Pod pojęciem gwiazdy GPW rozumiem największych inwestorów, guru parkietu, za jakich jeszcze rok temu uważano Romana Karkosika, Ryszarda Krauzego, Leszka Czarneckiego czy Michała Sołowowa. Ci najwięksi inwestorzy, z majątkiem liczonym w setkach, a nawet miliardach złotych byli magnesem dla tysięcy drobnych inwestorów. Inwestycja w akcje ich spółek była traktowana niemal jako pewnik.
Minął jednak rok, a Ci sami drobni inwestorzy łącznie z TFI i OFE liczą straty rzędu kilkudziesięcu procent.
Bessa okrutnie obeszła się z wielką czwórką GPW. Proponuję krótki przegląd historii notowań wybranych spółek należących do w/w inwestorów.
Ryszard Krauze – z pewnościa nie zaliczy ostatniego roku do udanych.
Spadki kursów akcji dotknęły wszystkie kluczowe spółki jego imperium.
Paliwowy Petrolinvest jeszcze pod koniec 2007 roku wyceniany był na 350 zł za akcję, a obecnie cena akcji oscyluje wokół 150 zł. Debiut spółki na GPW był wielkim wydarzeniem, a sam Ryszard Krauze na debiucie wzbogacił się o 1 mld zł. Potem było już jednak tylko gorzej.
Akcje budowlanego Polnordu straciły na wartości aż 65%, licząc od października 2007 r. I to pomimo solidnych fundamentów firmy i dużego banku ziemi gotowej do zabudowy. Spółce szkodzi z pewnością spadek tempa sprzedaży mieszkań oraz coraz wyższe stopy procentowe. Kupujący akcje Polnordu po rekordowych cenach z pewnością nie spodziewali się tak szybkiego pogorszenia sytuacji w branży deweloperskiej.
Największą wpadką wydaje się jednak Bioton.
Aż trudno uwierzyć, że kurs jednej akcji wynosił kiedyś 3 zł. Obecnie oscyluje wokół 40 gr, czyli 85% mniej. Inwestorzy wydają się mocno zawiedzeni wynikami spółki i opóźnieniami w realizacji planów ekspansji na światowe rynki. Spółka tłumaczy się m.in. kłopotami z procedurami rejestracji leków i słabym dolarem, w którym rozliczana jest znaczna część dochodów spółki. Obecna groszowa wycena akcji spółki stawia Bioton w jednym szeregu ze spółkami na skraju bankructwa jak np. Toora. Trzeba przyznać, że jak na spółkę wchodzącą w skład indeksu WIG20, jest to fatalna łatka.
Leszek Czarnecki ze swoim debiutem LC Corp w czerwcu zeszłego roku stał się negatywnym bohaterem szczytu hossy. Akcje sprzedawane po 6,5 zł spadły w niecały rok do niespełna 3 zł przynosząc ogromne straty instytucjom finansowym i drobnym akcjonariuszom, którzy ulegli magii kredytów na zakup akcji spółki.
Nieco lepiej radzą sobie za to bankowe spółki Leszka Czarneckiego.
Getin Bank obniżył wycenę akcji z 15 zł rok temu na 10 zł obecnie, a Noble Bank z 14 zł na 9 zł.
Duża w tym zasługa utrzymującego się popytu na kredyty oraz zainteresowania zamożniejszych klientów ofertą Noble Banku.
Spółki należące do Michała Sołowowa również nie pozostawiły inwestorów w dobrych nastrojach.
Cersanit – producent ceramiki obniżył swoją wycenę z 42 zł za akcję w szczycie hossy do 15 zł obecnie.
Niewiele lepiej radzi sobie Barlinek – producent deski podłogowej.
Cena akcji spadła w tym przypadku z 22 zł do 8 zł.
Nieco mniejsze spadki zanotowała Alchemia z imperium Romana Karkosika.
Alchemia działałajaca w branży stalowej obniżyła wycenę walorów z 13 zł w lipcu 2007 r. do 7 zł obecnie.
Marne to pocieszenie dla inwestorów, którzy kupowali również akcje innych spółek należących do Karkosika.
Akcje Boryszewa były już jednak znacznie gorszą inwestycją. Cena akcji spadła z 24 zł w lipcu ub. r. do 3,5 zł obecnie.
Podobnie fatalnie zachowywały się akcje Hutmenu spadając z 19 zł do 3,5 zł.
Blisko 80% wartości kapitału stracili inwestorzy, którzy na fali hossy nabyli akcje Midasa i Krezusa, mniejszych, ale z założenia bardzo rozwojowych spółek. I tak kurs Midasa spadł z 35 zł do 3,5, zł a Krezusa z 7 zł na 1,5 zł.
Powyższe przykłady pokazują, że w czasie bessy do obrony wyceny nie wystarczy nazwisko właściciela spółki, głównego akcjonariusza.
Rynek bezlitośnie obnaża wszelkie niedoskonałości w dotychczasowej działalności firm, a różne czynniki zewnętrzne wydają się jakby uderzać ze zdwojoną mocą.
Zbyt optymistyczne prognozy, pomijanie niektórych czynników mogących mieć wpływ na przyszłe wyceny oraz splity i emisje z prawem poboru na niewiele się tu zdały. W trakcie hossy wystarczyła zapowiedź np. wejścia w nową branżę: budowlaną lub biopaliwa, aby kurs akcji podbić o kilkadziesiąt procent dziennie. W momencie gwałtownego pogorszenia koniunktury „trupy” wypadają z szafy i kursy nurkują po 60-80%. Dzisiaj inwestorzy oczekują realnych zysków i spełniania obietnic. Część ze spółek uzyskała od inwestorów spory kapitał z emisji z prawem poboru. Pora na realizację planów złożonych przed emisją.
Jedyną nadzieją dla inwestorów może być to, że po tak ogromnych spadkach nadejdą wzrosty.
Pytanie czy gwiazdy GPW powrócą znów do łask inwestorów?
A może pojawią się nowe „gorące” nazwiska? O tym przekonamy się po powrocie hossy.
autor: Tomasz Bar, www.FinanseOsobiste.pl