, czy raczej po fakcie dostrzegł kolejne zagrożenia, jak swapy
walutowo-procentowe? Mogą one pogrążyć nawet więcej spółek niż opcje walutowe.
To tzw. CIRS-y np. w jenach mają dużo większe nominały niż opcje i mogą
dotyczyć każdego przedsiębiorstwa, nawet takiego, które w ogóle nie miało
styczności z operacjami walutowymi. To mogą być kwoty rzędu kilku miliardów
złotych. Wstępne szacunki wskazują, że może to być od 3 ? 5 mld zł.
Zawsze za późno
Czy KNF już o tym wie? Trochę spóźniony komunikat tej instytucji z 27 stycznia
2009 r. w sprawie informowania przez spółki publiczne o zaangażowaniu w
walutowe instrumenty pochodne dziś już na niewiele się zda. KNF już w grudniu
2008 r. raczyła zapytać banki o instrumenty pochodne. Ale czy spytała o
CIRS-y? Czy dostała odpowiedź? I na ile była ona wiarygodna? KNF i tak nie
może jej zweryfikować. Zdana jest na dobrą wolę tych instytucji.
Co z ubezpieczeniami?
A jak jest z rynkiem ubezpieczeń? Może warto zawczasu przyjrzeć się
inwestycjom na tym rynku. Ostatnio pojawiła się informacja w ?Parkiecie?, że
PZU chce zainwestować część swoich nadwyżek finansowych w zagraniczne fundusze
hedgingowe Superfund TFI. Czy nie jest to zbyt ryzykowna operacja w dobie
kryzysu, gdy wszyscy dzisiaj na świecie boją się funduszy hedgingowych? Czemu
taka instytucja jak KNF zlekceważyła powszechnie dostępne nawet w mediach
ostrzeżenie o nadchodzących zagrożeniach kryzysowych? Czy o nich wiedziała,
czy je zignorowała?
Milczenie
W zeszłym roku wytransferowano z Polski ok. 80 mld zł, z czego 40 mld zł
zamieniono na tanie euro i dolary. 40 miliardów to transfer legalny, to
dywidendy, lokaty, pożyczki, zakupy licencji itd. Późnym latem 2008 r. ten
transfer był szczególnie widoczny w polskim sektorze bankowym. Było to co
najmniej 10 ? 15 mld zł. KNF zażądała, by działające w Polsce banki
raportowały transakcje z zagranicznymi centralami i ich właścicielami. Ale
stało się to dopiero na jesieni. Przynajmniej tak poinformowała prasę. Czym
wcześniej zajmowała się KNF? A to reklamami banków i funduszy, a to kwestią
edukacji klientów banków.
Cała praca na nic?
W momencie, gdy było ewidentne dla wszystkich, że banki mimo rosnącej
nadpłynności i ciągłych zastrzyków żywej gotówki z NBP nie zamierzają udzielać
kredytów polskim przedsiębiorcom, a nawet przedterminowo żądają spłaty starych
zobowiązań, KNF kontynuowała uparcie prace nad tzw. rekomendacją ?T? blokującą
rynek kredytowy dla indywidualnych kredytobiorców. Przewodniczący KNF
deklarował: ?Komisja nie jest od tego, by zachęcać banki do udzielania
kredytów?. (?Gazeta Prawna?, 5 stycznia 2009 r.) A czy KNF jest od
zniechęcania do udzielania kredytów? Czy to brak wyczucia chwili, czy złe
przeanalizowane ryzyka?
Złe rozwiązania
Nadzór słusznie uważa, że banki powinny baczniej przyglądać się sytuacji osób,
które chcą pożyczać pieniądze. Ale wystarczyło zapytać polskich
przedsiębiorców, tych małych i tych dużych, jak ich traktują w bankach, gdy
aspirują o kredyty, nawet tych stałych klientów z pokaźną gotówką na koncie.
Czy ta bezradność nie wynika przypadkiem ze złej konstrukcji tej instytucji?
Jej nie najlepszego umocowania, a zwłaszcza fatalnych zasad finansowania,
czyli tworzenia budżetu KNF.
Ręka, która karmi
Otóż budżet KNF składa się ze środków pochodzących od podmiotów, które ta
instytucja ma kontrolować. I choć wysokość ustala Ministerstwo Finansów, to
pochodzą one wyłącznie od banków, od firm ubezpieczeniowych i OFE. Pieniądze
te nie pochodzą z budżetu państwa tylko via budżet trafiają na konta KNF. W
budżecie na 2009 r. KNF od banków pochodzi blisko 137 mln zł, z rynku
kapitałowego 23,6 mln zł, od firm ubezpieczeniowych 21,6 mln zł, od OFE 13,7
mln zł. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie kąsa ręki, która go karmi. To
z pewnością trzeba jak najszybciej zmienić.
Czy KNF widzi?
Jakimi realnymi instrumentami nacisku i egzekucji dysponuje polski nadzór
finansowy poza apelami, pisaniem próśb o informację, zaleceniami czy
rekomendacjami? To wszystko w dużej mierze bardziej gra pozorów i udawanie, że
trzymamy rękę na pulsie. Nadzór musi działać na rzecz przejrzystości tego
rynku, dobrych praktyk i równego traktowania wszystkich graczy. Leży to w
interesie polskiej racji stanu. Tymczasem na rynku kapitałowym mamy fixingi
cudów, bezczelną spekulację, manipulację kursami walutowymi i grę na spadki
bez żadnych ograniczeń. Ostatnio mówi się też o zagranicznych instytucjach
finansowych, które pożyczyły akcje od OFE, które miały ich nadmiar w swoich
portfelach. Dziś grają tymi papierami na kolejne spadki. Czy KNF nie powinien
przyjrzeć się temu, co dzieje się z pieniędzmi podatników, przyszłych emerytów?
Lepiej ? czyli jak?
To istotne przyczyny ciężkiej sytuacji na rynku, a to przecież dopiero
początek. Coraz bardziej potrzebny nam będzie taki nadzór, który oprócz zasad
transparentności będzie też kierował się odwagą i trafną oceną zagrożeń.
Narodowy plan ograniczenia skutków kryzysu w Polsce, o który apeluje prezydent
RP powinien uwzględniać także nową jakość nadzoru finansowego.
Janusz Szewczak – autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl
Przejdź do spisu treści 700 porad finansowych zawartych na portalu ,
Przejdź na bloga www.blog.finanseosobiste.pl ,
Przejdź do działu Nowe produkty finansowe