Redakcja Rynku Kapitałowego wspólnie z organizacją Business Centre Club (BCC) przeprowadziła badanie dotyczące tego, w co najchętniej inwestowaliśmy w 2008 roku. Wyniki ankiety pokazują jak dużą popularnością wciąż cieszą się inwestycje w nieruchomości, w które ulokowało swoje kapitały 59% ankietowanych.
41% pytanych uważa te inwestycje za zyskowne, a 44% uważa, że będą one zyskowne także w przyszłym roku. Za dobre inwestycje uznaje się także bezpieczne instrumenty: lokaty (58%) i obligacje (43%). 51% ankietowanych inwestowało w tym roku w akcje spółek notowanych na polskiej giełdzie, głównie na rynku giełdowym (na rynku NewConnect jedynie 7%). 11% respondentów inwestowało na giełdzie nowojorskiej.
Co ciekawe, stratę na tych inwestycjach poniosło jedynie 13% ankietowanych, podczas gdy na polskiej giełdzie aż 53%. Mało popularne okazały się inwestycje w złoto – jedynie 9% ankietowanych (pomimo że 47% uważa tę inwestycję za bezpieczną) – i w produkty strukturyzowane – 10%. Zaskoczeniem są wyniki dotyczące inwestycji w dzieła sztuki, w które inwestuje aż 23% pytanych.
Zdaniem BCC wyniki ankiety wykazują, że polscy biznesmeni lokują swoje oszczędności głównie w tradycyjne instrumenty, jakimi są nieruchomości, lokaty, akcje czy obligacje. Na uwagę zasługuje wysoka pozycja inwestycji w akcje w okresie bessy. Brak danych dotyczących okresu inwestycji nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, czy są to inwestycje długoterminowe, pozostałe w portfelach po poprzedniej hossie, czy też inwestorzy skupują akcje obecnie, licząc że rynek jest blisko dna. 53% odsetek inwestorów ze stratami może świadczyć, że są to już inwestycje pochodzące z ?dołka? bessy. Pewnym zaskoczeniem jest tak duża różnica w wynikach osiąganych na rynku polskim i amerykańskim ? oba rynki w okresie od stycznia dotknął ponad 50% spadek, a jednak inwestujący na rynku amerykańskim uzyskali statystycznie lepszy wynik. Zaskakują także wyniki dotyczące inwestycji w inne instrumenty: niska pozycja szeroko reklamowanych produktów strukturyzowanych i złota oraz wysoka pozycja wydawałoby się niecodziennych inwestycji w dzieła sztuki.
Ankieta została przeprowadzona w dniach 18-20 listopada 2008 roku wśród 2 tys. członków BCC, głównie członków zarządów i właścicieli firm. Jej wyniki wskazują, że robiona była ona na grupie niereprezentatywnej dla inwestorów giełdowych. 59% osób deklaruje inwestycje w nieruchomości, 23% w sztukę, to w mojej ocenie ? mówi Paweł Malik, doradca inwestycyjny M.W. Trade – wskazuje na sposób inwestycji osób zamożnych, a nie większości giełdowych uczestników. Blisko połowa respondentów twierdzi, że nie straciło w wyniku inwestycji na giełdzie pomimo kilkudziesięcioprocentowego spadku indeksów, dlatego nie można tej ankiety traktować jako ocenę typowej grupy inwestorów.
Czarny poniedziałek
Poniedziałek 15 września był czarnym dniem na rynkach finansowych i na stałe wpisał się do kalendarium gospodarczego. Czwarty największy bank inwestycyjny w Stanach Zjednoczonych Lehman Brothers ? posiadający 158. letnią tradycję, który poradził sobie z największymi kryzysami poprzednich dekad ? nie przetrwał obecnej sytuacji i oficjalnie ogłosił swoje bankructwo. Pozostawił po sobie ponad 600 miliardów dolarów długu. Reakcja świata finansów na bankructwo jednego z największych banków inwestycyjnych była natychmiastowa. Największe zachodnioeuropejskie giełdy od samego rana notowały duże spadki. Londyński indeks FTSE został przeceniony o 3,92%, paryski CAC oddał 3,77%, a niemiecki DAX stracił 2,73%. Najgorzej odczuł decyzję Lehman Brothers praski indeks PX, który stracił 7%. Panika ogarnęła giełdę moskiewską, gdzie indeks MMWB został przeceniony o ponad 15%, a niektóre rynki zawiesiły nawet notowania do odwołania. Duże spadki notowań nastąpiły także na rynkach azjatyckich. Giełda w Hong Kongu już na otwarciu zanotowała 6,5% przecenę, a kluczowy dla regionu tokijski Nikkei 225 stracił 2%. Wydarzenia amerykańskie miały również negatywny wpływ na giełdę w Stanach Zjednoczonych. Główny indeks Dow Jones spadł o ponad 4%. Inwestorzy zaczęli obawiać się kolejnej fazy globalnego kryzysu finansowego. W ciągu kolejnych dni na wszystkich światowych giełdach można było zaobserwować zwiększoną wyprzedaż. Była ona wynikiem realizacji zysków w celu ograniczenia strat związanych z posiadanymi aktywami upadłego banku.
Wiadomości z Ameryki dotarły natychmiast nad Wisłę. Polski WIG20 rozpoczął ?czarny poniedziałek? ze stratą 1,7% w stosunku do piątkowego zamknięcia. Ostatecznie zakończył dzień na 3,9% minusie i na poziomie 2405 punktów, co oznacza, że znalazł się poniżej najniższego punktu trwającej od lipca 2007 roku bessy. Wszystko co nastąpiło się później było konsekwencją głównie wrześniowych wydarzeń. Dziś ? jak obliczyła agencja Bloomberg – aż 2267 spółek giełdowych na całym świecie oferuje swoje zyski inwestorom za darmo.
Inwestycje w sztukę
Inwestowanie w sztukę do niedawna kojarzyło się z czymś elitarnym i trudno dostępnym. Początkowo było ono częścią oferty skierowanej do zamożnych klientów bankowości prywatnej: Private Banking oraz Wealth Management. Obecnie jednak Art Banking staje się coraz popularniejszy. Sprzyja temu zarówno bogacenie się społeczeństwa jak i przenoszenie najlepszych wzorców z bardziej rozwiniętych rynków. Wśród ankietowanych 23 proc. przyznało, że inwestowało w 2008 roku w sztukę. Jak przyznaje Tomasz Bar, www.FinanseOsobiste.pl, Polacy stają się coraz bogatsi i po zaspokojeniu większości potrzeb materialnych, jak dom, drogi samochód, poszukują nowych dóbr. Obserwując rynek nieruchomości czy motoryzacyjny wyraźnie widać, że kupno apartamentu czy domu za 2-3 mln zł dla coraz większej grupy Polaków nie jest niczym nadzwyczajnym. Podobnie jak kupno Porsche czy BMW za 300-400 tysięcy złotych. – A jeśli kogoś stać na dom i Porsche, stać go też na obraz. Trzeba tylko dotrzeć do takiej osoby i pokazać jej możliwości, jakie stwarza inwestowanie w sztukę. Przekonać ją, że obraz prócz dekoracji może być dobrą lokatą kapitału. ? mówi Tomasz Bar. Czego możemy spodziewać się w 2009 roku? Zdaniem Tomasza Bara rynek ten będzie zyskiwał na popularności ze względu na rosnący poziom zamożności Polaków oraz wciąż bardzo słabo rozwinięty segment rynku, co daje mu duży potencjał. Przyznaje on, że rynek sztuki nie osiągnie popularności porównywalnej z rynkiem funduszy inwestycyjnych, ale na stałe wpisze się do świadomości inwestorów jako ciekawa alternatywa dla inwestycji np. w akcje. – Kiedy przeczytamy o aukcjach w największych domach aukcyjnych świata jak Sotheby`s i Christie?s, dowiemy się, że za jedno dzieło płacone są sumy rzędu 50-70 mln USD. W maju bieżącego roku jeden z najbogatszych ludzi na świecie, Rosjanin Roman Abramowicz, kupił obrazy za, bagatela, 120 mln USD (250 mln zł). To tylko pokazuje, jak gigantyczne pieniądze wchodzą w grę przy okazji inwestycji w sztukę. ? Twierdzi Tomasz Bar.
Z napompowanego balonu ulatuje powietrze?
59 proc. ankietowanych inwestowało w 2008 w nieruchomości. 41 proc. pytanych przyznaje, że inwestycje te przyniosły im zyski, po drugiej ? stratnej – stronie znalazło się 34 proc. respondentów. Z koniunktury, z którą mieliśmy do czynienia w 2007 roku korzystali niemal wszyscy: na sprzedaży – producenci materiałów budowlanych, na wysokich marżach ? deweloperzy, na kredytach – banki. Sektor deweloperski na GPW urósł, wzbogacił się o kilku dużych polskich i zagranicznych graczy, a nawet doczekał się własnego indeksu. Jednak w każdej branży po silnym wzroście, musi nastąpić odprężenie. Załamał się rynek nieruchomości za oceanem, a wraz z nim ostygły nastroje także w Europie. Jak przyznaje Małgorzata Kędzierska, Analityk Rynku Nieruchomości Wynajem.pl, inwestowanie w nieruchomości wymaga cierpliwości. – Jedną z podstawowych zasad inwestowania jest cierpliwość. W przypadku nieruchomości zasada ta nabiera szczególnego znaczenia. Osoby, które liczą na szybki zysk mogą w okresie zawirowań na rynku dużo stracić, o czym najlepiej można było przekonać się w 2008 roku. Najlepszym sposobem jest więc inwestowanie w dłuższej perspektywie czasowej. Zysk jest co prawda rozłożony w czasie, ale bezpieczeństwo inwestycji jest zdecydowanie większe. ? przyznaje Kędzierska. Wówczas łatwiej znieść zmiany na rynku i odpowiednio je wykorzystać.
Rok 2006 i 2007 był idealnym czasem dla tych, którzy kupili nieruchomość w celach spekulacyjnych. Na klientów nie trzeba było zbyt długo czekać, a i stopy zwrotu były bardzo wysokie. Zupełnie inaczej było w roku 2008. Zdaniem Małgorzaty Kędzierskiej, już w I kwartale można było zaobserwować delikatne spowolnienie w sprzedaży mieszkań. Z czasem zaczęło się ono coraz bardziej pogłębiać. W IV kwartale wyraźnie było już widać skutki nadal wysokich cen nieruchomości i zaostrzonej polityki kredytowej banków. To odbiło się na inwestorach, którzy albo obniżyli ostatecznie cenę mieszkania, albo postanowili zmienić jego przeznaczenie.
Restrykcje ze strony banków dotknęły również deweloperów, którzy wstrzymują się z kolejnymi inwestycjami i czekają na poprawę koniunktury. To może oznaczać, że za 2-3 lata, kiedy już uda się potencjalnym nabywcom zgromadzić wymagany wkład własny, na rynku będzie zbyt mało mieszkań. W opinii Kędzierskiej początek 2009 roku będzie dobrą okazją do nabycia nieruchomości i przeznaczenia jej na wynajem. – Zapewni to dywersyfikację portfela inwestycyjnego, co w obecnym stanie rynku kapitałowego, wydaje się niezbędne. Rosnące zapotrzebowanie na mieszkania przeznaczone na wynajem gwarantuje pewność takiej inwestycji w najbliższych latach. ? mówi. Jeżeli natomiast chodzi o wysokość dochodów z inwestycji, to będzie ona uzależniona przede wszystkim od lokalizacji i standardu wyposażenia lokalu. – Dla osób, których możliwości finansowe pozwalają obecnie na zakup mieszkania, taka propozycja wydaje się być godna rozważenia. Tym bardziej, że wynajmować można zarówno mieszkania z segmentu popularnego, jak również mieszkania o podwyższonym standardzie, które poszukiwane są przede wszystkim przez kadrę menedżerską. ? dodaje Kędzierska.
Agnieszka Grabuś
www.rk.pl
Przejdź do spisu treści 700 porad finansowych zawartych na portalu ,
Przejdź na bloga www.blog.finanseosobiste.pl ,
Przejdź do działu Nowe produkty finansowe